Mesut
Staliśmy w deszczu wpatrując się jak czwórka facetów zakopuje trumnę. Przyszło dużo ludzi, zapewne większość z nich to rodzina. Mama Ellie powiedziała, że mamy przyjechać do jej domu.
-Szkoda, że w takich okolicznościach poznasz moją rodzinę.- powiedziała moja dziewczyna. Wsiadaliśmy do taksówki, a ja nadal widziałem jak co jakiś czas łzy spływają jej po policzkach. Wiem, że było jej trudno, ale nie może przecież przez cały czas myśleć o jednym. Nie wiedziałem co mam zrobić, aby poczuła się lepiej. W tej chwili czułem się bezradny.
Ellie
Od samego ranka, myślałam o jednym. Męczyło mnie już to, chciałam znaleźć się w domu, w Madrycie, zasnąć, a później obudzić się jakby to wszystko było tylko złym snem. Niestety, to była szara rzeczywistość.
-Jesteś gotowy poznać część mojej rodziny?- spytałam piłkarza. Staliśmy na chodniku, wszyscy goście byli już wewnątrz domu. Wiadome było, że skoro pojawimy się ostatni to fakt, że mam chłopaka zrobi sensację.
-Jak najbardziej.- odparł gdy ruszyliśmy w stronę drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, nie trzeba było dzwonić dzwonkiem, czy pukać, drzwi były otwarte. No tak, pewnie mamie się nie chciało co chwilę podchodzić do drzwi i otwierać każdemu po kolei. Zdjęłam płaszcz, odwiesiłam i powoli ruszyłam ciągnąc za sobą piłkarza do salonu. Do domu przyjechała tylko najbliższa rodzina, czyli kilka cioci, wujkowie i kuzynostwo. Myślałam, że do salonu wejdziemy niezauważeni. Niestety, wychodząc z przedpokoju natknęliśmy się na mojego kuzyna Pawła. 18-latek, brunet, wysoki. Interesował się piłką i tak się składa, że ligą hiszpańską. Zastanawiałam się, czy rozpozna Mesuta. Bawił mnie fakt, że jeżeliby go rozpoznał to musiałby mówić z nim po niemiecku lub w ostateczności po angielsku, bo hiszpańskiego nie znał wcale, a mój kuzyn niemiecki zna słabo, więc zostaje tylko angielski. Stanęliśmy naprzeciw Pawła, nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście on przerwał ciszę.
-Cześć, Ellie!-rzucił i przytulił mnie.- Współczuję Ci, co do taty. A tak ogólnie to widać, że Twoja mama się nie trzyma.
-Ehh, dzięki.- odpowiedziałam.Wiedziałam, że będę musiała na spokojnie pogadać z mamą.-To mój chłopak.- wskazałam na niego. Chciałam wypowiedzieć jego imię, ale mój kuzyn już się domyślił i nie pozwolił mi dokończyć zdania.
-Mesut Özil, prawda? Piłkarz Realu Madryt. To niesamowite, że jesteście razem!-odparł Paweł mówiąc po angielsku.-No nie, nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego.- Chłopak podał rękę i przywitał się z piłkarzem. -Dobra, chodźmy. Wszyscy czekają na Was.
-Na "nas"? Przecież, tylko mama wiedziała, że jesteśmy razem bo jej powiedziałam, krótko przed rozpoczęciem pogrzebu.-wtrąciłam, mówiąc w ojczystym języku.
-Ee, to znaczy... Coś jej się wymsknęło chwilę temu, że masz kogoś, ale nie powiedziała kogo.-odpowiedział z zakłopotaniem Paweł.- Dobra, chodźmy już.- odparł po chwili ciszy i ruszyliśmy dalej, do salonu gdzie siedziała moja rodzina.
-Przygotuj się, będzie ciekawie.- powiedziałam do mojego chłopaka po niemiecku, a on tylko skinął głową.
Pół godziny później, siedzieliśmy razem ze wszystkimi. Oczywiście, uprzedziłam ich, że Mesut nie zna naszego języka. Myślałam, że moja kuzynka, Marta odwali jakąś scenę gdy zobaczy, że w końcu mam chłopaka i to nie byle jakiego, ale na szczęście siedziała cicho. Paweł wyjaśnił, że przyprowadziłam do domu piłkarza. Trochę męczące było to, że gdy ciocia chciała się o coś zapytać Mesuta, to ja musiałam tłumaczyć to na niemiecki, wtedy on odpowiadał po niemiecku i znów tłumaczyłam to na polski. Najważniejszy był fakt, że nikt nie miał nic przeciwko, że mój chłopak nie umie mówić po polsku. Traktowali go jak przyjaciela, którego znali od dawna.
-Muszę iść pogadać z mamą, a teraz wyszła do kuchni, więc mam szansę.- powiedziałam do Niemca i dałam mu buziaka w polik.- Jakby co to mów po angielsku, mniej więcej młodzież zrozumie.- dodałam, posłałam mu uśmiech i ruszyłam w stronę kuchni. Musiałam wyjaśnić z matką kilka spraw.
Weszłam do kuchni i poczułam to czego nie powinnam czuć w tej chwili. W całym pomieszczeniu śmierdziało wódką. Weszłam dalej i zobaczyłam ją. Stała przy szafce i piła. Od razu się zdenerwowałam i podeszłam bliżej.
-Co Ty do cholery robisz?!- krzyknęłam do niej.
-Nie widzisz? Idź stąd.- powiedziała i ponownie przyłożyła do ust butelkę z wódką.
-Nie, nie pójdę. Jesteś w ciąży, nie możesz pić!- Chciałam zabrać tą buteleczkę, lecz odsunęła się i piła dalej nie zważając na moje słowa.
-Nie ma już żadnej pieprzonej ciąży!- wykrzyczała i spojrzała mi w oczy. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać, a ja byłam w szoku.
-Co?! Jak to nie ma już żadnej ciąży?! Co ty zrobiłaś?- Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
-A jak myślisz? W tajemnicy przed Twoim ojcem ją usunęłam. To nie miało sensu. Zamierzałam mu powiedzieć o tym co zrobiłam, ale już nie zdążyłam.- powiedziała i dalej zaczęła popijać, jakby bała się, że wytrzeźwieje.
-Jak mogłaś?-spytałam. W tym momencie byłam na nią wściekła, nie wierzyłam, że moja matka mogła coś takiego zrobić.
-Normalnie, nie chciałam tego dziecka. W sumie dobrze, że to zrobiłam. Miałabym zostać sama z tym dzieciakiem, bo Ty oczywiście teraz mieszkasz w Madrycie, z tym swoim kolesiem. Dbasz tylko o siebie, a mnie byś tu zostawiła.- powiedziała już całkowicie pijana. Jak ona mogła doprowadzić siebie do takiego stanu w dniu pogrzebu jej męża?! I jeszcze powiedziała, że jestem egoistką, a przecież sama mnie tam wysłała! Nie mogłam już wytrzymać, więc odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
-Wiedziałam, że mnie zostawisz! A idź w cholerę, nie chcę Cie widzieć!- wykrzyczała, gdy ja już byłam na przedpokoju i ubierałam płaszcz. Nie chciałam dłużej jej widzieć, jak ona mogła coś takiego zrobić i jeszcze powiedzieć, że jej córka jest egoistką?!
-Hej, co się stało?- odezwał się, znajomy, męski głos. Stał przy mnie i swoim kciukiem wytarł łzę, która spłynęła mi po policzku.
-Proszę, zabierz mnie do domu.- powiedziałam, a w odpowiedzi piłkarz przygarnął mnie do siebie.
-Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał.
Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Skoro ona już mnie nie chce to nie będę zostawać na siłę. Nie chciałam jej znać, nie po tym co zrobiła...
________________________________
Przepraszam, że tak długo piszę te rozdziały, ale mam coś w stylu braku weny. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Komentujcie!
-Cześć, Ellie!-rzucił i przytulił mnie.- Współczuję Ci, co do taty. A tak ogólnie to widać, że Twoja mama się nie trzyma.
-Ehh, dzięki.- odpowiedziałam.Wiedziałam, że będę musiała na spokojnie pogadać z mamą.-To mój chłopak.- wskazałam na niego. Chciałam wypowiedzieć jego imię, ale mój kuzyn już się domyślił i nie pozwolił mi dokończyć zdania.
-Mesut Özil, prawda? Piłkarz Realu Madryt. To niesamowite, że jesteście razem!-odparł Paweł mówiąc po angielsku.-No nie, nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego.- Chłopak podał rękę i przywitał się z piłkarzem. -Dobra, chodźmy. Wszyscy czekają na Was.
-Na "nas"? Przecież, tylko mama wiedziała, że jesteśmy razem bo jej powiedziałam, krótko przed rozpoczęciem pogrzebu.-wtrąciłam, mówiąc w ojczystym języku.
-Ee, to znaczy... Coś jej się wymsknęło chwilę temu, że masz kogoś, ale nie powiedziała kogo.-odpowiedział z zakłopotaniem Paweł.- Dobra, chodźmy już.- odparł po chwili ciszy i ruszyliśmy dalej, do salonu gdzie siedziała moja rodzina.
-Przygotuj się, będzie ciekawie.- powiedziałam do mojego chłopaka po niemiecku, a on tylko skinął głową.
Pół godziny później, siedzieliśmy razem ze wszystkimi. Oczywiście, uprzedziłam ich, że Mesut nie zna naszego języka. Myślałam, że moja kuzynka, Marta odwali jakąś scenę gdy zobaczy, że w końcu mam chłopaka i to nie byle jakiego, ale na szczęście siedziała cicho. Paweł wyjaśnił, że przyprowadziłam do domu piłkarza. Trochę męczące było to, że gdy ciocia chciała się o coś zapytać Mesuta, to ja musiałam tłumaczyć to na niemiecki, wtedy on odpowiadał po niemiecku i znów tłumaczyłam to na polski. Najważniejszy był fakt, że nikt nie miał nic przeciwko, że mój chłopak nie umie mówić po polsku. Traktowali go jak przyjaciela, którego znali od dawna.
-Muszę iść pogadać z mamą, a teraz wyszła do kuchni, więc mam szansę.- powiedziałam do Niemca i dałam mu buziaka w polik.- Jakby co to mów po angielsku, mniej więcej młodzież zrozumie.- dodałam, posłałam mu uśmiech i ruszyłam w stronę kuchni. Musiałam wyjaśnić z matką kilka spraw.
Weszłam do kuchni i poczułam to czego nie powinnam czuć w tej chwili. W całym pomieszczeniu śmierdziało wódką. Weszłam dalej i zobaczyłam ją. Stała przy szafce i piła. Od razu się zdenerwowałam i podeszłam bliżej.
-Co Ty do cholery robisz?!- krzyknęłam do niej.
-Nie widzisz? Idź stąd.- powiedziała i ponownie przyłożyła do ust butelkę z wódką.
-Nie, nie pójdę. Jesteś w ciąży, nie możesz pić!- Chciałam zabrać tą buteleczkę, lecz odsunęła się i piła dalej nie zważając na moje słowa.
-Nie ma już żadnej pieprzonej ciąży!- wykrzyczała i spojrzała mi w oczy. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać, a ja byłam w szoku.
-Co?! Jak to nie ma już żadnej ciąży?! Co ty zrobiłaś?- Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
-A jak myślisz? W tajemnicy przed Twoim ojcem ją usunęłam. To nie miało sensu. Zamierzałam mu powiedzieć o tym co zrobiłam, ale już nie zdążyłam.- powiedziała i dalej zaczęła popijać, jakby bała się, że wytrzeźwieje.
-Jak mogłaś?-spytałam. W tym momencie byłam na nią wściekła, nie wierzyłam, że moja matka mogła coś takiego zrobić.
-Normalnie, nie chciałam tego dziecka. W sumie dobrze, że to zrobiłam. Miałabym zostać sama z tym dzieciakiem, bo Ty oczywiście teraz mieszkasz w Madrycie, z tym swoim kolesiem. Dbasz tylko o siebie, a mnie byś tu zostawiła.- powiedziała już całkowicie pijana. Jak ona mogła doprowadzić siebie do takiego stanu w dniu pogrzebu jej męża?! I jeszcze powiedziała, że jestem egoistką, a przecież sama mnie tam wysłała! Nie mogłam już wytrzymać, więc odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
-Wiedziałam, że mnie zostawisz! A idź w cholerę, nie chcę Cie widzieć!- wykrzyczała, gdy ja już byłam na przedpokoju i ubierałam płaszcz. Nie chciałam dłużej jej widzieć, jak ona mogła coś takiego zrobić i jeszcze powiedzieć, że jej córka jest egoistką?!
-Hej, co się stało?- odezwał się, znajomy, męski głos. Stał przy mnie i swoim kciukiem wytarł łzę, która spłynęła mi po policzku.
-Proszę, zabierz mnie do domu.- powiedziałam, a w odpowiedzi piłkarz przygarnął mnie do siebie.
-Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał.
Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Skoro ona już mnie nie chce to nie będę zostawać na siłę. Nie chciałam jej znać, nie po tym co zrobiła...
________________________________
Przepraszam, że tak długo piszę te rozdziały, ale mam coś w stylu braku weny. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Komentujcie!
Szkoda mi Ellie :< Ale dobrze, ze ma przy sobie Mesuta.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :*
pisz dalej ;D co dwie glowy to nie jedna nie kuzyneczko?:P czekam na ciag dalszy, moze wykorzystasz nasze pomysly ;D
OdpowiedzUsuńWspółczuje Ellie, bardzo dobrze, że ma Mesuta.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny kociaku. <3