czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział szenstasty : Zawsze może być lepiej.


Ellie

- O matko. - powiedziałam sama do siebie spoglądając na budzik postawiony przy łóżku. Była 11:00. Straszny ból głowy nie pozwolił mi szybko się podnieść z łóżka. Powolnym ruchem wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, opierając się o umywalkę i  spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Co ja zrobiłam... - wypowiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Stanęłam przy ścianie i osunęłam się na ziemię. Łzy spływały mi po twarzy, miałam ochotę krzyczeć. Jedną dłoń trzymałam we włosach, a druga wycierała z policzka łzy.
Przecież to nie było zamierzone, nie myślałam normalnie, trzeźwo. To nie byłam prawdziwa ja, tylko alkohol. Na szczęście skończyło się na pocałunkach i dotyku.
Gdy już się opanowałam, wstałam i postanowiłam się przebrać. Nie wyciągnęłam ubrań z walizki, więc otworzyłam ją i wyjęłam moje ulubione dżinsy.
Powoli wciągałam je na nogi i nagle zrozumiałam, że coś jest nie tak...
- Co do cho... - Nie mogłam ich dopiąć, co wydało mi się dziwne. Zawsze je dopinałam, zawsze! A teraz nagle nie? Co się zmieniło? Aż tak przytyłam od tamtego tygodnia, gdy ostatni raz miałam je na tyłku?
Zakryłam usta dłonią bo do głowy przyszedł mi tylko jeden powód dlaczego nie mogę ich zapiąć. Podeszłam do dużego lustra przy szafie i spojrzałam na siebie. Przede wszystkim oglądałam brzuch. Wydawał się troszeczkę okrąglejszy niż zwykle.
Usiadłam na łóżku. Byłam w lekkim szoku, ale musiałam przypomnieć sobie kiedy powinnam mieć "kobiece dolegliwości".
Minęło kilka minut, aż oprzytomniałam. Byłam na 99% pewna, że to jest to o czym myślę. Jeśli miałam rację to chyba należałoby wrócić do Madrytu i wszystko naprawić...
Zebrałam wszystkie moje rzeczy, które gdzieś tam się walały po apartamencie i wpakowałam do walizki. Gdy już wszystko było spakowane, włączyłam laptopa aby kupić bilet lotniczy do Madrytu.
Skoro miałam już bilet to pozostało tylko wyjść się z hotelu i pojechać taksówką na lotnisko.
Czekałam przy ladzie na kogokolwiek, aby móc się wymeldować. Jakieś sto razy dzwoniłam małym dzwoneczkiem, stojącym na ladzie. Dopiero po około 10 minutach przyszła starsza kobieta, ubrana w granatową spódniczkę z logo hotelu i białą koszule. Spodziewałam się, że będzie to trwało dłużej, ale się myliłam. Złożyłam ostatni podpis, złapałam za rączkę od walizki.
Czekałam na taksówkę, ale mój spokój zakłócił jakiś facet biegnący w moją stronę. Miał założoną czarną czapkę bejsbolową, która zasłaniała jego twarz tak, że nie mogłam rozpoznać z daleka kto to. Z początku strach mnie obleciał, że jakiś facet chce mnie okraść czy coś w tym stylu, ale gdy zwolnił rozpoznałam kto to. Dżinsy, szara koszulka i bejsbolówka. Tak, to Marcin. Tylko jego mi tu brakowało.
Zatrzymał się przy mnie, a ja nerwowo zaczęłam przytupywać nogą.
- Chyba musimy pogadać... - zaczął.
- Nie mamy o czym.
- Wracasz do Hiszpanii?
- Nie muszę ci się spowiadać z tego gdzie jadę. - odparłam i spojrzałam na zegarek w komórce. Taksówka powinna zaraz tu być.
- Czyli tak. Sorry, za wczoraj.
- Myślisz, że powiesz "sorry" i sprawa załatwiona? Jak mogłeś? Przecież wiesz, że mam chłopaka. - powiedziałam, wystarczająco już wkurzona.
- Zachowałem się jak palant, wiem.
- Zapomnijmy o tym co się stało.
- Chyba tak będzie najlepiej. - potwierdził.
- A teraz sorry, ale czeka na mnie taksówka. - powiedziałam i wyminęłam go, a taksówkarz wysiadł i otworzył bagażnik abym mogła wsadzić walizkę. Gdy wsiadałam do taksówki zauważyłam, że Marcin wpatruje się gdzieś przed siebie. Spojrzałam w tym samym kierunku. Stała tam dziewczyna i uśmiechała się do niego. No proszę, ja mu dałam kosza, a on już znalazł kolejną. Tupet to on ma.
- Dupek. - powiedziałam z taksówki, a on otworzył usta jakby nie wiedział co powiedzieć i taksówka ruszyła w stronę lotniska.
Czas wrócić do domu, powiedziałam sobie w myślach wsiadając do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Nie chciałam układać sobie historyjki jak powinna wygląda rozmowa z Mesutem. Zanim dotrę do domu, to odwiedzę lekarza, tak sobie ustaliłam. Muszę sprawdzić, czy to co sama stwierdziłam jest prawdą...
- Jakoś to będzie. Musi. - wymamrotałam.
_________________________________
Wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale nie miałam czasu. Wiecie, koniec roku, trzeba było się uczyć na lepsze oceny.
Rozdział krótki co znaczy, że w ciągu kilku następnych dni pojawi się nowy rozdział!

Czekam na komentarze! :) 

sobota, 4 maja 2013

Rozdział piętnasty: Alkohol miesza w głowie.


Dwa dni później, Ellie

Zatrzymałam się w hotelu nad morzem. Siedziałam na balkonie, który jest częścią apartamentu. Akurat był piękny zachód słońca.
Obserwowałam ludzi znajdujących się na plaży. Niektórzy się kłócili, jedni przytulali, kolejni byli w wodzie. Przez przypadek powróciłam myślami do Madrytu. Wiem, że zachowałam się jak jakaś gówniara wyjeżdżając tak nagle, ale potrzebowałam tego. Przynajmniej teraz choć trochę odpocznę. W końcu odgoniłam te myśli, to nie jest najlepsza pora na użalanie się nad sobą. Przecież za jakąś godzinę spotkam się ze starymi znajomymi z Polski, więc nie chcę się zasmucać. Na samą myśl o naszej starej ekipie, uśmiechnęłam się. Z nimi zawsze coś się działo. Imprezy, wspólne wyjazdy, znów imprezy, było wesoło i trochę nieodpowiedzialnie.
Ruszyłam się z balkonu, aby się przebrać. Z przyzwyczajenia sięgnęłam do kieszeni spodni aby sprawdzić komórkę, lecz nic nowego się nie pojawiło. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń, nic.
Czekałam przed hotelem na znajomych. Po chwili przed mną zaparkował duży, granatowy samochód z którego wyskoczyli moi znajomi. Od razu się na mnie rzucili.
-Heeej!-okrzyknęli chórem, gdy skończyliśmy się przytulać. Zauważyłam kilka zmian wśród naszej paczki. Moja stara przyjaciółka, a zarazem jedna z odważniejszych i śmielszych osób w grupie, Emilia, przefarbowała włosy z czarnych na czerwone. W takich włosach wygląda naprawdę nieźle, ale moja uwagę przykuł ktoś inny.
-Kto to?-wskazałam głową na chłopaka opierającego się o drzwi samochodu. Czarne włosy, ciemne oczy, wysportowany, wysoki z tatuażem na ramieniu.Na pierwszy rzut oka wydaje się cichy i spokojny, nie pasujący do nas, ale kto wie?
-Aaa, to nowy członek naszej ekipy, Marcin. Ma podobnie narąbane w głowie jak Ty zanim wyjechałaś i nas zostawiłaś.- odezwał się Filip.
-Nie psuj atmosfery.-wtargnęła Patrycja, gdy ja chciałam odpowiedzieć i szturchnęła go łokciem w bok.
-Dobra, dobra. Chciałem tylko sprawdzić czy Ellie jest jeszcze taką Ellie, jak kiedyś.-odparł. To prawda, pełno zgryźliwości w naszych wypowiedziach, ale na tym to polegało. Nikt nie liczył się z uczuciami innych przez co mogliśmy się nieźle bawić, a i tak nadal się kochaliśmy jak rodzina.
-Przecież Ellie ma chłopaka, więc nie jest taka jak wcześniej. Nie masz co do niej startować.-powiedziała Emilia do Filipa.
-Bartek, zrób coś aby znaleźli sobie inny temat do rozmowy.-szepnęłam do drugiego chłopaka z naszej paczki.
-Co powiecie na imprezę?-posłuchał mojej prośby i krzyknął tak, że wszyscy zamilkli i przestali się kłócić o to czy się zmieniłam, czy nie.
-Chodźmy!

Była 23, a my już bawiliśmy się całkiem nieźle w klubie. W końcu, po długiej zabawie na parkiecie, usiedliśmy przy barze, który obsługiwał nasz stary znajomy.
-To jak? W końcu czas na nasze zawody, kto wypije więcej i nie wymięknie.
-Ja odpadam!-odparła Patrycja.-Jutro muszę być przytomna bo mam rozmowę kwalifikacyjną.
-Taa, ciekawe kto Cię przyjmie do pracy ze świeżym kolczykiem w wardze, w nosie i z tatuażem na nadgarstku?-odparł Filip.
-Zamknij się. Marcin, a Ty?-spytała Patrycja.
-Sorry, ja też odpadam.
-Jak chcecie. Dobra, to Ellie, Emilia, Bartek i ja. Zobaczymy kto tym razem pęknie jako pierwszy.-powiedział Filip, a barman podał nam pełne kieliszki. W tym czasie Patrycja zaciągnęła Marcina aby z nią zatańczył.
Po kilku chwilach zakończyliśmy nasze zawody. Oczywiście wygrał Filip, na drugim miejscu byłam ja, na trzecim Emilia, a ostatni był Bartek, który zrezygnował po trzech kieliszkach. 

Po godzinie zmieniliśmy klub bo zaczynało się nam nudzić. Postanowiliśmy pójść do klubu gdzie akurat odbywała się impreza tematyczna, dokładnie lata osiemdziesiąte. Warunkiem wejścia były stroje pochodzące z tamtych lat, których niestety nie mieliśmy na sobie, ale uratował nas Marcin. Miał znajomości dzięki którym weszliśmy. Słychać było typową muzykę z tamtych lat. 
-Chodźmy zatańczyć do wolniejszej muzyki, zanim alkohol uderzy nam do głów.-odparła Emilia i pociągnęła za sobą Bartka. Przyznam, że ładnie ze sobą wyglądali jak tak tańczyli.
-Mam wrażenie, że sądzisz, że nie pasuje do was.-powiedział Marcin gdy zostaliśmy sami, a nasi przyjaciele tańczyli.
-To masz dobre wrażenie.-odparłam nie patrząc mu w oczy.
-Daj mi szanse i udowodnię Ci, że się mylisz.-Wyciągnął rękę w moją stronę jakby prosił mnie do tańca.
-Nie, ja nie tańczę wolnego. Nie umiem.-odpowiedziałam stanowczo.
-Ja będę prowadził, chodź.
Znaleźliśmy się wśród tańczących par. Ja i Marcin byliśmy do siebie przytuleni i tak tańczyliśmy do bardzo powolnej piosenki. Alkohol chyba powoli zaczynał działać bo nigdy nie lubiłam tańczyć do czegoś takiego, ale teraz mi to nie przeszkadzało, dziwne. Musiałam skupić się na tym, aby nie poczuć niczego do Marcina, bo przecież mam chłopaka. 
Co jakiś czas widziałam w tłumie Emilie z Bartkiem, ale od dłuższego czasu jej nie widziałam. Zawsze czułam się trochę odpowiedzialna za nią, bo jest o rok młodsza niż my więc nie chcę aby popełniła jakieś głupstwo po pijaku. Zaczęłam się rozglądać, na co Marcin odparł:
-Nie szukaj Emilii, jest teraz z Bartkiem.-Na co ja tylko przytaknęłam. Wiadomo o co mu chodziło z tym, że ona jest teraz z nim. Alkohol sprawił, że nie przejmowałam się tym i oddałam się tańcu i w pełni trzeźwemu i przystojnemu Marcinowi. 
W pewnym momencie ręka chłopaka zjechała z moich pleców na mój tyłek. O dziwo mi to nie przeszkadzało. Zamiast zabrać jego rękę to przycisnęłam go do siebie jeszcze bardziej. 
-Chodźmy stąd, co Ty na to?-szepnął mi do ucha, na co ja przytaknęłam. Złapał mnie za rękę i szliśmy pomiędzy tańczącymi w stronę wyjścia. Gdy już wyszliśmy odezwał się:
-Mieszkam niedaleko.
Byliśmy na miejscu, w jego mieszkaniu. Alkohol w pełni uderzył mi do głowy i nie mogłam normalnie myśleć, nie kontrolowałam tego co się dzieje. 
W jednej chwili chłopak stanął przed mną i przycisnął mnie do ściany całując. Jedną rękę trzymał na mojej szyi, a drugą rozpinał moją koszulę w kratę. Nie odepchnęłam go tylko poddałam się pocałunkom. Chwile później znaleźliśmy się na łóżku, a moja koszula i bluzka, którą miałam pod nią, były na ziemi. On był nad mną, a ja pod nim. Jego koszulka po chwili wylądowała na ziemi, a ja mogłam podziwiać jego klatkę piersiową. Na widok jego bez koszuli przygryzłam wargę, cała ta sytuacja spodobała mi się.
Gdy Marcin zaczął mnie całować po szyi i coraz niżej, wróciły wspomnienia z Madrytu. Powróciła do mnie myśl, że mam chłopaka i nie mogę mu tego zrobić! Nagle przestało mi się to podobać i oprzytomniałam i dotarło do mnie co się dzieje. Wkurzyłam się.
-Marcin, przestań.-powiedziałam, a on nie posłuchał.-Marcin!
Wyrwałam się mu, szybko podniosłam z podłogi swoje rzeczy i założyłam na siebie. Pośpiesznie wyszłam z jego mieszkania i wybiegłam na ulice ze łzami w oczach. Prawie zdradziłam swojego chłopaka... Nie, normalnie by się to nie stało. To wszystko przez alkohol. 
-Alkohol, to wszystko przez alkohol...-powiedziałam przez łzy sama do siebie.
___________________________________
Rozdział wyszedł długi i mam nadzieję, że się spodobał.
Liczę na Wasze komentarze i Wasze opinie, które motywują mnie do pisania. :)

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział czternasty: Tak będzie lepiej.


Ellie

Stałam i próbowałam rozpoznać kto to. W ciemności mogłam dostrzec tylko sylwetkę. Byłam pewna, że to mężczyzna. Gdy tak stałam nieruchomo i wpatrywałam się w ciemność w pewnym momencie rozległ się dźwięk komórki. Szybkim ruchem wyjęłam ją z torby i odebrałam. Akurat w takiej chwili dzwonił mój chłopak. Nie dość, że byłam przerażona, że ktoś tam stoi to jeszcze bardziej wystraszył mnie dźwięk własnej komórki!
-Gdzie jesteś?-spytał jakimś takim nienaturalnym głosem.
-Już... już zaraz będę. Jestem pod domem.- Przyznam trochę się jąkałam z przerażenia. Cały czas starałam się nie spuszczać z oka tego kogoś. Powinnam jak najszybciej wejść do środka, ale stałam nieruchomo. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch.
Zagrzmiało, a po sekundzie zaczął padać deszcz. W jednym momencie zmieniła się pogoda, a ja czułam się jak w jakimś filmie kryminalnym, a przecież to trwało tylko kilka chwil!
W końcu się poruszył. Robił małe kroki w moją stronę, a ja wpatrywałam się jak głupia zamiast uciekać. Moje stopy przywarły do ziemi, nie byłam w stanie się ruszyć.
Jeszcze jeden krok i zobaczyłabym jego twarz bo wszedłby w światło latarni. Czekałam tylko na ten moment abym mogła go rozpoznać i być pewna kto to. Był jakieś 2-3 metry ode mnie i... zatrzymał się. Dlaczego się zatrzymał? Skoro chciał mnie dorwać i okraść czy cokolwiek to czemu się zatrzymał?
-Czemu tu stoisz i nie wchodzisz?-usłyszałam głos mężczyzny z lewej strony. Dotarło do mnie dlaczego się zatrzymał. Zobaczył mojego chłopaka i chyba się wystraszył osoby trzeciej.
Piłkarz podszedł do mnie, widocznie nie zauważył jeszcze kolesia stojącego naprzeciw. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam zakłopotana. Odwróciłam głowę z powrotem, a Niemiec podążył za moim wzrokiem i wiedział o co chodzi, a raczej o kogo. Jeszcze raz spojrzałam na wyraz twarzy piłkarza. Szybko wyczytałam z jego wyrazu twarzy co się szykuje...
-Idź do domu.-powiedział "spokojnie".
-Ale... Mesut...-jąkałam się. Byłam po prostu bezbronna i przemoczona.
-Wchodź do środka!-W tym momencie jego dłoń przybrała kształt pięści. 
Zrobiłam to co chciał, weszłam do środka, a drzwi zamknęłam na klucz. Tak dla pewności. Tylko skąd on do cholery wiedział kto to może być?! Na myśli miałam jedną osobę, która mogła mu to wypaplać. Odłożyłam torebkę na stolik, sięgnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Tylko ona wiedziała więc tylko ona mogła mu powiedzieć. Pozostaje pytanie kiedy mu to powiedziała? Gdy u niej byłam to zachowywała się normalnie, chyba że... Jest możliwość, że gdy poszłam do łazienki to wtedy zadzwoniła lub pisała mu sms'y o tym co się zdarzyło w parku.
-Powiedziałaś mu?!-spytałam wściekła.
-O czym?
-Dobrze wiesz o czym!
-Ja... Zrobiłam to dla Twojego dobra. 
-Obiecałaś, że mu nie powiesz!-krzyczałam do komórki. Byłam tak wkurzona i zdenerwowana, że chodziłam do przodu i do tyłu. 
-Gdyby coś Ci się stało przez tego kolesia...
-Wiesz co się teraz dzieje? Gdy wysiadłam od Ciebie z auta to zauważyłam kogoś chowającego się w krzakach. Ten ktoś to prawdopodobnie ten psychol i już do mnie podchodził gdy Mesut wyszedł i kazał mi wejść do domu i oni tam teraz są i...-nie dokończyłam bo poczułam jak łzy spływają po policzkach. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się mu stało z mojego powodu.
-Spokojnie. Nic się nie stanie.-odpowiedziała przyjaciółka.
Usłyszałam jak ktoś próbuje przekręcić klamkę, bez skutecznie.
-Muszę kończyć, ktoś stoi przy drzwiach.- Nie czekałam na odpowiedź, rozłączyłam się i szybko wytarłam dłonią łzy z policzka. Powoli podeszłam do drzwi, wolałabym być ostrożna.
-Ell, otwórz. To ja.-usłyszałam głos piłkarza. Od razu otworzyłam drzwi za którymi stał chłopak.
-Nic Ci nie jest?- spytałam, a on zamknął drzwi i od razu mnie przytulił.
-Nie, nic. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?-spytał gdy odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy jakby doszukiwał się odpowiedzi.
-Nie wiem...Nie chciałam Cię martwić.- odparłam, a w tej samej chwili znów poczułam jak łza spływa mi po policzku.
-Nie płacz.- Otarł kciukiem spływającą łzę na moim policzku.
-Mes, ja się go boję.- odparłam i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
-Przez jakiś czas nie powinien Cię dręczyć. Będzie dobrze.-stwierdził, położył dłonie na mojej szyi i pocałował mnie w usta, a ja w końcu poczułam się bezpieczna.

Następnego dnia obudziłam się sama w łóżku. Nie było go. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku przy łóżku. Domyśliłam się, że pewnie jest na treningu. Leżałam tak jeszcze chwile i rozmyślałam czy wczoraj przed zaśnięciem podjęłam dobrą decyzję. Jestem zmęczona tym wszystkim, za dużo się teraz dzieje w moim życiu, chyba czas odpocząć.
Wzięłam walizkę i spakowałam kilka rzeczy. Postanowiłam, że polecę do Polski. Tam zatrzymam się w jakimś hotelu i odpocznę od tych wszystkich spraw.

-Jeśli tego chcesz to jedź.-odpowiedział szorstko piłkarz gdy wrócił do domu. Zachowywał się jakby miał to gdzieś, nie próbował mnie zatrzymać. Chyba teraz widać ile dla niego znaczę...
Trzymałam walizkę za rączkę i ostatni raz odwróciłam się, aby na niego spojrzeć przez ramię.
-Kocham Cię.-powiedziałam. Nie oczekiwałam odpowiedzi, wyszłam zamykając za sobą drzwi.
____________________________________
Mam nadzieję, że się spodobał rozdział. Pisałam go długo, a i tak chyba wyszedł krótki...
Liczę na komentarze! :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział trzynasty: Prześladowca?


Ellie

-Czego chcesz i skąd masz mój numer?
-Tak jak obiecałem to Cię znalazłem.-odpowiedział głos mężczyzny.
-Skąd masz mój numer do cholery?!-krzyknęłam do słuchawki. 
-Słońce, nie denerwuj się.-odparł. Zabrzmiało to tak jakby właśnie się uśmiechał. Dla niego to była zabawa, a ja się bałam.
-Czego ode mnie chcesz? I nie mów do mnie "słońce"!
-Wiesz, że jesteś słodka jak się wściekasz?
-Nie mamy o czym rozmawiać, nara!-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Cisnęłam z całej siły komórką w sofę. Byłam wściekła i przerażona. To ten sam facet, którego spotkałam wieczorem w parku... Tak, to ten sam, który mnie wtedy obmacywał.
Stałam przed oknem w sypialni i wpatrywałam się w okolice, którą z każdym dniem znam coraz lepiej. Znów wróciło uczucie samotności. To prawda, miałam Mesuta, ale myśl, że on był przy mnie w pewnym sensie mnie dobijała. Bo tak naprawdę miałam tylko jego. Rodzina się rozsypała, tata nie żyje, matka się stoczyła i nie mam już z nią żadnego kontaktu. Zostałam sama. Niby mam jeszcze jakieś ciotki, ale to nie to samo.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk komórki dochodzący z innego pokoju. Dotarłam do salonu i rozpoczęłam poszukiwania telefonu. Wiedziałam, że rzuciłam nim w sofę, ale chyba się odbił i spadł gdzieś na podłogę. Po chwili trzymałam go w dłoni. Na wyświetlaczu ponownie widniał napis "zastrzeżony", więc to na pewno on. Nawet nie wiem jak ten gościu się nazywa! Nie zamierzałam odbierać. Przyznam, boję się go i to nawet bardzo. To jest jakiś psychol. Nie mam pojęcia skąd ma mój numer, a ciekawe ile mu zajmie znalezienie mojego adresu? A może już wie gdzie mieszkam?
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W pierwszej chwili się wystraszyłam, ale zobaczyłam, że to mój chłopak więc próbowałam się uspokoić.
-I jak na treningu?-spytałam piłkarza gdy ten rozłożył się na sofie. Pewnie Mourinho dał im wycisk na treningu.
-Trener kazał przekazać, że zadzwoni jak będzie miał chwilę wolną.-odparł.
-Ahh, tak.-odpowiedziałam zamyślona. Nie mogłam przestać myśleć na temat tego, że ten facet ma mój numer i teraz będzie mnie dręczyć.
-Coś się stało, że taka zamyślona jesteś?-spytał i zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Spojrzał na mnie, tak jakby chciał wyczytać z mojej twarzy o czym teraz myślę.
-Nic, a co miało się stać?-Przecież nie powiem mu prawdy. To co zaszło w parku zostanie tajemnicą. Odwróciłam się od niego w stronę okna, aby skupić się na czymś innym. Podszedł do mnie, stał tuż przy mnie. Położył swoje dłonie na moich biodrach, a ja poczułam dreszcze. Przypomniał mi się dotyk tamtego kolesia.
-Przecież widzę, kochanie. Widzę, że coś jest nie tak.-Zagryzłam wargę gdy to mówił. On nie może się dowiedzieć co się naprawdę stało mimo, że było to już dawno.
-Powiedziałam, że nic się nie stało.-odpowiedziałam stanowczo i wyrwałam się z jego objęć. Byłam tak jakby wkurzona, nie wiem na co ani na kogo, tak po prostu. W pewnym momencie chciałam wyjść aby móc pomyśleć. Chciałam uniknąć z nim tej rozmowy.
-Gdzie idziesz?-spytał gdy ja naciągałam na siebie płaszcz.
-Muszę coś załatwić na mieście.-skłamałam i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi.
Chodziłam po mieście przez jakieś pół godziny i rozmyślałam o nas, o Mesucie i o mnie. To nie było to samo pomiędzy nami jak na początku. Wszystko się zmieniło, oboje się zmieniliśmy. Nadal byłam zła za to, że jednak musieliśmy odwołać wyjazd do Grecji. Myślałam, że spędzimy tam trochę czasu razem, miało być tak pięknie...
W końcu postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki czy ma czas aby się spotkać, odpowiedziała, że mam do niej wpaść i pogadamy.
-A więc o co chodzi?-spytała z troską w jej głosie gdy byłam już u niej.
-Nie chcę Cię zadręczać swoimi problemami bo wiem, że masz swoje sprawy.-odparłam. Oczywiście chodziło mi o jej sprawy z Serio i z ciążą.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim, tak?-spytała, a ja skinęłam głową w odpowiedzi.-Więc mów co się stało bo ślepa nie jestem. Widzę, że się zmieniłaś tylko nie wiem dlaczego.
-Chcesz wiedzieć? Dobrze. Powiem Ci, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
Opowiedziałam jej całą historię, czyli to co zaszło w parku. I tak jakby mi ulżyło, że powiedziałam komuś o tym.
-Mesut wie?
-Nie powiedziałam mu i nie zamierzam.-odpowiedziałam stanowczo.
-Dlaczego?
-Po co? Nie chce mu mówić i tyle.
-Wiesz, że to nie jest wyjście. Kiedyś w końcu będziesz musiała mu powiedzieć bo nie wiadomo na co stać tego faceta, a tak w ogóle to skąd on ma Twój numer?-spytała.
-Sama nie wiem... Ale obiecaj, że mu nie powiesz.
-Dobrze, dobrze. Nie powiem.
Trochę się zasiedziałam u przyjaciółki, dlatego wieczorem odwiozła mnie do domu abym nie musiała sama wracać po ciemku.
Wysiadłam z samochodu, który po chwili odjechał. Zakładając torebkę na ramię rozejrzałam się dookoła i w pewnej chwili miałam wrażenie, że ktoś chowa się w ciemności. Widziałam samą ciemną sylwetkę. Nie wiedziałam kto to, czy mężczyzna czy kobieta. Serce zaczęło szybciej bić bo od razu pomyślałam, że to może być ten mężczyzna. Jeśli to on, to jak mnie znalazł?
________________________________
Wolicie krótsze rozdziały, a częściej czy dłuższe rozdziały i rzadziej?-piszcie w komentarzach! 
Mam nadzieję, że się podoba i zachęcam do komentowania!