środa, 20 lutego 2013

Rozdział jedenasty: Proszę, wróć.


Ellie

Bardzo powoli zwlokłam się z kanapy. Zjadłam coś, przebrałam się i pożyczyłam pieniądze od przyjaciółki na taksówkę. Nie zamierzałam iść tamtędy, nawet jeśli to nie był wieczór tylko ranek, wczesny ranek. Wolałam nie ryzykować, że spotkam tego gościa.
Podziękowałam przyjaciółce, że mogłam u niej przenocować i powiedziałam, że ma być silna i powiedzieć w końcu Sergio, że będą mieli dziecko (sama nie mogłam w to uwierzyć, ale nie dawałam tego po sobie poznać). Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała 15 minut później i jechałam do domu.
Powoli i po cichu otwierałam drzwi do mieszkania. Nie wiedziałam czy piłkarz śpi jeszcze, czy może już nie. Wrócił późno w nocy, to raczej spał. Po chwili męczenia się z zamkiem udało mi się otworzyć drzwi. Odłożyłam torebkę na mały stolik stojący przy drzwiach. Wyjęłam tylko telefon. Ściągnęłam buty i założyłam wygodne kapcie. Skierowałam się do kuchni, bo byłam głodna. Gdy przechodziłam przez salon, zauważyłam, że drzwi od wyjścia na balkon są lekko otwarte. Podeszłam bliżej, aby je zamknąć. Myślałam, że to ja ich wczoraj nie zamknęłam. Gdy byłam dość blisko to zauważyłam, męską sylwetkę. Chłopak nie miał na sobie koszuli, tylko spodnie od dresu. Przyjrzałam mu się dokładnie. Od razu zauważyłam, że coś go dręczy. Był zamyślony, wpatrywał się gdzieś przed siebie. Obok niego leżały ciężarki, widocznie ćwiczył przed chwilą.
-Hej.-powiedział gdy zauważył, że stoję obok niego. 
-Hej, nie śpisz?
-Nie, nie mogłem spać.-odpowiedział i z powrotem zaczął wpatrywać się gdzieś na przód. 
-Coś się stało?-spytałam i położyłam mu głowę na ramieniu, a on objął mnie w pasie.
-Myślę o meczu.
-Hm... Widziałam tylko końcówkę meczu i stwierdzam, że ta końcówka była bardzo interesująca.-powiedziałam i posłałam mu uśmiech. Oczywiście miałam na myśli ten moment gdy strzelił bramkę i pokazał to serce.
-No mam nadzieję, że Ci się podobała końcówka i wywiad chyba też, co?-Zauważyłam na jego twarzy ten słodki, delikatny uśmiech.
-Pewnie!
-Poczekaj chwilę, mam coś dla Ciebie.-odparł i wszedł do pomieszczenia. Zastanawiałam się co on chce mi dać. Hmm... Spóźniony prezent urodzinowy?
Przyszedł z powrotem, a w ręce trzymał małe, czerwone pudełeczko. Byłam strasznie ciekawa co to jest.
-Nie miałem Ci jak tego dać wczoraj, więc otwórz teraz.-powiedział podając to "coś". Stał na przeciw mnie i wpatrywał się we mnie. Tak jakbym wszystkie emocje miała wypisane na twarzy. Małe, czerwone, ładnie zawinięte złotą wstążką pudełko. Odwiązałam wstążkę i delikatnie otworzyłam pudełeczko.
-Jej, dziękuję.-odpowiedziałam na widok cudownego naszyjnika z zawieszką w kształcie dwóch, połączonych ze sobą pierwszych liter z naszych imion "E&M"-Jest cudowny!-dodałam.
-Miałem nadzieję, że Ci się spodoba.
-Pomożesz?-spytałam odgarniając włosy na bok, tak aby piłkarz mógł założyć naszyjnik na moją szyję. Gdy naszyjnik znalazł się na odpowiednim miejscu pomyślałam, że nie ma lepszej osoby na świecie niż on.
-A tak w ogóle, to widzę nowa fryzura?-spytał, a kąciki ust miał wygięte w lekkim uśmiechu.
-Tak, musiałam coś nowego zrobić i padło na włosy. Podobam Ci się w takich włosach?-Wzięłam do ręki kilka kosmyków włosów i zaczęłam okręcać je sobie wokół palca. Zrobiło mi się trochę zimno, ale teraz to było najmniej istotne.
Zamiast odpowiedzieć, pocałował mnie.
-Taka odpowiedź wystarczy?-spytał gdy oderwaliśmy się od siebie na chwilę.
-Hmm... Nie.-odpowiedziałam licząc na więcej. Już po chwili usta piłkarza dotykały moich. W tym momencie byliśmy nierozłączni. 

Maria

Zadzwoniłam do tego idioty i powiedziałam, że ma natychmiast przyjechać. Nie miałam innego wyjścia w końcu kiedyś mu muszę powiedzieć. Matko, jaką ja byłam idiotką tamtej nocy...
Siedziałam na kanapie cała spięta. Ręce trzymałam na kolanach. Czekałam na niego. Jak ja miałam mu to powiedzieć? "Cześć, kup pieluchy na zapas bo będziesz ojcem"? Nie, to chyba by nie było odpowiednie. Co chwilę nerwowo spoglądałam na zegar na ścianie.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Powoli i niepewnie podeszłam i otworzyłam je.
-Co się stało, że kazałaś mi natychmiast przyjechać?-spytał. Patrzył na mnie tak, jakbym go serio obchodziła. Uchyliłam drzwi szerzej i wskazałam mu kanapę. Hiszpan wszedł do środka i usiadł na kanapie gdy ja zamykałam drzwi.
-Chcesz coś do picia?-spytałam podchodząc do kanapy i pocierając czoło. Nie wiedziałam jak zacząć... Chciałam mieć to już za sobą.
-Nie. Mów czy coś się stało?-powiedział pewnym tonem. Usiadłam obok niego.
-No stało się... Mamy problem.-odpowiedziałam. Zawsze byłam śmiała, a teraz nagle nie wiedziałam jak to powiedzieć.
-"Mamy"? Ty i ja?
-Tak! Ogłuchłeś nagle gdy to mówiłam?!-spytałam wkurzona, że zachowuje się jak kretyn. Wkurzał mnie, ale lubiłam go. Nie wiem za co, ale lubiłam... Podobało mi się jak mnie dotykał, całował, jak przeczesywał swoimi palcami moje włosy.
-Jaki to problem?-Zignorował moją "uwagę" do niego.
-My, ehh... Ja... Jestem w ciąży.-powiedziałam z małym oporem i zakryłam twarz dłońmi. Bałam się jego reakcji.
-Co?! Z kim?!-spytał w "lekkim" szoku. W jednej chwili stał się nerwowy.
-Jak myślisz?-spytałam ironicznie podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Wiedziałam, że nie odpowie dlatego skończyłam moją wypowiedź.-No z Tobą!
Sergio w pośpiechu wstał i skierował się do drzwi. Mamrocząc pod nosem słowa "to niemożliwe, nie mogę w to uwierzyć".
-Nie zostawiaj mnie z tym samym!-krzyknęłam, idąc za nim w stronę drzwi. Oczy miałam pełne łez. Piłkarz zabrał swoją bluzę, wyszedł i zaczął zbiegać po schodach na werandzie.Wyszłam za nim, lecz zatrzymałam się przed schodkami. Widziałam jak wyjmował kluczyki do samochodu z kieszeni spodni.
-Sergio!-krzyknęłam, a on nie zareagował.
Po prostu odjechał... Zostawił mnie samą Tak nie zachowywał się dorosły mężczyzna, tylko największy frajer świata!
-Pieprzony z niego egoista!-mówiłam sama do siebie. Po co się łudziłam, że stworzymy słodziutką rodzinkę? Przecież on taki nie jest. On woli imprezować do białego rana, a o dziewczynach już nie wspomnę. Zmienia je jak rękawiczki.

Ellie

-I jak? Jak to przyjął?-spytałam przyjaciółkę przez telefon.
-Zostawił mnie. Tak po prostu wybiegł z domu i odjechał samochodem, rozumiesz? Jak on mógł to zrobić.-mówił głos w słuchawce. 
-Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź to pogadamy.-odparłam.
-Postaram się wpaść, a teraz muszę kończyć, pa.
-Jasne, trzymaj się, pa.-powiedziałam i rozłączyłam się. Podczas rozmowy wyszłam na balkon, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Nadszedł czas, aby powiedzieć Mesutowi o tym jak zareagował jego przyjaciel. 
-Nie uwierzysz co się stało.-zaczęłam gdy znalazłam się w kuchni obok chłopaka.
-Niech zgadnę, Sergio się dowiedział?-odparł.
-Tak, a najgorsze, że ją zostawił. Po prostu wybiegł i odjechał bez słowa. Ty byś się tak nie zachował, co?-spytałam. Usiadłam na blacie kuchennym, a piłkarz stanął naprzeciw mnie kładąc ręce na moich biodrach.
-Masz mi coś do powiedzenia, słońce?-spytał z tym swoim "uśmieszkiem", który uwielbiałam. Wyglądał wtedy tak tajemniczo i zadziornie.
-Nie, jeszcze nie. Może kiedyś...-odpowiedziałam i dałam mu buziaka (nie myśleliśmy jeszcze o dzieciach) -A tak na poważnie, to mógłbyś do niego zadzwonić i pogadać?
-Dobra, chociaż myślę, że jeszcze nie dotarło do niego, że zostanie ojcem. Musi ochłonąć. Jutro, albo pojutrze zmądrzeje. 
Godzinę później, oglądałam telewizje, a Mesut postanowił w końcu zadzwonić do Sergio. Był w sypialni, ale nie zamknął drzwi, więc słyszałam to co do niego mówił.
-Musisz się zachować odpowiedzialnie. Przecież sam na początku mówiłeś, że chciałbyś z nią być tak na poważnie bo czujesz do niej coś więcej. Przemyśl to na spokojnie.-mówił Niemiec.-No spoko, cześć.-odpowiedział na koniec.

Sergio

Schowałem komórkę do kieszeni. Stanąłem przed lustrem i wpatrywałem się w swoje odbicie.  
-Będę tatą?-mówiłem sam do siebie. Nie mogłem w to uwierzyć. 
W końcu dotarło do mnie, że ją kocham i zawalczę o nią, aby była ostatnią kobietą w moim życiu.
_________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musicie czekać na nowe rozdziały.
Ostatnio nie mam weny, więc przydałyby się Wasze komentarze!
Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział więc zostawcie komentarze, które są dla mnie bardzo ważne! :)

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział dziesiąty: To będzie tajemnica.


Ellie

Okłamałam ją, okłamałam moja przyjaciółkę bo powiedziałam, że nic się takiego nie stało. Zwyczajnie się przewróciłam i strasznie mnie bolała noga dlatego płakałam gdy mnie zobaczyła w drzwiach. Miałam nadzieję, że uwierzy w to. Nie zamierzałam jej mówić jak było naprawdę... Chyba wstydziłam się tego co się stało.
Maria poprosiła mnie abym została u niej na noc. Zgodziłam się z prostych powodów. Po pierwsze cholernie się bałam wracać tamtą drogą do domu (bałam się że spotkam ponownie tego faceta). Po drugie, nie chciałam spędzać pozostałych godzin moich urodzin sama w domu skoro Mesut niedługo gra mecz w reprezentacji Niemiec i nie wiem o której wróci.
-Jeśli chcesz wziąć prysznic to lepiej idź teraz, bo musimy pogadać.-oznajmiła Hiszpanka z kuchni. Nie widziałam jej miny gdy mówiła, że musimy pogadać, ale po głosie wywnioskowałam, że to naprawdę poważna sprawa.
-No dobra, a więc zaraz wracam.-odpowiedziałam i powędrowałam schodami na górę. Na piętrze znajdowała się łazienka i jej nieduża sypialnia. Oczywiście będę musiała spać w salonie na kanapie bo ona nie ma drugiego łóżka, a to jest za małe na nas dwie. Stanęłam przed drzwiami od łazienki i nacisnęłam klamkę. Jak najszybciej zdjęłam z siebie ubrania, puściłam ciepłą wodę i weszłam pod prysznic. Czułam się tak jakby ten pijany koleś zostawił na moim ciele swoje ślady. Zaczęłam szorować swoje ciało jeszcze mocniej gdy przypomniałam sobie jak mnie dotykał. Chciałam zapomnieć o tej sytuacji, wymazać ją z pamięci jakby nigdy nic. Starałam się nie dopuszczać do siebie myśli co by było jakbym się nie uwolniła od niego. Zabrałby mnie gdzieś i zgwałcił? Postanowiłam, że nikt się nie dowie. To będzie tajemnica, moja tajemnica przed całym światem.
Cicho szlochałam przez kilka chwil w łazience, a woda lecąca z góry maskowała łzy. W tej chwili miałam dość, dość tego dnia, dość moich urodzin. 
Uspokoiłam się i zeszłam na dół ubrana w pidżamę, którą dała mi przyjaciółka. Maria siedziała przy wyspie kuchennej popijając herbatę i czekała na mnie z poważną miną. Nie zapowiadało się na wesołą rozmowę. Usiadłam obok na niewygodnym krześle i liczyłam na to, że ona się pierwsza odezwie. W końcu to ona chciała pogadać.
-Ładną masz fryzurę.-zaczęła. 
-Dzięki, ale zapewne chciałaś pogadać o czymś innym, niż o tym.-powiedziałam i wskazałam na swoje końcówki włosów.
-Tak, racja.-odparła trochę zdenerwowana. 
-No to mów o co chodzi.-Złapałam ja za rękę, aby wiedziała, że ma moje wsparcie i może mi powiedzieć wszystko. Widziałam to w jej oczach, że czegoś się boi. 
-Nie wiem jak zacząć.-oznajmiła, a głowę spuściła w dół.
-Najlepiej od początku!-powiedziałam, a ona zmierzyła mnie swoim groźnym wzrokiem.-Dobra, sorry. Mów, mnie możesz powiedzieć.
-Tylko nie mów nikomu, nawet Sergio...
-Sergio? A co on ma z tym wspólnego?
-Ojj, dużo. Bardzo dużo.-powiedziała z lekkim uśmiechem. Chyba się trochę rozluźniła.
-A więc zamieniam się w słuch.
-Pamiętasz ten dzień w którym go poznałam?-spytała. Skinęłam głową w odpowiedzi, a ona kontynuowała.-Na końcu powiedział, że zadzwoni wieczorem i tak zrobił. Nie wiem skąd miał mój numer, bo wtedy na tej karteczce zostawił tylko swój na wszelki wypadek, a ja mu swojego nie podawałam. Spytał mnie gdzie mieszkam, w sensie, że o dokładny adres. Z początku nie zamierzałam mu go podać, ale nie miałam siły się z nim kłócić więc go podałam. Później, nie pamiętam o której, zjawił się u mnie.
-Oo, wpuściłaś go?
-No co Ty. Chciał wejść, ale mu nie pozwoliłam. Miałam nadzieję, że odjedzie, a on usiadł na schodach na werandzie i siedział tam przez cały czas. Porąbałoby mnie do końca, gdybym go tak od razu wpuściła. Chciałam, aby się trochę pomęczył ten pajac. Przyznaje, zrobiło mi się go żal gdy tak siedział, a wtedy było zimno. Zlitowałam się i wpuściłam go. Wyjaśnił po co przyszedł. Powiedział, że zabrakło mu paliwa w aucie i postanowił zadzwonić do mnie i jak się okazało, do mnie miał najbliżej. Czepiałam się go czemu nie zadzwonił po taksówkę i nie pojechał do domu, a on na to, że kasy nie miał przy sobie. Tak więc przyszedł do mnie, a najśmieszniejsze było to, że chciał u mnie przenocować.
-Czekaj, a czemu nie poszedł na pieszo do swojego domu?-spytałam.
-On mieszka zupełnie po drugiej stronie Madrytu. Znaczy na drugim końcu. Oj wiesz o co mi chodzi.-odparła, trochę zirytowana tym, że jej przerwałam.-A teraz kontynuuję. W pierwszej chwili nie chciałam aby tu spał. Wystarczało, że już mnie nazywał "kochanie". W końcu się zgodziłam i pościeliłam mu kanapę. Do mojego łóżka bym go nie wpuściła, jeszcze by sobie coś pomyślał. No i tak gadaliśmy do późna, aż w końcu stwierdziłam, że może nie jest taki głupi na jakiego się wydaje. 
-Ej, no ale o to Ci chodziło, że u Ciebie został? To chciałaś mi powiedzieć?
-Nie, nie to. Dobra, już przechodzę do tego co najważniejsze. Pewnie pomyślisz, że jestem nieodpowiedzialna.-powiedziała i spojrzała na mnie, lecz ja się nie odezwałam, a ona postanowiła mówić dalej.-Z jednej strony za nim nie przepadałam i mnie irytował, ale z drugiej tak jakoś go potrzebowałam. Tak, wiem... To dziwne, że poznaliśmy się w tym samym dniu, a ja od razu wtedy coś do niego poczułam i chwilę później wylądowaliśmy w łóżku...
-Co?! Ty i on w łóżku? Tak od razu?-spytałam zszokowana. 
-Błagam Cię, nie krzycz na mnie. Nie wiem jak to się stało. Może byłam trochę pijana i przyćmiło mi mózg? Wiesz, że nie jestem żadną laską, która pieprzy się z pierwszym lepszym facetem.
-Nie będę krzyczeć, ale jestem w "lekkim" szoku. Myślałam, że on Cię wkurza, a po drugie to dopiero teraz mi to mówisz?
-No bo on mnie wkurzał, znaczy wkurza teraz też, chyba. Ehh, sama nie wiem. Gdy on jest w pobliżu to dziwnie się czuję. Ważniejsza jest dalsza część historii...
-Spróbuję zrozumieć dlaczego się wpakowałaś z nim do łózka, ale mów dalej.
-Zrobiłam test, tak dla pewności i...-urwała w połowie, ale ja się domyśliłam co chciała powiedzieć.
-Jesteś w ciąży?!
-Tak...-odpowiedziała ze łzami w oczach.
-No to świetnie!-odparłam i przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że to jest chyba najgorsza rzecz jaka mogła się wtedy przydarzyć, ale musiałam ją jakoś wesprzeć i pokazać, że musi być silna. W końcu innych ludzi (mnie) spotyka coś gorszego (śmierć bliskiej osoby) niż ciąża.
-Serio to świetnie? Jak myślisz, co na to Sergio?
-Czemu mu nic nie powiedziałaś?
-Bałam się... Przecież nawet tego nie planowaliśmy, a nawet nie jesteśmy razem! To było coś w rodzaju jednorazowej przygody.
-Nie masz się czego bać. Myślę, że się ucieszy. w końcu się ustabilizuje i zmądrzeje. Jeśli wiesz co mam na myśli.
-No dobra, powiem mu, ale jutro bo teraz chce mi się spać.-powiedziała i wstała z krzesła.
-Spoko. Dobrej nocy.-odparłam, ale przyjaciółki już nie było na dole. Weszła po schodach do góry i udała się do swojego pokoju.
Leżałam już na pościelonej, trochę twardej, kanapie i włączyłam po cichu telewizor stojący tuż obok kominka. Gdzieś w myślach analizowałam jeszcze raz to co zaszło dziś, czyli to jak dotykał mnie ten pijak i wieść o tym, że moja przyjaciółka jest w ciąży. Nadal czułam na sobie (piersiach, brzuchu itp.) jego dotyk, ale miałam już to gdzieś. Moja życie i tak już się spieprzyło. Czułam obrzydzenie, nienawidziłam swojego ciała. Bałam się, że gdy Mesut będzie chciał się ze mną kochać to ja go odtrącę bo ciągle będę pamiętać tą sytuacje.
W końcu natrafiłam na kanał sportowy, który transmitował mecz Niemiec ze Szwecją. Zostały 2 minuty do końca meczu. Szwecja prowadziła 2:0. Na szczęście arbiter podyktował karnego dla Niemiec, co wykorzystał mój chłopak zamieniając go na bramkę. Kamera pokazała jak Mesut przebiegł po boisku ciesząc się z bramki i wzniósł swoje dłonie do góry, a palce ułożył w kształt serca. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie powiem, słodki był ten gest. 
Chwilę później mecz się skończył. Szwecja wygrała 2:1. Chciałam wyłączyć telewizor, ale niektórzy piłkarze, w tym mój chłopak, po zejściu z boiska udzielali krótkich wywiadów. Odkąd jestem z Mesem to nie tylko ja zauważyłam, że się zmienił. Zaczął udzielać częściej wywiadów, coraz chętniej mówił o sobie. Był odważniejszy?
W końcu padło pytanie do Mesa o to dlaczego pokazał serce gdy strzelił gola z rzutu karnego? A on odpowiedział, że zadedykował tą bramkę specjalnej dziewczynie, która ma dziś urodziny, a to serce było dla niej. I tym oto pytaniem zakończył się krótki wywiad i Niemiec poszedł do szatni, a ja spokojnie, z uśmiechem na twarzy wyłączyłam telewizor. Poszłam spać.
Obudziłam się bo zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na mały zegarek stojący obok na stoliku, który wskazywał 23:37. Nadal pamiętałam, że mój chłopak nie zadzwonił, ale chociaż zadedykował mi bramkę. Niechętnie odebrałam komórkę, nie patrząc nawet kto dzwoni. Oby to było coś ważnego.
-Słucham?-spytałam lekko nieprzytomna.
-Obudziłem?-odezwał się męski, dobrze mi znany głos.
-Tak jakby.
-Widziałaś mecz i końcówkę?
-Tak, gratulacje.-odpowiedziałam. Oczy miałam zamknięte, ale uniosłam lekko kąciki ust na kształt delikatnego uśmiechu.
-Zapomniałem tylko dodać jednego gdy odpowiadałem na ostatnie pytanie.
-Hmm, czego?
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.
_________________________________________
Powiem jedno: mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Liczę również na komentarze, które są dla nie bardzo ważne. :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział dziewiąty: Nikt nie mógł mi pomóc.


Ellie

Dni mijały, a ja czułam się fatalnie. Mesut wyjechał do Niemiec, na zgrupowanie, a ja z racji tego, że studiuję to zostałam w Madrycie. Specjalnie brałam pełno dodatkowych zadań i projektów, aby mieć jak najmniej czasu na myślenie o tym co się zaszło pomiędzy mną i mamą. Oczywiście o pogrzebie i ogólnie o tym, że straciłam tatę też nie chciałam myśleć. 
Siedziałam na kanapie, przeglądałam swoje notatki z dzisiejszych zajęć, aż w pewnym momencie zauważyłam który dzisiaj jest. 
-Ehh, no tak. Początek listopada, a dokładnie siódmy... -Miałam tyle roboty, że całkowicie zapomniałam o swoich urodzinach. W sumie to dzięki mojej teraźniejszej sytuacji o nich zapomniałam. Jak byłam mała to rodzice zawsze w moje urodziny zabierali mnie do wesołego miasteczka, a jak podrosłam to przynosili mi rano kawałek ciasta, składali życzenia i co roku dawali nową zawieszkę do mojej bransoletki. Z tymi zawieszkami to była taka tradycja w pewnym sensie. Mówili, że będą dawać co roku kolejną, abym nigdy o nich nie zapomniała. Przeniosłam wzrok z notatek, zerknęłam na swój nadgarstek i wpatrywałam się przez chwilę w bransoletkę. Zawsze ją nosiłam, ale nikt nie wiedział, że to prezent od rodziców. Nawet mój chłopak tego nie wiedział.- No właśnie. Mesut, Maria i pozostali znajomi też zapomnieli. Gdyby pamiętali to by chociaż zadzwonili.- mówiłam dalej sama do siebie i pokręciłam głową. Po chwili pomyślałam, że skoro są moje urodziny, to powinnam coś zmienić chociażby w swoim wyglądzie. Ruszyłam się z kanapy, zostawiłam wszystkie książki na stoliku, wzięłam trochę kasy, założyłam cienki płaszcz i wyszłam z domu. To była dość spontaniczna decyzja i jeszcze nie wiedziałam gdzie pójść, ale w końcu zdecydowałam się na fryzjera. Byłam już na odpowiedniej ulicy i kierowałam się do najlepszego fryzjera w mieście. Oczywiście, tak sądziła Maria, więc postanowiłam jej zaufać. Szłam sobie spacerkiem, aż nagle zauważyłam idącą w moją stronę przyjaciółkę.
-Na zajęciach prawie wcale się nie odzywała, to pewnie też zapomniała moich urodzinach.- pomyślałam, gdy hiszpanka była już przy mnie.
-Hej, właśnie do Ciebie zmierzałam i chciałam Cię z domu wyciągnąć.- powiedziała.
-No, cześć. Tak się składa, że mam już plany.
-Dobra, przejdźmy do chwili gdy rzucam Ci się na szyję i składam Ci życzenia. Wszystkiego najlepszego!-powiedziała i tak jak mówiła, rzuciła mi się na szyję.- Pewnie myślałaś, że zapomniałam.- dodała gdy oderwała się ode mnie.
-Tak właściwie to ja sama zapomniałam.- odpowiedziałam, nie wiem czemu, ale lekko zakłopotana.
-No nie dziwię Ci się, ciągle bierzesz pełno projektów, zadań itp.
-Maria, muszę iść bo...- Chciałam ciągnąć dalej, ale ona mi przerwała.
-Czekaj, czekaj! Jak dam Ci prezent to dopiero wtedy pójdziesz!- mówiąc to zaczęła szperać w swojej torebce.- Proszę i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.- Uśmiechnęła się i podała mi wizytówkę z nazwą, adresem i numerem telefonu do salonu kosmetycznego. 
-No dzięki, ale co ja mam z tym zrobić?- spytałam.
-Idź pod wskazany adres i zobaczysz.
-Niech Ci będzie.- odparłam z lekką obojętnością.
-Wiem, że nie lubisz takich rzeczy, ale nie marudź i idź tam, najlepiej teraz.- poleciła.
-Dobra, pójdę, ale teraz muszę lecieć gdzieś indziej.- powiedziałam i pożegnałam się z przyjaciółką.
-Tylko wiesz... Jak nie ma tu Mesuta, to nie znaczy, że masz szukać sobie zastępcy!- krzyknęła przez śmiech.
-Tak, tak. Trzymaj się, pa.- odparłam i zaczęłam iść dalej w stronę salonu fryzjerskiego. Jeszcze nie wiedziałam co dokładnie chcę zrobić z włosami. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwszy zapach który poczułam to zapach lakieru do włosów. Podeszłam do kobiety siedzącej za czymś w stylu biurka i spytałam się czy dałoby radę zrobić coś z moimi włosami, na co ona odpowiedziała, że oczywiście zaraz zajmie się mną fryzjerka.
Jakąś godzinę później wyszłam z pofarbowanymi lub rozjaśnionymi końcówkami włosów, czyli tak zwane ombre hair, na kolor przypominający blond. Moje małe loczki naprawdę ładnie wyglądały pofarbowane na taki kolor. Nie był on zbyt rażący, raczej taki przyciemniony odcień blondu. Przyznam, że pierwszy raz wyszłam od fryzjera całkowicie zadowolona. Zawsze coś mi nie pasowało, a teraz mi się spodobało. No to teraz nadszedł czas, aby odwiedzić ten salon kosmetyczny. W przeciwnym razie Maria by się wkurzyła, że tam nie byłam.
Nie mogłam znaleźć tej ulicy gdzie miałam dojść więc spytałam jakąś kobietę, a ona mniej więcej powiedziała jak powinnam pójść i w końcu doszłam. Jak się okazało Maria zapłaciła za manicure i pedicure. Pewnie nie wiedziała, że nie przepadam za malowaniem paznokci, ale to w końcu jej prezent dla mnie więc się "poświęcę". Manikiurzystka od razu zabrała się do roboty. Zaproponowała, że na paznokciach u dłoni będzie kolor w stylu miętowego, a na paznokciach u stóp czarny. Nie protestowałam, a ona zaczęła robić to co do niej należy.
-Jedna godzina u fryzjera, druga u manikiurzystki, nawet fajnie spędzone urodziny. Tylko szkoda, że bez Mesa...-pomyślałam gdy otwierałam zamek do drzwi do mieszkania. Weszłam, zdjęłam płaszcz, buty i obejrzałam w lustrze swoje włosy.-Hm... Opłacało się pójść do fryzjera i zapłacić nie małą sumkę za taką zmianę.- Wzięłam telefon do ręki, aby upewnić się czy Mesut nie napisał sms'a lub czy nie zadzwonił. Tak jak myślałam, żadnej nowej wiadomości, ani nie odebranych połączeń.
-Ehh, w końcu to piłkarz. Zapewne ma coś ważnego do roboty i zapomniał.-usprawiedliwiałam go w myślach. Wiedziałam, że dziś jest mecz Reprezentacji Niemiec i że on gra, ale i tak gdzieś tam w środku było mi smutno. Starał się codziennie dzwonić, albo chociaż napisać. Dziś żadnej z tych rzeczy nie zrobił, ale nie chciałam tracić czasu na takie myślenie i jeszcze większe zasmucanie siebie więc w kuchni zaparzyłam sobie herbatę i wróciłam na kanapę do swoich notatek, które leżały dokładnie tak samo jak je zostawiłam przed wyjściem. Ostatnią rzeczą, którą zrobiłam przed nauką było napisanie do Mari, że już wróciłam od kosmetyczki i nawet ładnie wyglądają moje pazurki.
Ostatecznie moja nauka nie trwała zbyt długo, bo przyjaciółka po około 20 minutach zadzwoniła do mnie z propozycją abym do niej wpadła i z nią pogadała.
-No proszę no! Będzie fajnie.-powiedziała.
-Muszę?-spytałam z niechęcią. Może i były to moje urodziny, ale mi i tak się nie chciało ruszać z domu.
-Tak, musisz!
-Dziś jest mecz i chciałabym go obejrzeć. Sama, w domu A po drugie to potrzebuję "wyciszenia" po ostatnich zdarzeniach.-odparłam. Po chwili doszłam do wniosku, że może troszeczkę byłam za ostra.
-Jak chcesz wyciszenia to idź na zakonnice! A co do meczu to daj spokój, obejrzymy go razem u mnie. Ogólnie to musimy pogadać na "te" tematy.-odpowiedziała. Jeśli Maria wspominała coś o "tych" tematach to mówiła o chłopakach albo o seksie. Bardzo lubiłam nasze wspólne rozmowy na te ciekawe tematy.
-Mmm, no dobra. Przyjedziesz po mnie czy coś? Wiesz, jest już chyba około 20 a Ty mieszkasz na uboczu...
-Sorry, maleńka. Samochód mi nawalił, a do Sergio nie zadzwonię.
-Wspomniałaś o Sergio, czy ja czegoś nie wiem? Przyznaj się!-powiedziałam prawie się śmiejąc, ale zachowałam odpowiednią powagę.
-Jak będziesz to pogadamy, czekam.-odparła i rozłączyła się. Nie miałam wyboru więc musiałam ubrać się cieplej niż przedtem i wyszłam w kierunku domu mojej przyjaciółki. Już kilka minut po wyjściu dało się odczuć, że pogoda znacznie się zmieniła niż kilka godzin temu. W pewnym momencie zaczęło padać i to był mój koniec. Parasolki nie miałam, nawet głupiego kaptura. Został jeszcze wielki kawał drogi do przejścia więc gwarantowane było, że przemoknę.
Weszłam na teren tej najgorszej dzielnicy i w tym momencie żałowałam, że się tu znalazłam. Co jakiś czas mijałam różne ciemne uliczki a w nich widziałam tylko cienie jakiś osób. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.Tak jakby ktoś całą siłą cisną o ziemię kilkoma butelkami od piwa i to gdzieś niedaleko mnie.
-Jednak lepiej gdybym została w domu.-pomyślałam, rozglądając się dookoła. Strasznie się bałam, dlatego szłam tak szybko jak tylko mogłam aby jak najszybciej znaleźć się w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Musiałam skręcić w małą, wąską i ciemną uliczkę. Nie było innej drogi. W przeciągu kilku sekund znalazłam się w połowie uliczki gdy nagle usłyszałam męski głos za mną.
-Taka drobna panienka nie powinna się sama kręcić w takiej okolicy.-powiedział mężczyzna. Niepewnie odwróciłam się. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Widziałam tylko zarysy jego sylwetki. Wysoki, raczej dobrze zbudowany więc silny, ale chyba pijany. Facet zaczął powoli zbliżać się do mnie, a ja postanowiłam się cofać w tył.
-Chyba mnie z kimś pan pomylił.- Nie stać było mnie na lepszy tekst w takiej sytuacji.
-Czyżby?-odpowiedział. Coraz szybciej się zbliżał, więc nie miałam innego wyjścia. Trzeba było uciekać, teraz! Ja zaczęłam biec, on też. Wybiegłam z tej uliczki i skręciłam w prawo, aby pobiec przez park. Myślałam, że tam będzie bezpieczniej, ale myliłam się. Gdy byłam już mniej więcej w samym środku parku zauważyłam, że ucichły kroki tego faceta. Stanęłam w miejscu, aby dokładnie się rozejrzeć. Nie widziałam nikogo. Zaczęłam iść spokojniej i próbowałam opanować swój oddech. Szłam dróżką przez park, został już tylko mały kawałek. W jednej chwili ktoś rzucił się na mnie z taką siłą, że przewróciłam się na ziemię. Domyśliłam się, że to ten sam facet przed którym uciekałam. Nie dość, że czuć było od niego alkohol to zaczął mnie obmacywać po piersiach. Byłam cholernie przerażona, próbowałam mu się wyrwać, ale na marne. Zaczęłam krzyczeć, a mężczyzna zaczął mnie całować po szyi i coraz niżej. Skoro nie mogłam go odepchnąć rękami to spróbowałam go kopnąć w czułe miejsce. Uwolniłam jedną nogę spod jego ciężaru i kopnęłam go tam gdzie zamierzałam. Udało się, facet zawył z bólu i odsunął się ode mnie. W jednej chwili wstałam i zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam. Usłyszałam z daleka krzyki tego gościa.
-Jeszcze Cię znajdę, dziwko!
Biegłam przez całą drogę, nie mogłam się opanować. Szlochałam, a deszcz ukrywał moje łzy. Przecież on mógł mnie zgwałcić! Wbiegłam po schodkach na werandę do domu Mari. Dobijałam się do drzwi, abym mogła schować się do środka. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się, a w nich stała Maria z uśmiechem na twarzy, lecz gdy zobaczyła mój wygląd i ogólnie w jakim stanie jestem to spoważniała.
-Matko! Ell, co się stało?!
___________________________________
Przepraszam, że tyle czekacie za rozdziałami, ale mam po prostu za dużo roboty...
Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł najgorzej.
Liczę na Wasze komentarze!