poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział dziewiąty: Nikt nie mógł mi pomóc.


Ellie

Dni mijały, a ja czułam się fatalnie. Mesut wyjechał do Niemiec, na zgrupowanie, a ja z racji tego, że studiuję to zostałam w Madrycie. Specjalnie brałam pełno dodatkowych zadań i projektów, aby mieć jak najmniej czasu na myślenie o tym co się zaszło pomiędzy mną i mamą. Oczywiście o pogrzebie i ogólnie o tym, że straciłam tatę też nie chciałam myśleć. 
Siedziałam na kanapie, przeglądałam swoje notatki z dzisiejszych zajęć, aż w pewnym momencie zauważyłam który dzisiaj jest. 
-Ehh, no tak. Początek listopada, a dokładnie siódmy... -Miałam tyle roboty, że całkowicie zapomniałam o swoich urodzinach. W sumie to dzięki mojej teraźniejszej sytuacji o nich zapomniałam. Jak byłam mała to rodzice zawsze w moje urodziny zabierali mnie do wesołego miasteczka, a jak podrosłam to przynosili mi rano kawałek ciasta, składali życzenia i co roku dawali nową zawieszkę do mojej bransoletki. Z tymi zawieszkami to była taka tradycja w pewnym sensie. Mówili, że będą dawać co roku kolejną, abym nigdy o nich nie zapomniała. Przeniosłam wzrok z notatek, zerknęłam na swój nadgarstek i wpatrywałam się przez chwilę w bransoletkę. Zawsze ją nosiłam, ale nikt nie wiedział, że to prezent od rodziców. Nawet mój chłopak tego nie wiedział.- No właśnie. Mesut, Maria i pozostali znajomi też zapomnieli. Gdyby pamiętali to by chociaż zadzwonili.- mówiłam dalej sama do siebie i pokręciłam głową. Po chwili pomyślałam, że skoro są moje urodziny, to powinnam coś zmienić chociażby w swoim wyglądzie. Ruszyłam się z kanapy, zostawiłam wszystkie książki na stoliku, wzięłam trochę kasy, założyłam cienki płaszcz i wyszłam z domu. To była dość spontaniczna decyzja i jeszcze nie wiedziałam gdzie pójść, ale w końcu zdecydowałam się na fryzjera. Byłam już na odpowiedniej ulicy i kierowałam się do najlepszego fryzjera w mieście. Oczywiście, tak sądziła Maria, więc postanowiłam jej zaufać. Szłam sobie spacerkiem, aż nagle zauważyłam idącą w moją stronę przyjaciółkę.
-Na zajęciach prawie wcale się nie odzywała, to pewnie też zapomniała moich urodzinach.- pomyślałam, gdy hiszpanka była już przy mnie.
-Hej, właśnie do Ciebie zmierzałam i chciałam Cię z domu wyciągnąć.- powiedziała.
-No, cześć. Tak się składa, że mam już plany.
-Dobra, przejdźmy do chwili gdy rzucam Ci się na szyję i składam Ci życzenia. Wszystkiego najlepszego!-powiedziała i tak jak mówiła, rzuciła mi się na szyję.- Pewnie myślałaś, że zapomniałam.- dodała gdy oderwała się ode mnie.
-Tak właściwie to ja sama zapomniałam.- odpowiedziałam, nie wiem czemu, ale lekko zakłopotana.
-No nie dziwię Ci się, ciągle bierzesz pełno projektów, zadań itp.
-Maria, muszę iść bo...- Chciałam ciągnąć dalej, ale ona mi przerwała.
-Czekaj, czekaj! Jak dam Ci prezent to dopiero wtedy pójdziesz!- mówiąc to zaczęła szperać w swojej torebce.- Proszę i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.- Uśmiechnęła się i podała mi wizytówkę z nazwą, adresem i numerem telefonu do salonu kosmetycznego. 
-No dzięki, ale co ja mam z tym zrobić?- spytałam.
-Idź pod wskazany adres i zobaczysz.
-Niech Ci będzie.- odparłam z lekką obojętnością.
-Wiem, że nie lubisz takich rzeczy, ale nie marudź i idź tam, najlepiej teraz.- poleciła.
-Dobra, pójdę, ale teraz muszę lecieć gdzieś indziej.- powiedziałam i pożegnałam się z przyjaciółką.
-Tylko wiesz... Jak nie ma tu Mesuta, to nie znaczy, że masz szukać sobie zastępcy!- krzyknęła przez śmiech.
-Tak, tak. Trzymaj się, pa.- odparłam i zaczęłam iść dalej w stronę salonu fryzjerskiego. Jeszcze nie wiedziałam co dokładnie chcę zrobić z włosami. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwszy zapach który poczułam to zapach lakieru do włosów. Podeszłam do kobiety siedzącej za czymś w stylu biurka i spytałam się czy dałoby radę zrobić coś z moimi włosami, na co ona odpowiedziała, że oczywiście zaraz zajmie się mną fryzjerka.
Jakąś godzinę później wyszłam z pofarbowanymi lub rozjaśnionymi końcówkami włosów, czyli tak zwane ombre hair, na kolor przypominający blond. Moje małe loczki naprawdę ładnie wyglądały pofarbowane na taki kolor. Nie był on zbyt rażący, raczej taki przyciemniony odcień blondu. Przyznam, że pierwszy raz wyszłam od fryzjera całkowicie zadowolona. Zawsze coś mi nie pasowało, a teraz mi się spodobało. No to teraz nadszedł czas, aby odwiedzić ten salon kosmetyczny. W przeciwnym razie Maria by się wkurzyła, że tam nie byłam.
Nie mogłam znaleźć tej ulicy gdzie miałam dojść więc spytałam jakąś kobietę, a ona mniej więcej powiedziała jak powinnam pójść i w końcu doszłam. Jak się okazało Maria zapłaciła za manicure i pedicure. Pewnie nie wiedziała, że nie przepadam za malowaniem paznokci, ale to w końcu jej prezent dla mnie więc się "poświęcę". Manikiurzystka od razu zabrała się do roboty. Zaproponowała, że na paznokciach u dłoni będzie kolor w stylu miętowego, a na paznokciach u stóp czarny. Nie protestowałam, a ona zaczęła robić to co do niej należy.
-Jedna godzina u fryzjera, druga u manikiurzystki, nawet fajnie spędzone urodziny. Tylko szkoda, że bez Mesa...-pomyślałam gdy otwierałam zamek do drzwi do mieszkania. Weszłam, zdjęłam płaszcz, buty i obejrzałam w lustrze swoje włosy.-Hm... Opłacało się pójść do fryzjera i zapłacić nie małą sumkę za taką zmianę.- Wzięłam telefon do ręki, aby upewnić się czy Mesut nie napisał sms'a lub czy nie zadzwonił. Tak jak myślałam, żadnej nowej wiadomości, ani nie odebranych połączeń.
-Ehh, w końcu to piłkarz. Zapewne ma coś ważnego do roboty i zapomniał.-usprawiedliwiałam go w myślach. Wiedziałam, że dziś jest mecz Reprezentacji Niemiec i że on gra, ale i tak gdzieś tam w środku było mi smutno. Starał się codziennie dzwonić, albo chociaż napisać. Dziś żadnej z tych rzeczy nie zrobił, ale nie chciałam tracić czasu na takie myślenie i jeszcze większe zasmucanie siebie więc w kuchni zaparzyłam sobie herbatę i wróciłam na kanapę do swoich notatek, które leżały dokładnie tak samo jak je zostawiłam przed wyjściem. Ostatnią rzeczą, którą zrobiłam przed nauką było napisanie do Mari, że już wróciłam od kosmetyczki i nawet ładnie wyglądają moje pazurki.
Ostatecznie moja nauka nie trwała zbyt długo, bo przyjaciółka po około 20 minutach zadzwoniła do mnie z propozycją abym do niej wpadła i z nią pogadała.
-No proszę no! Będzie fajnie.-powiedziała.
-Muszę?-spytałam z niechęcią. Może i były to moje urodziny, ale mi i tak się nie chciało ruszać z domu.
-Tak, musisz!
-Dziś jest mecz i chciałabym go obejrzeć. Sama, w domu A po drugie to potrzebuję "wyciszenia" po ostatnich zdarzeniach.-odparłam. Po chwili doszłam do wniosku, że może troszeczkę byłam za ostra.
-Jak chcesz wyciszenia to idź na zakonnice! A co do meczu to daj spokój, obejrzymy go razem u mnie. Ogólnie to musimy pogadać na "te" tematy.-odpowiedziała. Jeśli Maria wspominała coś o "tych" tematach to mówiła o chłopakach albo o seksie. Bardzo lubiłam nasze wspólne rozmowy na te ciekawe tematy.
-Mmm, no dobra. Przyjedziesz po mnie czy coś? Wiesz, jest już chyba około 20 a Ty mieszkasz na uboczu...
-Sorry, maleńka. Samochód mi nawalił, a do Sergio nie zadzwonię.
-Wspomniałaś o Sergio, czy ja czegoś nie wiem? Przyznaj się!-powiedziałam prawie się śmiejąc, ale zachowałam odpowiednią powagę.
-Jak będziesz to pogadamy, czekam.-odparła i rozłączyła się. Nie miałam wyboru więc musiałam ubrać się cieplej niż przedtem i wyszłam w kierunku domu mojej przyjaciółki. Już kilka minut po wyjściu dało się odczuć, że pogoda znacznie się zmieniła niż kilka godzin temu. W pewnym momencie zaczęło padać i to był mój koniec. Parasolki nie miałam, nawet głupiego kaptura. Został jeszcze wielki kawał drogi do przejścia więc gwarantowane było, że przemoknę.
Weszłam na teren tej najgorszej dzielnicy i w tym momencie żałowałam, że się tu znalazłam. Co jakiś czas mijałam różne ciemne uliczki a w nich widziałam tylko cienie jakiś osób. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.Tak jakby ktoś całą siłą cisną o ziemię kilkoma butelkami od piwa i to gdzieś niedaleko mnie.
-Jednak lepiej gdybym została w domu.-pomyślałam, rozglądając się dookoła. Strasznie się bałam, dlatego szłam tak szybko jak tylko mogłam aby jak najszybciej znaleźć się w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Musiałam skręcić w małą, wąską i ciemną uliczkę. Nie było innej drogi. W przeciągu kilku sekund znalazłam się w połowie uliczki gdy nagle usłyszałam męski głos za mną.
-Taka drobna panienka nie powinna się sama kręcić w takiej okolicy.-powiedział mężczyzna. Niepewnie odwróciłam się. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Widziałam tylko zarysy jego sylwetki. Wysoki, raczej dobrze zbudowany więc silny, ale chyba pijany. Facet zaczął powoli zbliżać się do mnie, a ja postanowiłam się cofać w tył.
-Chyba mnie z kimś pan pomylił.- Nie stać było mnie na lepszy tekst w takiej sytuacji.
-Czyżby?-odpowiedział. Coraz szybciej się zbliżał, więc nie miałam innego wyjścia. Trzeba było uciekać, teraz! Ja zaczęłam biec, on też. Wybiegłam z tej uliczki i skręciłam w prawo, aby pobiec przez park. Myślałam, że tam będzie bezpieczniej, ale myliłam się. Gdy byłam już mniej więcej w samym środku parku zauważyłam, że ucichły kroki tego faceta. Stanęłam w miejscu, aby dokładnie się rozejrzeć. Nie widziałam nikogo. Zaczęłam iść spokojniej i próbowałam opanować swój oddech. Szłam dróżką przez park, został już tylko mały kawałek. W jednej chwili ktoś rzucił się na mnie z taką siłą, że przewróciłam się na ziemię. Domyśliłam się, że to ten sam facet przed którym uciekałam. Nie dość, że czuć było od niego alkohol to zaczął mnie obmacywać po piersiach. Byłam cholernie przerażona, próbowałam mu się wyrwać, ale na marne. Zaczęłam krzyczeć, a mężczyzna zaczął mnie całować po szyi i coraz niżej. Skoro nie mogłam go odepchnąć rękami to spróbowałam go kopnąć w czułe miejsce. Uwolniłam jedną nogę spod jego ciężaru i kopnęłam go tam gdzie zamierzałam. Udało się, facet zawył z bólu i odsunął się ode mnie. W jednej chwili wstałam i zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam. Usłyszałam z daleka krzyki tego gościa.
-Jeszcze Cię znajdę, dziwko!
Biegłam przez całą drogę, nie mogłam się opanować. Szlochałam, a deszcz ukrywał moje łzy. Przecież on mógł mnie zgwałcić! Wbiegłam po schodkach na werandę do domu Mari. Dobijałam się do drzwi, abym mogła schować się do środka. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się, a w nich stała Maria z uśmiechem na twarzy, lecz gdy zobaczyła mój wygląd i ogólnie w jakim stanie jestem to spoważniała.
-Matko! Ell, co się stało?!
___________________________________
Przepraszam, że tyle czekacie za rozdziałami, ale mam po prostu za dużo roboty...
Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł najgorzej.
Liczę na Wasze komentarze!

4 komentarze:

  1. Sergio ją chciał zgwałcić? xD powiedz tak, powiedz tak xD Rozdział świetny a Ellie ma urdodziny dzień po mnie ;3 Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 Czekam na kolejny. Biedna Ellie ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, tutaj to mnie zaskoczyłaś. Ciekawy rozdział, już nie mogę się doczekać następnego i jestem ciekawa czy Ozil zadzwoni do El z życzeniami czy może zapomniał?

    OdpowiedzUsuń