poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział dwunasty: Nie tym razem.



Ellie

Zabrałam ze sobą potrzebne książki i laptopa na wszelki wypadek gdyby był potrzebny. W pośpiechu wyszłam z domu. Wiedziałam, że i tak już jestem spóźniona na wykłady, ale nie mogłam pogrążyć się jeszcze bardziej.
Wbiegłam po schodach na drugie piętro gdzie moja grupa miała aktualnie zajęcia. Słychać było na korytarzu głos wykładowcy, którego nie lubiłam. Pan Wang był jednym z najbardziej wymagających osób, które kiedykolwiek poznałam. Nie lubił gdy ktoś się spóźniał na jego zajęcia, a ja właśnie się spóźniłam.
-Panno Persiv, może następnym razem się pani nie spóźni?-spytał pan Wang odwracając się od tablicy w stronę studentów. Bardzo nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie po nazwisku. Niestety ten gościu tak ma i będę musiała jakoś wytrzymać jego lekcje.
-Tak, przepraszam.-odparłam gdy zajęłam swoje miejsce obok Marii. Wyciągnęłam zeszyt do robienia notatek. Pan Wang opowiadał o rehabilitacji itp. Uznałam, że nie jest to aż tak ciekawy temat, a musiałam porozmawiać z przyjaciółką.
-Jak się czujesz?-szepnęłam tak aby nikt nas nie usłyszał. Udawałam, że wpatruje się w to co wypisuje aktualnie wykładowca i od czasu do czasu coś notowałam.
-Szczerze? Beznadziejnie się czuję. Sergio nadal się dał znaku życia od wczoraj jak mnie zostawił z tym problemem samą.
-Będzie dobrze. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz polegać.-pocieszyłam przyjaciółkę. To prawda, Sergio zachował się jak kretyn. Przecież jest dorosły i wiedział co robi, jak się nie zabezpieczył. Maria chciała coś odpowiedzieć, ale obie zauważyłyśmy, że pan Wang zamilkł tak jakby usłyszał, że ktoś rozmawia.
-Jeśli nadal ktoś będzie rozmawiał, to wyproszę tę osobę z moich zajęć!-powiedział swoim donośnym głosem. W tym momencie zamilkłyśmy do końca zajęć.
W końcu, po czterech godzinach nauki, spokojnie poszłam pobrać potrzebne zaświadczenia i papiery z sekretariatu aby móc rozpocząć praktyki, które zaproponował mi sam Jose Mourinho w Realu Madryt. Oczywiście wszystko było dokładnie uzgodnione z prezesem klubu, który nie miał nic przeciwko. 
Przed opuszczeniem budynku, zajrzałam tylko na tablicę aby sprawdzić czy są jakieś zmiany w jutrzejszych zajęciach. Czytałam wszystko co było napisane, aby niczego nie pominąć. W pewnej chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i staje obok mnie.
-To jak, jedziemy?-szepnął mi do ucha mój chłopak, a po chwili pocałował.
-Wystraszyłeś mnie, a tak w ogóle to co tu robisz?-spytałam gdy oderwałam wzrok z tablicy z ogłoszeniami i spojrzałam na piłkarza.
-Skończyłem trening i pomyślałem, że przyjadę po Ciebie.
-No dobra, możemy jechać.-oznajmiłam. Zbliżaliśmy się do drzwi i nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła. Oboje się odwróciliśmy. Wołał mnie pan Wang. Czego on mógł chcieć?
-Zapomniała pani zabrać swoich notatek. Fakt, że jest pani w związku z piłkarzem, nie znaczy, że będę tolerował spóźnianie się na zajęcia.-powiedział gdy wyciągał rękę, aby oddać mi zeszyt. Miałam ochotę mu wygarnąć co o nim myślę, ale się opanowałam i wymamrotałam tylko "dziękuję".
Jakieś dwie godziny później leżałam na łóżku w sypialni czytając książkę. W pewnym momencie chłopak wszedł do sypialni w samym ręczniku owiniętym w pasie. Jego kruczoczarne włosy były jeszcze wilgotne, więc domyśliłam się, że przed chwilą wziął prysznic. Od momentu gdy wszedł do pokoju nie mogłam się skupić na czytaniu. On mnie rozpraszał, jego perfekcyjny całokształt. On szukał w szafie jakiejś koszulki, a ja próbowałam się skupić na książce, a nie na nim.
-Mes, przestań mnie rozpraszać. Muszę przeczytać tą książkę.-odparłam z lekko przygryzioną wargą. Na mój głos, Niemiec odwrócił się i spojrzał na mnie z uniesionymi kącikami ust w lekkim uśmiechu.
-Ja Cię rozpraszam? Ale czym?-powiedział. Dobrze wiedział czym, tylko droczył się ze mną. Zamknął szafę i usiadł na skraju łóżka przy moich nogach. Teraz, gdy był tak blisko to nie mogłam się skupić na niczym innym niż on. Czemu on tak na mnie działa?
-Przestań. Serio muszę to przeczytać.-próbowałam być stanowcza, ale nie do końca mi to wychodziło.
-No, ale co ja takiego robię?-spytał opierając się o moje nogi.
-Kręcisz się tu pół nagi i jeszcze się dziwisz?-mówiłam, a na końcu zaczęłam się śmiać. Piłkarz pochylił się nad mną jakby za chwilę chciał mnie pocałować.
-To co, mam wyjść?-spytał i pocałował mnie w usta. Nie potrafiłam się od niego oderwać.
-Nie no, zostań.-odparłam gdy w końcu przestaliśmy się całować. Nagle Mesut wstał i podszedł do szafy.
-Hmm... Wychodzimy. Chcę Ci coś pokazać.-odpowiedział stanowczo.
-Muszę? Tak dobrze mi się leży.
-Tak, musisz. Chodź i nie marudź.

Maria

Siedziałam w parku, na ławce i czekałam. Czekałam na niego. Zadzwonił, abyśmy się spotkali i pogadali jeszcze raz, a ja jak głupia się zgodziłam. Siedziałam i rozglądałam się. Wzrokiem natrafiłam na dwójkę dzieci bawiących się w piaskownicy. Zaczęłam rozmyślać jak ja wychowam dziecko jako samotna matka? Przecież ja nie dam rady. Jeszcze studia do tego, masakra. Nigdy nie miałam super matki i ojca, a teraz będę 2 w 1. I ojcem i matką...
Rozmyślałam, a przez to nie zauważyłam jak ktoś przysiadł się obok mnie. To był on.
-A więc czego chcesz?-spytałam oschle. Nie chciałam widzieć tego kretyna.
-Porozmawiać na spokojnie.-odparł. Rozmowy mu się ku*wa zachciało. Wczoraj mieliśmy porozmawiać, a on tak po prostu uciekł.
-I co? Jednak chcesz być super tatusiem?
-Wiem, że wczoraj się głupio zachowałem...
-Wow, Ty coś wiesz! Myślisz, że spotkasz się ze mną i będzie dobrze? Zachowałeś się jak frajer.-odpowiedziałam. Byłam wściekła, że nagle go oświeciło, ale dziecko to nie zabawka. 
-Wiem, przepraszam.-powiedział patrząc na mnie tym swoim "błagalnym" wzrokiem.
-Sorry, Sergio, ale nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. Wczoraj pokazałeś na co Cię stać. Nara.-powiedziałam i natychmiast wstałam z ławki. Poprawiłam tylko moją sportową torbę na ramieniu i chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
-Proszę, porozmawiajmy.
-Puść mnie! Powiedziałam, nie mamy o czym rozmawiać. Przynajmniej nie teraz, nie chcę Cię widzieć.-W tym momencie puścił i spokojnie mogłam odejść i zostawić tego palanta samego.
Tą sytuacje można nazwać małą zemstą. W sumie to jestem zadowolona z tego jak potraktowałam Sergio, należało mu się, a teraz spokojnie mogłam wrócić do domu. Nie wiedziałam jak dalej się to wszystko potoczy, liczyłam na jak najmniej "nieprzyjemnych" niespodzianek w moim życiu.

Ellie

Całkowicie mnie tym zaskoczył. Niby nic specjalnego, a jednak robi wrażenie. Scena jak z jakiegoś filmu. Wzgórze, piękny widok, zachód słońca, zakochani. Czego chcieć więcej?
Piłkarz opierał się o samochód, a ja krążyłam i podziwiałam widoki. Nigdy nie byłam w tym miejscu. Mesut opowiadał, że jest to najwyższe i najpiękniejsze (szczególnie gdy zachodzi słońce) miejsce na obrzeżach Madrytu. Z tego miejsca widać było wszystko, a przynajmniej większość.
-Pięknie tu.-stwierdziłam podchodząc do samochodu. Byliśmy sami, a ja nadal nie wiedziałam po co tu jesteśmy, a piłkarz się nie odzywał. Milczeliśmy kilka minut. 
-Powiesz mi po co tu jesteśmy?-spytałam, a piłkarz nadal opierając się o samochód i patrząc na przód, sięgnął do kieszeni spodni i podał mi jakąś kartke złożoną na kilka części. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać na tej kartce. Szybko ją rozwinęłam. Musiałam kilka razy przeczytać tekst, aby to do mnie dotarło.
-Wylot za tydzień.-odezwał się chłopak gdy spoglądał na mnie aby zobaczyć moją reakcje.
-Jej, zawsze chciałam polecieć do Grecji.-odpowiedziałam zaskoczona. 
-Wiem, dlatego wybrałem to miejsce.-odparł i złapał mnie za rękę. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie tam się znajdę z moim chłopakiem. Po prostu życie jak z bajki. 
-Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję.
-Drobiazg.-powiedział, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Nie mogłam uwierzyć, że będziemy tam sami, bez żadnych paparazzi itp. Tylko my dwoje, pięknie. 
Przez chwilę się nie odzywaliśmy, ale słowa były nam niepotrzebne. Wystarczyło to, że jesteśmy do siebie przytuleni opierając się o auto. Postanowiłam przerwać ciszę.
-Kocham Cię, wiesz?-Coraz łatwiej przychodziło mi wymawianie tych słów. Czekałam wtulona w niego aż coś odpowie.
-Też Cię kocham.-odpowiedział i dał mi buziaka w usta. 
Po około 20 minutach zrobiło się chłodno, a ja miałam na bluzce tylko cienki sweterek więc piłkarz oddał mi swoja bluzę. Rozmawialiśmy na różne tematy. Tak jakbyśmy poznawali się od nowa. W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka. Niechętnie odsunęłam się od piłkarza i otworzyłam drzwi samochodu aby wyciągnąć brązową torebkę, a z niej dzwoniący telefon. 
-Dziwne.-powiedziałam. Na komórce nie wyświetlił się numer, ktoś dzwonił z zastrzeżonego. Odebrałam.
-Tak?-spytałam do słuchawki. Czekałam na odpowiedź, ale nikt się nie odezwał. Cisza. Postanowiłam, się rozłączyć. Z powrotem wrzuciłam komórkę do torby, którą położyłam na przednim siedzeniu. 
-Kto to był?-spytał chłopak, przyciągając mnie do siebie aby móc pocałować.
-Nie wiem, pewnie pomyłka.
_____________________________________
Z góry przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału.
Brak weny...
Staram się coś pisać i napisałam więc nam wielką nadzieję, że się podoba. :)

P.S. Zostawiajcie komentarze, które mnie motywują do pisania! :)