czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział szenstasty : Zawsze może być lepiej.


Ellie

- O matko. - powiedziałam sama do siebie spoglądając na budzik postawiony przy łóżku. Była 11:00. Straszny ból głowy nie pozwolił mi szybko się podnieść z łóżka. Powolnym ruchem wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, opierając się o umywalkę i  spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Co ja zrobiłam... - wypowiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Stanęłam przy ścianie i osunęłam się na ziemię. Łzy spływały mi po twarzy, miałam ochotę krzyczeć. Jedną dłoń trzymałam we włosach, a druga wycierała z policzka łzy.
Przecież to nie było zamierzone, nie myślałam normalnie, trzeźwo. To nie byłam prawdziwa ja, tylko alkohol. Na szczęście skończyło się na pocałunkach i dotyku.
Gdy już się opanowałam, wstałam i postanowiłam się przebrać. Nie wyciągnęłam ubrań z walizki, więc otworzyłam ją i wyjęłam moje ulubione dżinsy.
Powoli wciągałam je na nogi i nagle zrozumiałam, że coś jest nie tak...
- Co do cho... - Nie mogłam ich dopiąć, co wydało mi się dziwne. Zawsze je dopinałam, zawsze! A teraz nagle nie? Co się zmieniło? Aż tak przytyłam od tamtego tygodnia, gdy ostatni raz miałam je na tyłku?
Zakryłam usta dłonią bo do głowy przyszedł mi tylko jeden powód dlaczego nie mogę ich zapiąć. Podeszłam do dużego lustra przy szafie i spojrzałam na siebie. Przede wszystkim oglądałam brzuch. Wydawał się troszeczkę okrąglejszy niż zwykle.
Usiadłam na łóżku. Byłam w lekkim szoku, ale musiałam przypomnieć sobie kiedy powinnam mieć "kobiece dolegliwości".
Minęło kilka minut, aż oprzytomniałam. Byłam na 99% pewna, że to jest to o czym myślę. Jeśli miałam rację to chyba należałoby wrócić do Madrytu i wszystko naprawić...
Zebrałam wszystkie moje rzeczy, które gdzieś tam się walały po apartamencie i wpakowałam do walizki. Gdy już wszystko było spakowane, włączyłam laptopa aby kupić bilet lotniczy do Madrytu.
Skoro miałam już bilet to pozostało tylko wyjść się z hotelu i pojechać taksówką na lotnisko.
Czekałam przy ladzie na kogokolwiek, aby móc się wymeldować. Jakieś sto razy dzwoniłam małym dzwoneczkiem, stojącym na ladzie. Dopiero po około 10 minutach przyszła starsza kobieta, ubrana w granatową spódniczkę z logo hotelu i białą koszule. Spodziewałam się, że będzie to trwało dłużej, ale się myliłam. Złożyłam ostatni podpis, złapałam za rączkę od walizki.
Czekałam na taksówkę, ale mój spokój zakłócił jakiś facet biegnący w moją stronę. Miał założoną czarną czapkę bejsbolową, która zasłaniała jego twarz tak, że nie mogłam rozpoznać z daleka kto to. Z początku strach mnie obleciał, że jakiś facet chce mnie okraść czy coś w tym stylu, ale gdy zwolnił rozpoznałam kto to. Dżinsy, szara koszulka i bejsbolówka. Tak, to Marcin. Tylko jego mi tu brakowało.
Zatrzymał się przy mnie, a ja nerwowo zaczęłam przytupywać nogą.
- Chyba musimy pogadać... - zaczął.
- Nie mamy o czym.
- Wracasz do Hiszpanii?
- Nie muszę ci się spowiadać z tego gdzie jadę. - odparłam i spojrzałam na zegarek w komórce. Taksówka powinna zaraz tu być.
- Czyli tak. Sorry, za wczoraj.
- Myślisz, że powiesz "sorry" i sprawa załatwiona? Jak mogłeś? Przecież wiesz, że mam chłopaka. - powiedziałam, wystarczająco już wkurzona.
- Zachowałem się jak palant, wiem.
- Zapomnijmy o tym co się stało.
- Chyba tak będzie najlepiej. - potwierdził.
- A teraz sorry, ale czeka na mnie taksówka. - powiedziałam i wyminęłam go, a taksówkarz wysiadł i otworzył bagażnik abym mogła wsadzić walizkę. Gdy wsiadałam do taksówki zauważyłam, że Marcin wpatruje się gdzieś przed siebie. Spojrzałam w tym samym kierunku. Stała tam dziewczyna i uśmiechała się do niego. No proszę, ja mu dałam kosza, a on już znalazł kolejną. Tupet to on ma.
- Dupek. - powiedziałam z taksówki, a on otworzył usta jakby nie wiedział co powiedzieć i taksówka ruszyła w stronę lotniska.
Czas wrócić do domu, powiedziałam sobie w myślach wsiadając do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Nie chciałam układać sobie historyjki jak powinna wygląda rozmowa z Mesutem. Zanim dotrę do domu, to odwiedzę lekarza, tak sobie ustaliłam. Muszę sprawdzić, czy to co sama stwierdziłam jest prawdą...
- Jakoś to będzie. Musi. - wymamrotałam.
_________________________________
Wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale nie miałam czasu. Wiecie, koniec roku, trzeba było się uczyć na lepsze oceny.
Rozdział krótki co znaczy, że w ciągu kilku następnych dni pojawi się nowy rozdział!

Czekam na komentarze! :) 

sobota, 4 maja 2013

Rozdział piętnasty: Alkohol miesza w głowie.


Dwa dni później, Ellie

Zatrzymałam się w hotelu nad morzem. Siedziałam na balkonie, który jest częścią apartamentu. Akurat był piękny zachód słońca.
Obserwowałam ludzi znajdujących się na plaży. Niektórzy się kłócili, jedni przytulali, kolejni byli w wodzie. Przez przypadek powróciłam myślami do Madrytu. Wiem, że zachowałam się jak jakaś gówniara wyjeżdżając tak nagle, ale potrzebowałam tego. Przynajmniej teraz choć trochę odpocznę. W końcu odgoniłam te myśli, to nie jest najlepsza pora na użalanie się nad sobą. Przecież za jakąś godzinę spotkam się ze starymi znajomymi z Polski, więc nie chcę się zasmucać. Na samą myśl o naszej starej ekipie, uśmiechnęłam się. Z nimi zawsze coś się działo. Imprezy, wspólne wyjazdy, znów imprezy, było wesoło i trochę nieodpowiedzialnie.
Ruszyłam się z balkonu, aby się przebrać. Z przyzwyczajenia sięgnęłam do kieszeni spodni aby sprawdzić komórkę, lecz nic nowego się nie pojawiło. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń, nic.
Czekałam przed hotelem na znajomych. Po chwili przed mną zaparkował duży, granatowy samochód z którego wyskoczyli moi znajomi. Od razu się na mnie rzucili.
-Heeej!-okrzyknęli chórem, gdy skończyliśmy się przytulać. Zauważyłam kilka zmian wśród naszej paczki. Moja stara przyjaciółka, a zarazem jedna z odważniejszych i śmielszych osób w grupie, Emilia, przefarbowała włosy z czarnych na czerwone. W takich włosach wygląda naprawdę nieźle, ale moja uwagę przykuł ktoś inny.
-Kto to?-wskazałam głową na chłopaka opierającego się o drzwi samochodu. Czarne włosy, ciemne oczy, wysportowany, wysoki z tatuażem na ramieniu.Na pierwszy rzut oka wydaje się cichy i spokojny, nie pasujący do nas, ale kto wie?
-Aaa, to nowy członek naszej ekipy, Marcin. Ma podobnie narąbane w głowie jak Ty zanim wyjechałaś i nas zostawiłaś.- odezwał się Filip.
-Nie psuj atmosfery.-wtargnęła Patrycja, gdy ja chciałam odpowiedzieć i szturchnęła go łokciem w bok.
-Dobra, dobra. Chciałem tylko sprawdzić czy Ellie jest jeszcze taką Ellie, jak kiedyś.-odparł. To prawda, pełno zgryźliwości w naszych wypowiedziach, ale na tym to polegało. Nikt nie liczył się z uczuciami innych przez co mogliśmy się nieźle bawić, a i tak nadal się kochaliśmy jak rodzina.
-Przecież Ellie ma chłopaka, więc nie jest taka jak wcześniej. Nie masz co do niej startować.-powiedziała Emilia do Filipa.
-Bartek, zrób coś aby znaleźli sobie inny temat do rozmowy.-szepnęłam do drugiego chłopaka z naszej paczki.
-Co powiecie na imprezę?-posłuchał mojej prośby i krzyknął tak, że wszyscy zamilkli i przestali się kłócić o to czy się zmieniłam, czy nie.
-Chodźmy!

Była 23, a my już bawiliśmy się całkiem nieźle w klubie. W końcu, po długiej zabawie na parkiecie, usiedliśmy przy barze, który obsługiwał nasz stary znajomy.
-To jak? W końcu czas na nasze zawody, kto wypije więcej i nie wymięknie.
-Ja odpadam!-odparła Patrycja.-Jutro muszę być przytomna bo mam rozmowę kwalifikacyjną.
-Taa, ciekawe kto Cię przyjmie do pracy ze świeżym kolczykiem w wardze, w nosie i z tatuażem na nadgarstku?-odparł Filip.
-Zamknij się. Marcin, a Ty?-spytała Patrycja.
-Sorry, ja też odpadam.
-Jak chcecie. Dobra, to Ellie, Emilia, Bartek i ja. Zobaczymy kto tym razem pęknie jako pierwszy.-powiedział Filip, a barman podał nam pełne kieliszki. W tym czasie Patrycja zaciągnęła Marcina aby z nią zatańczył.
Po kilku chwilach zakończyliśmy nasze zawody. Oczywiście wygrał Filip, na drugim miejscu byłam ja, na trzecim Emilia, a ostatni był Bartek, który zrezygnował po trzech kieliszkach. 

Po godzinie zmieniliśmy klub bo zaczynało się nam nudzić. Postanowiliśmy pójść do klubu gdzie akurat odbywała się impreza tematyczna, dokładnie lata osiemdziesiąte. Warunkiem wejścia były stroje pochodzące z tamtych lat, których niestety nie mieliśmy na sobie, ale uratował nas Marcin. Miał znajomości dzięki którym weszliśmy. Słychać było typową muzykę z tamtych lat. 
-Chodźmy zatańczyć do wolniejszej muzyki, zanim alkohol uderzy nam do głów.-odparła Emilia i pociągnęła za sobą Bartka. Przyznam, że ładnie ze sobą wyglądali jak tak tańczyli.
-Mam wrażenie, że sądzisz, że nie pasuje do was.-powiedział Marcin gdy zostaliśmy sami, a nasi przyjaciele tańczyli.
-To masz dobre wrażenie.-odparłam nie patrząc mu w oczy.
-Daj mi szanse i udowodnię Ci, że się mylisz.-Wyciągnął rękę w moją stronę jakby prosił mnie do tańca.
-Nie, ja nie tańczę wolnego. Nie umiem.-odpowiedziałam stanowczo.
-Ja będę prowadził, chodź.
Znaleźliśmy się wśród tańczących par. Ja i Marcin byliśmy do siebie przytuleni i tak tańczyliśmy do bardzo powolnej piosenki. Alkohol chyba powoli zaczynał działać bo nigdy nie lubiłam tańczyć do czegoś takiego, ale teraz mi to nie przeszkadzało, dziwne. Musiałam skupić się na tym, aby nie poczuć niczego do Marcina, bo przecież mam chłopaka. 
Co jakiś czas widziałam w tłumie Emilie z Bartkiem, ale od dłuższego czasu jej nie widziałam. Zawsze czułam się trochę odpowiedzialna za nią, bo jest o rok młodsza niż my więc nie chcę aby popełniła jakieś głupstwo po pijaku. Zaczęłam się rozglądać, na co Marcin odparł:
-Nie szukaj Emilii, jest teraz z Bartkiem.-Na co ja tylko przytaknęłam. Wiadomo o co mu chodziło z tym, że ona jest teraz z nim. Alkohol sprawił, że nie przejmowałam się tym i oddałam się tańcu i w pełni trzeźwemu i przystojnemu Marcinowi. 
W pewnym momencie ręka chłopaka zjechała z moich pleców na mój tyłek. O dziwo mi to nie przeszkadzało. Zamiast zabrać jego rękę to przycisnęłam go do siebie jeszcze bardziej. 
-Chodźmy stąd, co Ty na to?-szepnął mi do ucha, na co ja przytaknęłam. Złapał mnie za rękę i szliśmy pomiędzy tańczącymi w stronę wyjścia. Gdy już wyszliśmy odezwał się:
-Mieszkam niedaleko.
Byliśmy na miejscu, w jego mieszkaniu. Alkohol w pełni uderzył mi do głowy i nie mogłam normalnie myśleć, nie kontrolowałam tego co się dzieje. 
W jednej chwili chłopak stanął przed mną i przycisnął mnie do ściany całując. Jedną rękę trzymał na mojej szyi, a drugą rozpinał moją koszulę w kratę. Nie odepchnęłam go tylko poddałam się pocałunkom. Chwile później znaleźliśmy się na łóżku, a moja koszula i bluzka, którą miałam pod nią, były na ziemi. On był nad mną, a ja pod nim. Jego koszulka po chwili wylądowała na ziemi, a ja mogłam podziwiać jego klatkę piersiową. Na widok jego bez koszuli przygryzłam wargę, cała ta sytuacja spodobała mi się.
Gdy Marcin zaczął mnie całować po szyi i coraz niżej, wróciły wspomnienia z Madrytu. Powróciła do mnie myśl, że mam chłopaka i nie mogę mu tego zrobić! Nagle przestało mi się to podobać i oprzytomniałam i dotarło do mnie co się dzieje. Wkurzyłam się.
-Marcin, przestań.-powiedziałam, a on nie posłuchał.-Marcin!
Wyrwałam się mu, szybko podniosłam z podłogi swoje rzeczy i założyłam na siebie. Pośpiesznie wyszłam z jego mieszkania i wybiegłam na ulice ze łzami w oczach. Prawie zdradziłam swojego chłopaka... Nie, normalnie by się to nie stało. To wszystko przez alkohol. 
-Alkohol, to wszystko przez alkohol...-powiedziałam przez łzy sama do siebie.
___________________________________
Rozdział wyszedł długi i mam nadzieję, że się spodobał.
Liczę na Wasze komentarze i Wasze opinie, które motywują mnie do pisania. :)

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział czternasty: Tak będzie lepiej.


Ellie

Stałam i próbowałam rozpoznać kto to. W ciemności mogłam dostrzec tylko sylwetkę. Byłam pewna, że to mężczyzna. Gdy tak stałam nieruchomo i wpatrywałam się w ciemność w pewnym momencie rozległ się dźwięk komórki. Szybkim ruchem wyjęłam ją z torby i odebrałam. Akurat w takiej chwili dzwonił mój chłopak. Nie dość, że byłam przerażona, że ktoś tam stoi to jeszcze bardziej wystraszył mnie dźwięk własnej komórki!
-Gdzie jesteś?-spytał jakimś takim nienaturalnym głosem.
-Już... już zaraz będę. Jestem pod domem.- Przyznam trochę się jąkałam z przerażenia. Cały czas starałam się nie spuszczać z oka tego kogoś. Powinnam jak najszybciej wejść do środka, ale stałam nieruchomo. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch.
Zagrzmiało, a po sekundzie zaczął padać deszcz. W jednym momencie zmieniła się pogoda, a ja czułam się jak w jakimś filmie kryminalnym, a przecież to trwało tylko kilka chwil!
W końcu się poruszył. Robił małe kroki w moją stronę, a ja wpatrywałam się jak głupia zamiast uciekać. Moje stopy przywarły do ziemi, nie byłam w stanie się ruszyć.
Jeszcze jeden krok i zobaczyłabym jego twarz bo wszedłby w światło latarni. Czekałam tylko na ten moment abym mogła go rozpoznać i być pewna kto to. Był jakieś 2-3 metry ode mnie i... zatrzymał się. Dlaczego się zatrzymał? Skoro chciał mnie dorwać i okraść czy cokolwiek to czemu się zatrzymał?
-Czemu tu stoisz i nie wchodzisz?-usłyszałam głos mężczyzny z lewej strony. Dotarło do mnie dlaczego się zatrzymał. Zobaczył mojego chłopaka i chyba się wystraszył osoby trzeciej.
Piłkarz podszedł do mnie, widocznie nie zauważył jeszcze kolesia stojącego naprzeciw. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam zakłopotana. Odwróciłam głowę z powrotem, a Niemiec podążył za moim wzrokiem i wiedział o co chodzi, a raczej o kogo. Jeszcze raz spojrzałam na wyraz twarzy piłkarza. Szybko wyczytałam z jego wyrazu twarzy co się szykuje...
-Idź do domu.-powiedział "spokojnie".
-Ale... Mesut...-jąkałam się. Byłam po prostu bezbronna i przemoczona.
-Wchodź do środka!-W tym momencie jego dłoń przybrała kształt pięści. 
Zrobiłam to co chciał, weszłam do środka, a drzwi zamknęłam na klucz. Tak dla pewności. Tylko skąd on do cholery wiedział kto to może być?! Na myśli miałam jedną osobę, która mogła mu to wypaplać. Odłożyłam torebkę na stolik, sięgnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Tylko ona wiedziała więc tylko ona mogła mu powiedzieć. Pozostaje pytanie kiedy mu to powiedziała? Gdy u niej byłam to zachowywała się normalnie, chyba że... Jest możliwość, że gdy poszłam do łazienki to wtedy zadzwoniła lub pisała mu sms'y o tym co się zdarzyło w parku.
-Powiedziałaś mu?!-spytałam wściekła.
-O czym?
-Dobrze wiesz o czym!
-Ja... Zrobiłam to dla Twojego dobra. 
-Obiecałaś, że mu nie powiesz!-krzyczałam do komórki. Byłam tak wkurzona i zdenerwowana, że chodziłam do przodu i do tyłu. 
-Gdyby coś Ci się stało przez tego kolesia...
-Wiesz co się teraz dzieje? Gdy wysiadłam od Ciebie z auta to zauważyłam kogoś chowającego się w krzakach. Ten ktoś to prawdopodobnie ten psychol i już do mnie podchodził gdy Mesut wyszedł i kazał mi wejść do domu i oni tam teraz są i...-nie dokończyłam bo poczułam jak łzy spływają po policzkach. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się mu stało z mojego powodu.
-Spokojnie. Nic się nie stanie.-odpowiedziała przyjaciółka.
Usłyszałam jak ktoś próbuje przekręcić klamkę, bez skutecznie.
-Muszę kończyć, ktoś stoi przy drzwiach.- Nie czekałam na odpowiedź, rozłączyłam się i szybko wytarłam dłonią łzy z policzka. Powoli podeszłam do drzwi, wolałabym być ostrożna.
-Ell, otwórz. To ja.-usłyszałam głos piłkarza. Od razu otworzyłam drzwi za którymi stał chłopak.
-Nic Ci nie jest?- spytałam, a on zamknął drzwi i od razu mnie przytulił.
-Nie, nic. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?-spytał gdy odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy jakby doszukiwał się odpowiedzi.
-Nie wiem...Nie chciałam Cię martwić.- odparłam, a w tej samej chwili znów poczułam jak łza spływa mi po policzku.
-Nie płacz.- Otarł kciukiem spływającą łzę na moim policzku.
-Mes, ja się go boję.- odparłam i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
-Przez jakiś czas nie powinien Cię dręczyć. Będzie dobrze.-stwierdził, położył dłonie na mojej szyi i pocałował mnie w usta, a ja w końcu poczułam się bezpieczna.

Następnego dnia obudziłam się sama w łóżku. Nie było go. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku przy łóżku. Domyśliłam się, że pewnie jest na treningu. Leżałam tak jeszcze chwile i rozmyślałam czy wczoraj przed zaśnięciem podjęłam dobrą decyzję. Jestem zmęczona tym wszystkim, za dużo się teraz dzieje w moim życiu, chyba czas odpocząć.
Wzięłam walizkę i spakowałam kilka rzeczy. Postanowiłam, że polecę do Polski. Tam zatrzymam się w jakimś hotelu i odpocznę od tych wszystkich spraw.

-Jeśli tego chcesz to jedź.-odpowiedział szorstko piłkarz gdy wrócił do domu. Zachowywał się jakby miał to gdzieś, nie próbował mnie zatrzymać. Chyba teraz widać ile dla niego znaczę...
Trzymałam walizkę za rączkę i ostatni raz odwróciłam się, aby na niego spojrzeć przez ramię.
-Kocham Cię.-powiedziałam. Nie oczekiwałam odpowiedzi, wyszłam zamykając za sobą drzwi.
____________________________________
Mam nadzieję, że się spodobał rozdział. Pisałam go długo, a i tak chyba wyszedł krótki...
Liczę na komentarze! :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział trzynasty: Prześladowca?


Ellie

-Czego chcesz i skąd masz mój numer?
-Tak jak obiecałem to Cię znalazłem.-odpowiedział głos mężczyzny.
-Skąd masz mój numer do cholery?!-krzyknęłam do słuchawki. 
-Słońce, nie denerwuj się.-odparł. Zabrzmiało to tak jakby właśnie się uśmiechał. Dla niego to była zabawa, a ja się bałam.
-Czego ode mnie chcesz? I nie mów do mnie "słońce"!
-Wiesz, że jesteś słodka jak się wściekasz?
-Nie mamy o czym rozmawiać, nara!-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Cisnęłam z całej siły komórką w sofę. Byłam wściekła i przerażona. To ten sam facet, którego spotkałam wieczorem w parku... Tak, to ten sam, który mnie wtedy obmacywał.
Stałam przed oknem w sypialni i wpatrywałam się w okolice, którą z każdym dniem znam coraz lepiej. Znów wróciło uczucie samotności. To prawda, miałam Mesuta, ale myśl, że on był przy mnie w pewnym sensie mnie dobijała. Bo tak naprawdę miałam tylko jego. Rodzina się rozsypała, tata nie żyje, matka się stoczyła i nie mam już z nią żadnego kontaktu. Zostałam sama. Niby mam jeszcze jakieś ciotki, ale to nie to samo.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk komórki dochodzący z innego pokoju. Dotarłam do salonu i rozpoczęłam poszukiwania telefonu. Wiedziałam, że rzuciłam nim w sofę, ale chyba się odbił i spadł gdzieś na podłogę. Po chwili trzymałam go w dłoni. Na wyświetlaczu ponownie widniał napis "zastrzeżony", więc to na pewno on. Nawet nie wiem jak ten gościu się nazywa! Nie zamierzałam odbierać. Przyznam, boję się go i to nawet bardzo. To jest jakiś psychol. Nie mam pojęcia skąd ma mój numer, a ciekawe ile mu zajmie znalezienie mojego adresu? A może już wie gdzie mieszkam?
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W pierwszej chwili się wystraszyłam, ale zobaczyłam, że to mój chłopak więc próbowałam się uspokoić.
-I jak na treningu?-spytałam piłkarza gdy ten rozłożył się na sofie. Pewnie Mourinho dał im wycisk na treningu.
-Trener kazał przekazać, że zadzwoni jak będzie miał chwilę wolną.-odparł.
-Ahh, tak.-odpowiedziałam zamyślona. Nie mogłam przestać myśleć na temat tego, że ten facet ma mój numer i teraz będzie mnie dręczyć.
-Coś się stało, że taka zamyślona jesteś?-spytał i zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Spojrzał na mnie, tak jakby chciał wyczytać z mojej twarzy o czym teraz myślę.
-Nic, a co miało się stać?-Przecież nie powiem mu prawdy. To co zaszło w parku zostanie tajemnicą. Odwróciłam się od niego w stronę okna, aby skupić się na czymś innym. Podszedł do mnie, stał tuż przy mnie. Położył swoje dłonie na moich biodrach, a ja poczułam dreszcze. Przypomniał mi się dotyk tamtego kolesia.
-Przecież widzę, kochanie. Widzę, że coś jest nie tak.-Zagryzłam wargę gdy to mówił. On nie może się dowiedzieć co się naprawdę stało mimo, że było to już dawno.
-Powiedziałam, że nic się nie stało.-odpowiedziałam stanowczo i wyrwałam się z jego objęć. Byłam tak jakby wkurzona, nie wiem na co ani na kogo, tak po prostu. W pewnym momencie chciałam wyjść aby móc pomyśleć. Chciałam uniknąć z nim tej rozmowy.
-Gdzie idziesz?-spytał gdy ja naciągałam na siebie płaszcz.
-Muszę coś załatwić na mieście.-skłamałam i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi.
Chodziłam po mieście przez jakieś pół godziny i rozmyślałam o nas, o Mesucie i o mnie. To nie było to samo pomiędzy nami jak na początku. Wszystko się zmieniło, oboje się zmieniliśmy. Nadal byłam zła za to, że jednak musieliśmy odwołać wyjazd do Grecji. Myślałam, że spędzimy tam trochę czasu razem, miało być tak pięknie...
W końcu postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki czy ma czas aby się spotkać, odpowiedziała, że mam do niej wpaść i pogadamy.
-A więc o co chodzi?-spytała z troską w jej głosie gdy byłam już u niej.
-Nie chcę Cię zadręczać swoimi problemami bo wiem, że masz swoje sprawy.-odparłam. Oczywiście chodziło mi o jej sprawy z Serio i z ciążą.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim, tak?-spytała, a ja skinęłam głową w odpowiedzi.-Więc mów co się stało bo ślepa nie jestem. Widzę, że się zmieniłaś tylko nie wiem dlaczego.
-Chcesz wiedzieć? Dobrze. Powiem Ci, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
Opowiedziałam jej całą historię, czyli to co zaszło w parku. I tak jakby mi ulżyło, że powiedziałam komuś o tym.
-Mesut wie?
-Nie powiedziałam mu i nie zamierzam.-odpowiedziałam stanowczo.
-Dlaczego?
-Po co? Nie chce mu mówić i tyle.
-Wiesz, że to nie jest wyjście. Kiedyś w końcu będziesz musiała mu powiedzieć bo nie wiadomo na co stać tego faceta, a tak w ogóle to skąd on ma Twój numer?-spytała.
-Sama nie wiem... Ale obiecaj, że mu nie powiesz.
-Dobrze, dobrze. Nie powiem.
Trochę się zasiedziałam u przyjaciółki, dlatego wieczorem odwiozła mnie do domu abym nie musiała sama wracać po ciemku.
Wysiadłam z samochodu, który po chwili odjechał. Zakładając torebkę na ramię rozejrzałam się dookoła i w pewnej chwili miałam wrażenie, że ktoś chowa się w ciemności. Widziałam samą ciemną sylwetkę. Nie wiedziałam kto to, czy mężczyzna czy kobieta. Serce zaczęło szybciej bić bo od razu pomyślałam, że to może być ten mężczyzna. Jeśli to on, to jak mnie znalazł?
________________________________
Wolicie krótsze rozdziały, a częściej czy dłuższe rozdziały i rzadziej?-piszcie w komentarzach! 
Mam nadzieję, że się podoba i zachęcam do komentowania!

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział dwunasty: Nie tym razem.



Ellie

Zabrałam ze sobą potrzebne książki i laptopa na wszelki wypadek gdyby był potrzebny. W pośpiechu wyszłam z domu. Wiedziałam, że i tak już jestem spóźniona na wykłady, ale nie mogłam pogrążyć się jeszcze bardziej.
Wbiegłam po schodach na drugie piętro gdzie moja grupa miała aktualnie zajęcia. Słychać było na korytarzu głos wykładowcy, którego nie lubiłam. Pan Wang był jednym z najbardziej wymagających osób, które kiedykolwiek poznałam. Nie lubił gdy ktoś się spóźniał na jego zajęcia, a ja właśnie się spóźniłam.
-Panno Persiv, może następnym razem się pani nie spóźni?-spytał pan Wang odwracając się od tablicy w stronę studentów. Bardzo nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie po nazwisku. Niestety ten gościu tak ma i będę musiała jakoś wytrzymać jego lekcje.
-Tak, przepraszam.-odparłam gdy zajęłam swoje miejsce obok Marii. Wyciągnęłam zeszyt do robienia notatek. Pan Wang opowiadał o rehabilitacji itp. Uznałam, że nie jest to aż tak ciekawy temat, a musiałam porozmawiać z przyjaciółką.
-Jak się czujesz?-szepnęłam tak aby nikt nas nie usłyszał. Udawałam, że wpatruje się w to co wypisuje aktualnie wykładowca i od czasu do czasu coś notowałam.
-Szczerze? Beznadziejnie się czuję. Sergio nadal się dał znaku życia od wczoraj jak mnie zostawił z tym problemem samą.
-Będzie dobrze. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz polegać.-pocieszyłam przyjaciółkę. To prawda, Sergio zachował się jak kretyn. Przecież jest dorosły i wiedział co robi, jak się nie zabezpieczył. Maria chciała coś odpowiedzieć, ale obie zauważyłyśmy, że pan Wang zamilkł tak jakby usłyszał, że ktoś rozmawia.
-Jeśli nadal ktoś będzie rozmawiał, to wyproszę tę osobę z moich zajęć!-powiedział swoim donośnym głosem. W tym momencie zamilkłyśmy do końca zajęć.
W końcu, po czterech godzinach nauki, spokojnie poszłam pobrać potrzebne zaświadczenia i papiery z sekretariatu aby móc rozpocząć praktyki, które zaproponował mi sam Jose Mourinho w Realu Madryt. Oczywiście wszystko było dokładnie uzgodnione z prezesem klubu, który nie miał nic przeciwko. 
Przed opuszczeniem budynku, zajrzałam tylko na tablicę aby sprawdzić czy są jakieś zmiany w jutrzejszych zajęciach. Czytałam wszystko co było napisane, aby niczego nie pominąć. W pewnej chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i staje obok mnie.
-To jak, jedziemy?-szepnął mi do ucha mój chłopak, a po chwili pocałował.
-Wystraszyłeś mnie, a tak w ogóle to co tu robisz?-spytałam gdy oderwałam wzrok z tablicy z ogłoszeniami i spojrzałam na piłkarza.
-Skończyłem trening i pomyślałem, że przyjadę po Ciebie.
-No dobra, możemy jechać.-oznajmiłam. Zbliżaliśmy się do drzwi i nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła. Oboje się odwróciliśmy. Wołał mnie pan Wang. Czego on mógł chcieć?
-Zapomniała pani zabrać swoich notatek. Fakt, że jest pani w związku z piłkarzem, nie znaczy, że będę tolerował spóźnianie się na zajęcia.-powiedział gdy wyciągał rękę, aby oddać mi zeszyt. Miałam ochotę mu wygarnąć co o nim myślę, ale się opanowałam i wymamrotałam tylko "dziękuję".
Jakieś dwie godziny później leżałam na łóżku w sypialni czytając książkę. W pewnym momencie chłopak wszedł do sypialni w samym ręczniku owiniętym w pasie. Jego kruczoczarne włosy były jeszcze wilgotne, więc domyśliłam się, że przed chwilą wziął prysznic. Od momentu gdy wszedł do pokoju nie mogłam się skupić na czytaniu. On mnie rozpraszał, jego perfekcyjny całokształt. On szukał w szafie jakiejś koszulki, a ja próbowałam się skupić na książce, a nie na nim.
-Mes, przestań mnie rozpraszać. Muszę przeczytać tą książkę.-odparłam z lekko przygryzioną wargą. Na mój głos, Niemiec odwrócił się i spojrzał na mnie z uniesionymi kącikami ust w lekkim uśmiechu.
-Ja Cię rozpraszam? Ale czym?-powiedział. Dobrze wiedział czym, tylko droczył się ze mną. Zamknął szafę i usiadł na skraju łóżka przy moich nogach. Teraz, gdy był tak blisko to nie mogłam się skupić na niczym innym niż on. Czemu on tak na mnie działa?
-Przestań. Serio muszę to przeczytać.-próbowałam być stanowcza, ale nie do końca mi to wychodziło.
-No, ale co ja takiego robię?-spytał opierając się o moje nogi.
-Kręcisz się tu pół nagi i jeszcze się dziwisz?-mówiłam, a na końcu zaczęłam się śmiać. Piłkarz pochylił się nad mną jakby za chwilę chciał mnie pocałować.
-To co, mam wyjść?-spytał i pocałował mnie w usta. Nie potrafiłam się od niego oderwać.
-Nie no, zostań.-odparłam gdy w końcu przestaliśmy się całować. Nagle Mesut wstał i podszedł do szafy.
-Hmm... Wychodzimy. Chcę Ci coś pokazać.-odpowiedział stanowczo.
-Muszę? Tak dobrze mi się leży.
-Tak, musisz. Chodź i nie marudź.

Maria

Siedziałam w parku, na ławce i czekałam. Czekałam na niego. Zadzwonił, abyśmy się spotkali i pogadali jeszcze raz, a ja jak głupia się zgodziłam. Siedziałam i rozglądałam się. Wzrokiem natrafiłam na dwójkę dzieci bawiących się w piaskownicy. Zaczęłam rozmyślać jak ja wychowam dziecko jako samotna matka? Przecież ja nie dam rady. Jeszcze studia do tego, masakra. Nigdy nie miałam super matki i ojca, a teraz będę 2 w 1. I ojcem i matką...
Rozmyślałam, a przez to nie zauważyłam jak ktoś przysiadł się obok mnie. To był on.
-A więc czego chcesz?-spytałam oschle. Nie chciałam widzieć tego kretyna.
-Porozmawiać na spokojnie.-odparł. Rozmowy mu się ku*wa zachciało. Wczoraj mieliśmy porozmawiać, a on tak po prostu uciekł.
-I co? Jednak chcesz być super tatusiem?
-Wiem, że wczoraj się głupio zachowałem...
-Wow, Ty coś wiesz! Myślisz, że spotkasz się ze mną i będzie dobrze? Zachowałeś się jak frajer.-odpowiedziałam. Byłam wściekła, że nagle go oświeciło, ale dziecko to nie zabawka. 
-Wiem, przepraszam.-powiedział patrząc na mnie tym swoim "błagalnym" wzrokiem.
-Sorry, Sergio, ale nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. Wczoraj pokazałeś na co Cię stać. Nara.-powiedziałam i natychmiast wstałam z ławki. Poprawiłam tylko moją sportową torbę na ramieniu i chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
-Proszę, porozmawiajmy.
-Puść mnie! Powiedziałam, nie mamy o czym rozmawiać. Przynajmniej nie teraz, nie chcę Cię widzieć.-W tym momencie puścił i spokojnie mogłam odejść i zostawić tego palanta samego.
Tą sytuacje można nazwać małą zemstą. W sumie to jestem zadowolona z tego jak potraktowałam Sergio, należało mu się, a teraz spokojnie mogłam wrócić do domu. Nie wiedziałam jak dalej się to wszystko potoczy, liczyłam na jak najmniej "nieprzyjemnych" niespodzianek w moim życiu.

Ellie

Całkowicie mnie tym zaskoczył. Niby nic specjalnego, a jednak robi wrażenie. Scena jak z jakiegoś filmu. Wzgórze, piękny widok, zachód słońca, zakochani. Czego chcieć więcej?
Piłkarz opierał się o samochód, a ja krążyłam i podziwiałam widoki. Nigdy nie byłam w tym miejscu. Mesut opowiadał, że jest to najwyższe i najpiękniejsze (szczególnie gdy zachodzi słońce) miejsce na obrzeżach Madrytu. Z tego miejsca widać było wszystko, a przynajmniej większość.
-Pięknie tu.-stwierdziłam podchodząc do samochodu. Byliśmy sami, a ja nadal nie wiedziałam po co tu jesteśmy, a piłkarz się nie odzywał. Milczeliśmy kilka minut. 
-Powiesz mi po co tu jesteśmy?-spytałam, a piłkarz nadal opierając się o samochód i patrząc na przód, sięgnął do kieszeni spodni i podał mi jakąś kartke złożoną na kilka części. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać na tej kartce. Szybko ją rozwinęłam. Musiałam kilka razy przeczytać tekst, aby to do mnie dotarło.
-Wylot za tydzień.-odezwał się chłopak gdy spoglądał na mnie aby zobaczyć moją reakcje.
-Jej, zawsze chciałam polecieć do Grecji.-odpowiedziałam zaskoczona. 
-Wiem, dlatego wybrałem to miejsce.-odparł i złapał mnie za rękę. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie tam się znajdę z moim chłopakiem. Po prostu życie jak z bajki. 
-Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję.
-Drobiazg.-powiedział, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Nie mogłam uwierzyć, że będziemy tam sami, bez żadnych paparazzi itp. Tylko my dwoje, pięknie. 
Przez chwilę się nie odzywaliśmy, ale słowa były nam niepotrzebne. Wystarczyło to, że jesteśmy do siebie przytuleni opierając się o auto. Postanowiłam przerwać ciszę.
-Kocham Cię, wiesz?-Coraz łatwiej przychodziło mi wymawianie tych słów. Czekałam wtulona w niego aż coś odpowie.
-Też Cię kocham.-odpowiedział i dał mi buziaka w usta. 
Po około 20 minutach zrobiło się chłodno, a ja miałam na bluzce tylko cienki sweterek więc piłkarz oddał mi swoja bluzę. Rozmawialiśmy na różne tematy. Tak jakbyśmy poznawali się od nowa. W pewnym momencie zadzwoniła moja komórka. Niechętnie odsunęłam się od piłkarza i otworzyłam drzwi samochodu aby wyciągnąć brązową torebkę, a z niej dzwoniący telefon. 
-Dziwne.-powiedziałam. Na komórce nie wyświetlił się numer, ktoś dzwonił z zastrzeżonego. Odebrałam.
-Tak?-spytałam do słuchawki. Czekałam na odpowiedź, ale nikt się nie odezwał. Cisza. Postanowiłam, się rozłączyć. Z powrotem wrzuciłam komórkę do torby, którą położyłam na przednim siedzeniu. 
-Kto to był?-spytał chłopak, przyciągając mnie do siebie aby móc pocałować.
-Nie wiem, pewnie pomyłka.
_____________________________________
Z góry przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału.
Brak weny...
Staram się coś pisać i napisałam więc nam wielką nadzieję, że się podoba. :)

P.S. Zostawiajcie komentarze, które mnie motywują do pisania! :)

środa, 20 lutego 2013

Rozdział jedenasty: Proszę, wróć.


Ellie

Bardzo powoli zwlokłam się z kanapy. Zjadłam coś, przebrałam się i pożyczyłam pieniądze od przyjaciółki na taksówkę. Nie zamierzałam iść tamtędy, nawet jeśli to nie był wieczór tylko ranek, wczesny ranek. Wolałam nie ryzykować, że spotkam tego gościa.
Podziękowałam przyjaciółce, że mogłam u niej przenocować i powiedziałam, że ma być silna i powiedzieć w końcu Sergio, że będą mieli dziecko (sama nie mogłam w to uwierzyć, ale nie dawałam tego po sobie poznać). Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała 15 minut później i jechałam do domu.
Powoli i po cichu otwierałam drzwi do mieszkania. Nie wiedziałam czy piłkarz śpi jeszcze, czy może już nie. Wrócił późno w nocy, to raczej spał. Po chwili męczenia się z zamkiem udało mi się otworzyć drzwi. Odłożyłam torebkę na mały stolik stojący przy drzwiach. Wyjęłam tylko telefon. Ściągnęłam buty i założyłam wygodne kapcie. Skierowałam się do kuchni, bo byłam głodna. Gdy przechodziłam przez salon, zauważyłam, że drzwi od wyjścia na balkon są lekko otwarte. Podeszłam bliżej, aby je zamknąć. Myślałam, że to ja ich wczoraj nie zamknęłam. Gdy byłam dość blisko to zauważyłam, męską sylwetkę. Chłopak nie miał na sobie koszuli, tylko spodnie od dresu. Przyjrzałam mu się dokładnie. Od razu zauważyłam, że coś go dręczy. Był zamyślony, wpatrywał się gdzieś przed siebie. Obok niego leżały ciężarki, widocznie ćwiczył przed chwilą.
-Hej.-powiedział gdy zauważył, że stoję obok niego. 
-Hej, nie śpisz?
-Nie, nie mogłem spać.-odpowiedział i z powrotem zaczął wpatrywać się gdzieś na przód. 
-Coś się stało?-spytałam i położyłam mu głowę na ramieniu, a on objął mnie w pasie.
-Myślę o meczu.
-Hm... Widziałam tylko końcówkę meczu i stwierdzam, że ta końcówka była bardzo interesująca.-powiedziałam i posłałam mu uśmiech. Oczywiście miałam na myśli ten moment gdy strzelił bramkę i pokazał to serce.
-No mam nadzieję, że Ci się podobała końcówka i wywiad chyba też, co?-Zauważyłam na jego twarzy ten słodki, delikatny uśmiech.
-Pewnie!
-Poczekaj chwilę, mam coś dla Ciebie.-odparł i wszedł do pomieszczenia. Zastanawiałam się co on chce mi dać. Hmm... Spóźniony prezent urodzinowy?
Przyszedł z powrotem, a w ręce trzymał małe, czerwone pudełeczko. Byłam strasznie ciekawa co to jest.
-Nie miałem Ci jak tego dać wczoraj, więc otwórz teraz.-powiedział podając to "coś". Stał na przeciw mnie i wpatrywał się we mnie. Tak jakbym wszystkie emocje miała wypisane na twarzy. Małe, czerwone, ładnie zawinięte złotą wstążką pudełko. Odwiązałam wstążkę i delikatnie otworzyłam pudełeczko.
-Jej, dziękuję.-odpowiedziałam na widok cudownego naszyjnika z zawieszką w kształcie dwóch, połączonych ze sobą pierwszych liter z naszych imion "E&M"-Jest cudowny!-dodałam.
-Miałem nadzieję, że Ci się spodoba.
-Pomożesz?-spytałam odgarniając włosy na bok, tak aby piłkarz mógł założyć naszyjnik na moją szyję. Gdy naszyjnik znalazł się na odpowiednim miejscu pomyślałam, że nie ma lepszej osoby na świecie niż on.
-A tak w ogóle, to widzę nowa fryzura?-spytał, a kąciki ust miał wygięte w lekkim uśmiechu.
-Tak, musiałam coś nowego zrobić i padło na włosy. Podobam Ci się w takich włosach?-Wzięłam do ręki kilka kosmyków włosów i zaczęłam okręcać je sobie wokół palca. Zrobiło mi się trochę zimno, ale teraz to było najmniej istotne.
Zamiast odpowiedzieć, pocałował mnie.
-Taka odpowiedź wystarczy?-spytał gdy oderwaliśmy się od siebie na chwilę.
-Hmm... Nie.-odpowiedziałam licząc na więcej. Już po chwili usta piłkarza dotykały moich. W tym momencie byliśmy nierozłączni. 

Maria

Zadzwoniłam do tego idioty i powiedziałam, że ma natychmiast przyjechać. Nie miałam innego wyjścia w końcu kiedyś mu muszę powiedzieć. Matko, jaką ja byłam idiotką tamtej nocy...
Siedziałam na kanapie cała spięta. Ręce trzymałam na kolanach. Czekałam na niego. Jak ja miałam mu to powiedzieć? "Cześć, kup pieluchy na zapas bo będziesz ojcem"? Nie, to chyba by nie było odpowiednie. Co chwilę nerwowo spoglądałam na zegar na ścianie.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Powoli i niepewnie podeszłam i otworzyłam je.
-Co się stało, że kazałaś mi natychmiast przyjechać?-spytał. Patrzył na mnie tak, jakbym go serio obchodziła. Uchyliłam drzwi szerzej i wskazałam mu kanapę. Hiszpan wszedł do środka i usiadł na kanapie gdy ja zamykałam drzwi.
-Chcesz coś do picia?-spytałam podchodząc do kanapy i pocierając czoło. Nie wiedziałam jak zacząć... Chciałam mieć to już za sobą.
-Nie. Mów czy coś się stało?-powiedział pewnym tonem. Usiadłam obok niego.
-No stało się... Mamy problem.-odpowiedziałam. Zawsze byłam śmiała, a teraz nagle nie wiedziałam jak to powiedzieć.
-"Mamy"? Ty i ja?
-Tak! Ogłuchłeś nagle gdy to mówiłam?!-spytałam wkurzona, że zachowuje się jak kretyn. Wkurzał mnie, ale lubiłam go. Nie wiem za co, ale lubiłam... Podobało mi się jak mnie dotykał, całował, jak przeczesywał swoimi palcami moje włosy.
-Jaki to problem?-Zignorował moją "uwagę" do niego.
-My, ehh... Ja... Jestem w ciąży.-powiedziałam z małym oporem i zakryłam twarz dłońmi. Bałam się jego reakcji.
-Co?! Z kim?!-spytał w "lekkim" szoku. W jednej chwili stał się nerwowy.
-Jak myślisz?-spytałam ironicznie podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Wiedziałam, że nie odpowie dlatego skończyłam moją wypowiedź.-No z Tobą!
Sergio w pośpiechu wstał i skierował się do drzwi. Mamrocząc pod nosem słowa "to niemożliwe, nie mogę w to uwierzyć".
-Nie zostawiaj mnie z tym samym!-krzyknęłam, idąc za nim w stronę drzwi. Oczy miałam pełne łez. Piłkarz zabrał swoją bluzę, wyszedł i zaczął zbiegać po schodach na werandzie.Wyszłam za nim, lecz zatrzymałam się przed schodkami. Widziałam jak wyjmował kluczyki do samochodu z kieszeni spodni.
-Sergio!-krzyknęłam, a on nie zareagował.
Po prostu odjechał... Zostawił mnie samą Tak nie zachowywał się dorosły mężczyzna, tylko największy frajer świata!
-Pieprzony z niego egoista!-mówiłam sama do siebie. Po co się łudziłam, że stworzymy słodziutką rodzinkę? Przecież on taki nie jest. On woli imprezować do białego rana, a o dziewczynach już nie wspomnę. Zmienia je jak rękawiczki.

Ellie

-I jak? Jak to przyjął?-spytałam przyjaciółkę przez telefon.
-Zostawił mnie. Tak po prostu wybiegł z domu i odjechał samochodem, rozumiesz? Jak on mógł to zrobić.-mówił głos w słuchawce. 
-Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź to pogadamy.-odparłam.
-Postaram się wpaść, a teraz muszę kończyć, pa.
-Jasne, trzymaj się, pa.-powiedziałam i rozłączyłam się. Podczas rozmowy wyszłam na balkon, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Nadszedł czas, aby powiedzieć Mesutowi o tym jak zareagował jego przyjaciel. 
-Nie uwierzysz co się stało.-zaczęłam gdy znalazłam się w kuchni obok chłopaka.
-Niech zgadnę, Sergio się dowiedział?-odparł.
-Tak, a najgorsze, że ją zostawił. Po prostu wybiegł i odjechał bez słowa. Ty byś się tak nie zachował, co?-spytałam. Usiadłam na blacie kuchennym, a piłkarz stanął naprzeciw mnie kładąc ręce na moich biodrach.
-Masz mi coś do powiedzenia, słońce?-spytał z tym swoim "uśmieszkiem", który uwielbiałam. Wyglądał wtedy tak tajemniczo i zadziornie.
-Nie, jeszcze nie. Może kiedyś...-odpowiedziałam i dałam mu buziaka (nie myśleliśmy jeszcze o dzieciach) -A tak na poważnie, to mógłbyś do niego zadzwonić i pogadać?
-Dobra, chociaż myślę, że jeszcze nie dotarło do niego, że zostanie ojcem. Musi ochłonąć. Jutro, albo pojutrze zmądrzeje. 
Godzinę później, oglądałam telewizje, a Mesut postanowił w końcu zadzwonić do Sergio. Był w sypialni, ale nie zamknął drzwi, więc słyszałam to co do niego mówił.
-Musisz się zachować odpowiedzialnie. Przecież sam na początku mówiłeś, że chciałbyś z nią być tak na poważnie bo czujesz do niej coś więcej. Przemyśl to na spokojnie.-mówił Niemiec.-No spoko, cześć.-odpowiedział na koniec.

Sergio

Schowałem komórkę do kieszeni. Stanąłem przed lustrem i wpatrywałem się w swoje odbicie.  
-Będę tatą?-mówiłem sam do siebie. Nie mogłem w to uwierzyć. 
W końcu dotarło do mnie, że ją kocham i zawalczę o nią, aby była ostatnią kobietą w moim życiu.
_________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musicie czekać na nowe rozdziały.
Ostatnio nie mam weny, więc przydałyby się Wasze komentarze!
Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział więc zostawcie komentarze, które są dla mnie bardzo ważne! :)

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział dziesiąty: To będzie tajemnica.


Ellie

Okłamałam ją, okłamałam moja przyjaciółkę bo powiedziałam, że nic się takiego nie stało. Zwyczajnie się przewróciłam i strasznie mnie bolała noga dlatego płakałam gdy mnie zobaczyła w drzwiach. Miałam nadzieję, że uwierzy w to. Nie zamierzałam jej mówić jak było naprawdę... Chyba wstydziłam się tego co się stało.
Maria poprosiła mnie abym została u niej na noc. Zgodziłam się z prostych powodów. Po pierwsze cholernie się bałam wracać tamtą drogą do domu (bałam się że spotkam ponownie tego faceta). Po drugie, nie chciałam spędzać pozostałych godzin moich urodzin sama w domu skoro Mesut niedługo gra mecz w reprezentacji Niemiec i nie wiem o której wróci.
-Jeśli chcesz wziąć prysznic to lepiej idź teraz, bo musimy pogadać.-oznajmiła Hiszpanka z kuchni. Nie widziałam jej miny gdy mówiła, że musimy pogadać, ale po głosie wywnioskowałam, że to naprawdę poważna sprawa.
-No dobra, a więc zaraz wracam.-odpowiedziałam i powędrowałam schodami na górę. Na piętrze znajdowała się łazienka i jej nieduża sypialnia. Oczywiście będę musiała spać w salonie na kanapie bo ona nie ma drugiego łóżka, a to jest za małe na nas dwie. Stanęłam przed drzwiami od łazienki i nacisnęłam klamkę. Jak najszybciej zdjęłam z siebie ubrania, puściłam ciepłą wodę i weszłam pod prysznic. Czułam się tak jakby ten pijany koleś zostawił na moim ciele swoje ślady. Zaczęłam szorować swoje ciało jeszcze mocniej gdy przypomniałam sobie jak mnie dotykał. Chciałam zapomnieć o tej sytuacji, wymazać ją z pamięci jakby nigdy nic. Starałam się nie dopuszczać do siebie myśli co by było jakbym się nie uwolniła od niego. Zabrałby mnie gdzieś i zgwałcił? Postanowiłam, że nikt się nie dowie. To będzie tajemnica, moja tajemnica przed całym światem.
Cicho szlochałam przez kilka chwil w łazience, a woda lecąca z góry maskowała łzy. W tej chwili miałam dość, dość tego dnia, dość moich urodzin. 
Uspokoiłam się i zeszłam na dół ubrana w pidżamę, którą dała mi przyjaciółka. Maria siedziała przy wyspie kuchennej popijając herbatę i czekała na mnie z poważną miną. Nie zapowiadało się na wesołą rozmowę. Usiadłam obok na niewygodnym krześle i liczyłam na to, że ona się pierwsza odezwie. W końcu to ona chciała pogadać.
-Ładną masz fryzurę.-zaczęła. 
-Dzięki, ale zapewne chciałaś pogadać o czymś innym, niż o tym.-powiedziałam i wskazałam na swoje końcówki włosów.
-Tak, racja.-odparła trochę zdenerwowana. 
-No to mów o co chodzi.-Złapałam ja za rękę, aby wiedziała, że ma moje wsparcie i może mi powiedzieć wszystko. Widziałam to w jej oczach, że czegoś się boi. 
-Nie wiem jak zacząć.-oznajmiła, a głowę spuściła w dół.
-Najlepiej od początku!-powiedziałam, a ona zmierzyła mnie swoim groźnym wzrokiem.-Dobra, sorry. Mów, mnie możesz powiedzieć.
-Tylko nie mów nikomu, nawet Sergio...
-Sergio? A co on ma z tym wspólnego?
-Ojj, dużo. Bardzo dużo.-powiedziała z lekkim uśmiechem. Chyba się trochę rozluźniła.
-A więc zamieniam się w słuch.
-Pamiętasz ten dzień w którym go poznałam?-spytała. Skinęłam głową w odpowiedzi, a ona kontynuowała.-Na końcu powiedział, że zadzwoni wieczorem i tak zrobił. Nie wiem skąd miał mój numer, bo wtedy na tej karteczce zostawił tylko swój na wszelki wypadek, a ja mu swojego nie podawałam. Spytał mnie gdzie mieszkam, w sensie, że o dokładny adres. Z początku nie zamierzałam mu go podać, ale nie miałam siły się z nim kłócić więc go podałam. Później, nie pamiętam o której, zjawił się u mnie.
-Oo, wpuściłaś go?
-No co Ty. Chciał wejść, ale mu nie pozwoliłam. Miałam nadzieję, że odjedzie, a on usiadł na schodach na werandzie i siedział tam przez cały czas. Porąbałoby mnie do końca, gdybym go tak od razu wpuściła. Chciałam, aby się trochę pomęczył ten pajac. Przyznaje, zrobiło mi się go żal gdy tak siedział, a wtedy było zimno. Zlitowałam się i wpuściłam go. Wyjaśnił po co przyszedł. Powiedział, że zabrakło mu paliwa w aucie i postanowił zadzwonić do mnie i jak się okazało, do mnie miał najbliżej. Czepiałam się go czemu nie zadzwonił po taksówkę i nie pojechał do domu, a on na to, że kasy nie miał przy sobie. Tak więc przyszedł do mnie, a najśmieszniejsze było to, że chciał u mnie przenocować.
-Czekaj, a czemu nie poszedł na pieszo do swojego domu?-spytałam.
-On mieszka zupełnie po drugiej stronie Madrytu. Znaczy na drugim końcu. Oj wiesz o co mi chodzi.-odparła, trochę zirytowana tym, że jej przerwałam.-A teraz kontynuuję. W pierwszej chwili nie chciałam aby tu spał. Wystarczało, że już mnie nazywał "kochanie". W końcu się zgodziłam i pościeliłam mu kanapę. Do mojego łóżka bym go nie wpuściła, jeszcze by sobie coś pomyślał. No i tak gadaliśmy do późna, aż w końcu stwierdziłam, że może nie jest taki głupi na jakiego się wydaje. 
-Ej, no ale o to Ci chodziło, że u Ciebie został? To chciałaś mi powiedzieć?
-Nie, nie to. Dobra, już przechodzę do tego co najważniejsze. Pewnie pomyślisz, że jestem nieodpowiedzialna.-powiedziała i spojrzała na mnie, lecz ja się nie odezwałam, a ona postanowiła mówić dalej.-Z jednej strony za nim nie przepadałam i mnie irytował, ale z drugiej tak jakoś go potrzebowałam. Tak, wiem... To dziwne, że poznaliśmy się w tym samym dniu, a ja od razu wtedy coś do niego poczułam i chwilę później wylądowaliśmy w łóżku...
-Co?! Ty i on w łóżku? Tak od razu?-spytałam zszokowana. 
-Błagam Cię, nie krzycz na mnie. Nie wiem jak to się stało. Może byłam trochę pijana i przyćmiło mi mózg? Wiesz, że nie jestem żadną laską, która pieprzy się z pierwszym lepszym facetem.
-Nie będę krzyczeć, ale jestem w "lekkim" szoku. Myślałam, że on Cię wkurza, a po drugie to dopiero teraz mi to mówisz?
-No bo on mnie wkurzał, znaczy wkurza teraz też, chyba. Ehh, sama nie wiem. Gdy on jest w pobliżu to dziwnie się czuję. Ważniejsza jest dalsza część historii...
-Spróbuję zrozumieć dlaczego się wpakowałaś z nim do łózka, ale mów dalej.
-Zrobiłam test, tak dla pewności i...-urwała w połowie, ale ja się domyśliłam co chciała powiedzieć.
-Jesteś w ciąży?!
-Tak...-odpowiedziała ze łzami w oczach.
-No to świetnie!-odparłam i przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że to jest chyba najgorsza rzecz jaka mogła się wtedy przydarzyć, ale musiałam ją jakoś wesprzeć i pokazać, że musi być silna. W końcu innych ludzi (mnie) spotyka coś gorszego (śmierć bliskiej osoby) niż ciąża.
-Serio to świetnie? Jak myślisz, co na to Sergio?
-Czemu mu nic nie powiedziałaś?
-Bałam się... Przecież nawet tego nie planowaliśmy, a nawet nie jesteśmy razem! To było coś w rodzaju jednorazowej przygody.
-Nie masz się czego bać. Myślę, że się ucieszy. w końcu się ustabilizuje i zmądrzeje. Jeśli wiesz co mam na myśli.
-No dobra, powiem mu, ale jutro bo teraz chce mi się spać.-powiedziała i wstała z krzesła.
-Spoko. Dobrej nocy.-odparłam, ale przyjaciółki już nie było na dole. Weszła po schodach do góry i udała się do swojego pokoju.
Leżałam już na pościelonej, trochę twardej, kanapie i włączyłam po cichu telewizor stojący tuż obok kominka. Gdzieś w myślach analizowałam jeszcze raz to co zaszło dziś, czyli to jak dotykał mnie ten pijak i wieść o tym, że moja przyjaciółka jest w ciąży. Nadal czułam na sobie (piersiach, brzuchu itp.) jego dotyk, ale miałam już to gdzieś. Moja życie i tak już się spieprzyło. Czułam obrzydzenie, nienawidziłam swojego ciała. Bałam się, że gdy Mesut będzie chciał się ze mną kochać to ja go odtrącę bo ciągle będę pamiętać tą sytuacje.
W końcu natrafiłam na kanał sportowy, który transmitował mecz Niemiec ze Szwecją. Zostały 2 minuty do końca meczu. Szwecja prowadziła 2:0. Na szczęście arbiter podyktował karnego dla Niemiec, co wykorzystał mój chłopak zamieniając go na bramkę. Kamera pokazała jak Mesut przebiegł po boisku ciesząc się z bramki i wzniósł swoje dłonie do góry, a palce ułożył w kształt serca. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie powiem, słodki był ten gest. 
Chwilę później mecz się skończył. Szwecja wygrała 2:1. Chciałam wyłączyć telewizor, ale niektórzy piłkarze, w tym mój chłopak, po zejściu z boiska udzielali krótkich wywiadów. Odkąd jestem z Mesem to nie tylko ja zauważyłam, że się zmienił. Zaczął udzielać częściej wywiadów, coraz chętniej mówił o sobie. Był odważniejszy?
W końcu padło pytanie do Mesa o to dlaczego pokazał serce gdy strzelił gola z rzutu karnego? A on odpowiedział, że zadedykował tą bramkę specjalnej dziewczynie, która ma dziś urodziny, a to serce było dla niej. I tym oto pytaniem zakończył się krótki wywiad i Niemiec poszedł do szatni, a ja spokojnie, z uśmiechem na twarzy wyłączyłam telewizor. Poszłam spać.
Obudziłam się bo zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na mały zegarek stojący obok na stoliku, który wskazywał 23:37. Nadal pamiętałam, że mój chłopak nie zadzwonił, ale chociaż zadedykował mi bramkę. Niechętnie odebrałam komórkę, nie patrząc nawet kto dzwoni. Oby to było coś ważnego.
-Słucham?-spytałam lekko nieprzytomna.
-Obudziłem?-odezwał się męski, dobrze mi znany głos.
-Tak jakby.
-Widziałaś mecz i końcówkę?
-Tak, gratulacje.-odpowiedziałam. Oczy miałam zamknięte, ale uniosłam lekko kąciki ust na kształt delikatnego uśmiechu.
-Zapomniałem tylko dodać jednego gdy odpowiadałem na ostatnie pytanie.
-Hmm, czego?
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.
_________________________________________
Powiem jedno: mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Liczę również na komentarze, które są dla nie bardzo ważne. :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział dziewiąty: Nikt nie mógł mi pomóc.


Ellie

Dni mijały, a ja czułam się fatalnie. Mesut wyjechał do Niemiec, na zgrupowanie, a ja z racji tego, że studiuję to zostałam w Madrycie. Specjalnie brałam pełno dodatkowych zadań i projektów, aby mieć jak najmniej czasu na myślenie o tym co się zaszło pomiędzy mną i mamą. Oczywiście o pogrzebie i ogólnie o tym, że straciłam tatę też nie chciałam myśleć. 
Siedziałam na kanapie, przeglądałam swoje notatki z dzisiejszych zajęć, aż w pewnym momencie zauważyłam który dzisiaj jest. 
-Ehh, no tak. Początek listopada, a dokładnie siódmy... -Miałam tyle roboty, że całkowicie zapomniałam o swoich urodzinach. W sumie to dzięki mojej teraźniejszej sytuacji o nich zapomniałam. Jak byłam mała to rodzice zawsze w moje urodziny zabierali mnie do wesołego miasteczka, a jak podrosłam to przynosili mi rano kawałek ciasta, składali życzenia i co roku dawali nową zawieszkę do mojej bransoletki. Z tymi zawieszkami to była taka tradycja w pewnym sensie. Mówili, że będą dawać co roku kolejną, abym nigdy o nich nie zapomniała. Przeniosłam wzrok z notatek, zerknęłam na swój nadgarstek i wpatrywałam się przez chwilę w bransoletkę. Zawsze ją nosiłam, ale nikt nie wiedział, że to prezent od rodziców. Nawet mój chłopak tego nie wiedział.- No właśnie. Mesut, Maria i pozostali znajomi też zapomnieli. Gdyby pamiętali to by chociaż zadzwonili.- mówiłam dalej sama do siebie i pokręciłam głową. Po chwili pomyślałam, że skoro są moje urodziny, to powinnam coś zmienić chociażby w swoim wyglądzie. Ruszyłam się z kanapy, zostawiłam wszystkie książki na stoliku, wzięłam trochę kasy, założyłam cienki płaszcz i wyszłam z domu. To była dość spontaniczna decyzja i jeszcze nie wiedziałam gdzie pójść, ale w końcu zdecydowałam się na fryzjera. Byłam już na odpowiedniej ulicy i kierowałam się do najlepszego fryzjera w mieście. Oczywiście, tak sądziła Maria, więc postanowiłam jej zaufać. Szłam sobie spacerkiem, aż nagle zauważyłam idącą w moją stronę przyjaciółkę.
-Na zajęciach prawie wcale się nie odzywała, to pewnie też zapomniała moich urodzinach.- pomyślałam, gdy hiszpanka była już przy mnie.
-Hej, właśnie do Ciebie zmierzałam i chciałam Cię z domu wyciągnąć.- powiedziała.
-No, cześć. Tak się składa, że mam już plany.
-Dobra, przejdźmy do chwili gdy rzucam Ci się na szyję i składam Ci życzenia. Wszystkiego najlepszego!-powiedziała i tak jak mówiła, rzuciła mi się na szyję.- Pewnie myślałaś, że zapomniałam.- dodała gdy oderwała się ode mnie.
-Tak właściwie to ja sama zapomniałam.- odpowiedziałam, nie wiem czemu, ale lekko zakłopotana.
-No nie dziwię Ci się, ciągle bierzesz pełno projektów, zadań itp.
-Maria, muszę iść bo...- Chciałam ciągnąć dalej, ale ona mi przerwała.
-Czekaj, czekaj! Jak dam Ci prezent to dopiero wtedy pójdziesz!- mówiąc to zaczęła szperać w swojej torebce.- Proszę i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.- Uśmiechnęła się i podała mi wizytówkę z nazwą, adresem i numerem telefonu do salonu kosmetycznego. 
-No dzięki, ale co ja mam z tym zrobić?- spytałam.
-Idź pod wskazany adres i zobaczysz.
-Niech Ci będzie.- odparłam z lekką obojętnością.
-Wiem, że nie lubisz takich rzeczy, ale nie marudź i idź tam, najlepiej teraz.- poleciła.
-Dobra, pójdę, ale teraz muszę lecieć gdzieś indziej.- powiedziałam i pożegnałam się z przyjaciółką.
-Tylko wiesz... Jak nie ma tu Mesuta, to nie znaczy, że masz szukać sobie zastępcy!- krzyknęła przez śmiech.
-Tak, tak. Trzymaj się, pa.- odparłam i zaczęłam iść dalej w stronę salonu fryzjerskiego. Jeszcze nie wiedziałam co dokładnie chcę zrobić z włosami. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwszy zapach który poczułam to zapach lakieru do włosów. Podeszłam do kobiety siedzącej za czymś w stylu biurka i spytałam się czy dałoby radę zrobić coś z moimi włosami, na co ona odpowiedziała, że oczywiście zaraz zajmie się mną fryzjerka.
Jakąś godzinę później wyszłam z pofarbowanymi lub rozjaśnionymi końcówkami włosów, czyli tak zwane ombre hair, na kolor przypominający blond. Moje małe loczki naprawdę ładnie wyglądały pofarbowane na taki kolor. Nie był on zbyt rażący, raczej taki przyciemniony odcień blondu. Przyznam, że pierwszy raz wyszłam od fryzjera całkowicie zadowolona. Zawsze coś mi nie pasowało, a teraz mi się spodobało. No to teraz nadszedł czas, aby odwiedzić ten salon kosmetyczny. W przeciwnym razie Maria by się wkurzyła, że tam nie byłam.
Nie mogłam znaleźć tej ulicy gdzie miałam dojść więc spytałam jakąś kobietę, a ona mniej więcej powiedziała jak powinnam pójść i w końcu doszłam. Jak się okazało Maria zapłaciła za manicure i pedicure. Pewnie nie wiedziała, że nie przepadam za malowaniem paznokci, ale to w końcu jej prezent dla mnie więc się "poświęcę". Manikiurzystka od razu zabrała się do roboty. Zaproponowała, że na paznokciach u dłoni będzie kolor w stylu miętowego, a na paznokciach u stóp czarny. Nie protestowałam, a ona zaczęła robić to co do niej należy.
-Jedna godzina u fryzjera, druga u manikiurzystki, nawet fajnie spędzone urodziny. Tylko szkoda, że bez Mesa...-pomyślałam gdy otwierałam zamek do drzwi do mieszkania. Weszłam, zdjęłam płaszcz, buty i obejrzałam w lustrze swoje włosy.-Hm... Opłacało się pójść do fryzjera i zapłacić nie małą sumkę za taką zmianę.- Wzięłam telefon do ręki, aby upewnić się czy Mesut nie napisał sms'a lub czy nie zadzwonił. Tak jak myślałam, żadnej nowej wiadomości, ani nie odebranych połączeń.
-Ehh, w końcu to piłkarz. Zapewne ma coś ważnego do roboty i zapomniał.-usprawiedliwiałam go w myślach. Wiedziałam, że dziś jest mecz Reprezentacji Niemiec i że on gra, ale i tak gdzieś tam w środku było mi smutno. Starał się codziennie dzwonić, albo chociaż napisać. Dziś żadnej z tych rzeczy nie zrobił, ale nie chciałam tracić czasu na takie myślenie i jeszcze większe zasmucanie siebie więc w kuchni zaparzyłam sobie herbatę i wróciłam na kanapę do swoich notatek, które leżały dokładnie tak samo jak je zostawiłam przed wyjściem. Ostatnią rzeczą, którą zrobiłam przed nauką było napisanie do Mari, że już wróciłam od kosmetyczki i nawet ładnie wyglądają moje pazurki.
Ostatecznie moja nauka nie trwała zbyt długo, bo przyjaciółka po około 20 minutach zadzwoniła do mnie z propozycją abym do niej wpadła i z nią pogadała.
-No proszę no! Będzie fajnie.-powiedziała.
-Muszę?-spytałam z niechęcią. Może i były to moje urodziny, ale mi i tak się nie chciało ruszać z domu.
-Tak, musisz!
-Dziś jest mecz i chciałabym go obejrzeć. Sama, w domu A po drugie to potrzebuję "wyciszenia" po ostatnich zdarzeniach.-odparłam. Po chwili doszłam do wniosku, że może troszeczkę byłam za ostra.
-Jak chcesz wyciszenia to idź na zakonnice! A co do meczu to daj spokój, obejrzymy go razem u mnie. Ogólnie to musimy pogadać na "te" tematy.-odpowiedziała. Jeśli Maria wspominała coś o "tych" tematach to mówiła o chłopakach albo o seksie. Bardzo lubiłam nasze wspólne rozmowy na te ciekawe tematy.
-Mmm, no dobra. Przyjedziesz po mnie czy coś? Wiesz, jest już chyba około 20 a Ty mieszkasz na uboczu...
-Sorry, maleńka. Samochód mi nawalił, a do Sergio nie zadzwonię.
-Wspomniałaś o Sergio, czy ja czegoś nie wiem? Przyznaj się!-powiedziałam prawie się śmiejąc, ale zachowałam odpowiednią powagę.
-Jak będziesz to pogadamy, czekam.-odparła i rozłączyła się. Nie miałam wyboru więc musiałam ubrać się cieplej niż przedtem i wyszłam w kierunku domu mojej przyjaciółki. Już kilka minut po wyjściu dało się odczuć, że pogoda znacznie się zmieniła niż kilka godzin temu. W pewnym momencie zaczęło padać i to był mój koniec. Parasolki nie miałam, nawet głupiego kaptura. Został jeszcze wielki kawał drogi do przejścia więc gwarantowane było, że przemoknę.
Weszłam na teren tej najgorszej dzielnicy i w tym momencie żałowałam, że się tu znalazłam. Co jakiś czas mijałam różne ciemne uliczki a w nich widziałam tylko cienie jakiś osób. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.Tak jakby ktoś całą siłą cisną o ziemię kilkoma butelkami od piwa i to gdzieś niedaleko mnie.
-Jednak lepiej gdybym została w domu.-pomyślałam, rozglądając się dookoła. Strasznie się bałam, dlatego szłam tak szybko jak tylko mogłam aby jak najszybciej znaleźć się w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Musiałam skręcić w małą, wąską i ciemną uliczkę. Nie było innej drogi. W przeciągu kilku sekund znalazłam się w połowie uliczki gdy nagle usłyszałam męski głos za mną.
-Taka drobna panienka nie powinna się sama kręcić w takiej okolicy.-powiedział mężczyzna. Niepewnie odwróciłam się. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Widziałam tylko zarysy jego sylwetki. Wysoki, raczej dobrze zbudowany więc silny, ale chyba pijany. Facet zaczął powoli zbliżać się do mnie, a ja postanowiłam się cofać w tył.
-Chyba mnie z kimś pan pomylił.- Nie stać było mnie na lepszy tekst w takiej sytuacji.
-Czyżby?-odpowiedział. Coraz szybciej się zbliżał, więc nie miałam innego wyjścia. Trzeba było uciekać, teraz! Ja zaczęłam biec, on też. Wybiegłam z tej uliczki i skręciłam w prawo, aby pobiec przez park. Myślałam, że tam będzie bezpieczniej, ale myliłam się. Gdy byłam już mniej więcej w samym środku parku zauważyłam, że ucichły kroki tego faceta. Stanęłam w miejscu, aby dokładnie się rozejrzeć. Nie widziałam nikogo. Zaczęłam iść spokojniej i próbowałam opanować swój oddech. Szłam dróżką przez park, został już tylko mały kawałek. W jednej chwili ktoś rzucił się na mnie z taką siłą, że przewróciłam się na ziemię. Domyśliłam się, że to ten sam facet przed którym uciekałam. Nie dość, że czuć było od niego alkohol to zaczął mnie obmacywać po piersiach. Byłam cholernie przerażona, próbowałam mu się wyrwać, ale na marne. Zaczęłam krzyczeć, a mężczyzna zaczął mnie całować po szyi i coraz niżej. Skoro nie mogłam go odepchnąć rękami to spróbowałam go kopnąć w czułe miejsce. Uwolniłam jedną nogę spod jego ciężaru i kopnęłam go tam gdzie zamierzałam. Udało się, facet zawył z bólu i odsunął się ode mnie. W jednej chwili wstałam i zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam. Usłyszałam z daleka krzyki tego gościa.
-Jeszcze Cię znajdę, dziwko!
Biegłam przez całą drogę, nie mogłam się opanować. Szlochałam, a deszcz ukrywał moje łzy. Przecież on mógł mnie zgwałcić! Wbiegłam po schodkach na werandę do domu Mari. Dobijałam się do drzwi, abym mogła schować się do środka. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się, a w nich stała Maria z uśmiechem na twarzy, lecz gdy zobaczyła mój wygląd i ogólnie w jakim stanie jestem to spoważniała.
-Matko! Ell, co się stało?!
___________________________________
Przepraszam, że tyle czekacie za rozdziałami, ale mam po prostu za dużo roboty...
Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł najgorzej.
Liczę na Wasze komentarze!

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział ósmy: Pierwszy autograf.


Ellie

-Chciałam być w domu. To jestem.- myślałam chodząc w kółko cała podenerwowana. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Przecież to nie jest normalna sytuacja, że matka mówi ci, że nie chce Ciebie już więcej widzieć.- Czyli, można powiedzieć, że straciłam dwie ważne osoby w przeciągu kilku dni i zostałam sama.-Biłam się z własnymi myślami. Zaczęłam iść w kierunku kuchni, aby zaparzyć herbatę. Gdy wchodziłam do kuchni, zawróciłam bo usłyszałam dzwonek telefonu. 
-Dobra, to gdzie się schował ten telefon?!- powiedziałam sama do siebie w pustym mieszkaniu. Po chwili mnie olśniło. Pierwsze co zrobiłam po powrocie z pogrzebu to położyłam torebkę w sypialni, a w niej jest zapewne telefon. Ciekawe kto to dzwoni, skoro minęły dopiero dwie godziny od powrotu z Polski. Chwyciłam torebkę i wysypałam całą jej zawartość na łóżko. W stercie różnych dokumentów leżał dzwoniący telefon, a na wyświetlaczu pisało, że dzwoni Maria.
-Hej, już wróciłaś z pogrzebu?- spytała moja przyjaciółka.
-No cześć. Tak, wróciłam.
-No to super, za pół godziny będę po Ciebie!- powiedziała to z taką ekscytacją, widocznie miała coś ciekawego w planach.
-Nie mam ochoty na wyjście.- odparłam. Wole siedzieć w domu, pooglądać telewizję lub poczytać dobrą książkę, niż gdzieś wyjść. Szczególnie teraz.
-Nie możesz siedzieć sama w domu i myśleć w kółko o jednym. Przynajmniej ja nie pozwolę, abyś siedziała w czterech ścianach. Szykuj się i zaraz po Ciebie będę!- Nie dała za wygraną. Nie miałam wyjścia i musiałam się zgodzić.
-Ehh, no dobra. Powiedz chociaż gdzie chcesz jechać?- spytałam z nadzieją, że wymyśliła coś kreatywnego.
-No jak to gdzie?! Na zakupy!- wykrzyczała do słuchawki. Domyśliłam się, że gdy wykrzykiwała te słowa to miała wielki uśmiech na twarzy. Tak, ona kocha zakupy.
-Serio, znów zakupy? Nie mam za bardzo nastroju. Nigdy Cię to nie nudzi, co?- To ostatnie zdanie wypowiedziałam również z małym uśmiechem. Wywróciłam oczami, w końcu to była cała Maria, tylko zakupy jej w głowie.
-Jak Ty mnie dobrze znasz, a teraz się szykuj!
-Już, już.
-To do zobaczenia!- odpowiedziała i rozłączyła się. A więc, znów na zakupy... Nie mam takiej potrzeby, powiem jej, że nie mam kasy i tyle. Nie potrzebuję kupować sobie nie wiadomo jakich ciuchów.

W tym samym czasie, Mesut

Nie chciałem jej zostawiać od razu po powrocie do domu, ale trener zadzwonił i powiedział, że mam przyjechać. Teraz to Madryt jest jej domem. Nie rozumiem jej matki. Nie dość, że straciła ojca, to jeszcze matka musiała jej dowalić.
-Hej, stary wszystko w porządku?- spytał Sergio gdy wychodziliśmy ze spotkania z trenerem.
-Tak, jest spoko. Opowiadaj lepiej jak u Ciebie, zdążyłeś poznać kolejną dziewczynę, która skradła Twoje serce?- zgrywałem się z niego i zacząłem się śmiać. Sergio potrafi mieć milion dziewczyn w ciągu kilku miesięcy.
-I tu się mylisz, dalej nie mogę poznać żadnej naprawdę fajnej i nie lecącej na kasę dziewczyny.- powiedział zmartwiony. Kurde, nie widziałem go w takim stanie od dawna. Chyba mu się w końcu znudziło bycie z pierwszą lepszą dziewczyną. Może w końcu zmądrzał.-Ej, Mesut! A Ellie nie ma żadnej koleżanki, która choć trochę przypomina dziewczynę, którą opisywałem chwilę przedtem?- Zatrzymał się i oczekiwał mojej odpowiedzi.
-Hm... No może by się znalazła, ale Ell nie powiedziała jeszcze swojej przyjaciółce, że to ja jestem jej chłopakiem.- powiedziałem i ruszyłem w stronę samochodu gdy nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i liczyłem, że odbierze.

Ellie

-Ty to masz pomysły...-wypaliłam do słuchawki. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Oczywiście Maria, miała "focha" na mnie za to, że nie wzięłam kasy. Znając życie to za kilka minut jej przejdzie.- Dobra, zobaczę co da się zrobić. Napisze Ci sms, co i jak, a teraz muszę kończyć.- powiedziałam i schowałam telefon do torebki. Na czas rozmowy oddaliłam się trochę od przyjaciółki. W końcu to dzwonił mój chłopak, a ona w ogólne o nim nie wiedziała. Podeszłam do kasy, bo tam stała i kupowała dżinsy za pół ceny. 
-Dobra, a teraz mów kto to dzwonił. - powiedziała gdy wyszłyśmy ze sklepu. Zaciągnęła mnie do kawiarni, sobie zamówiła małą kawę, a mi sok. 
-No, emm...- próbowałam jakoś uniknąć powiedzenia prawdy. 
-Uuu, nie chcesz powiedzieć. No to przeczuwam, że jakiś romansik się szykuje.- odparła z uśmiechem i zadowoleniem. W sumie to najwyższy czas, aby się dowiedziała.
-No dobra, nie mówiłam Ci, ale mam kogoś...- W końcu to z siebie wydusiłam. Ciekawiło mnie jak zareaguje.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? Dobra, wybaczam Ci tym razem. Opowiadaj.- powiedziała popijając kawę.
-Nie będę Ci teraz nic opowiadać, jeśli chcesz to możesz go poznać wraz z jego kolegą, który tak się składa jest singlem jak Ty.- odparłam. Powiedziałam jej to wprost bo raczej nikt nie lubi jak obija się w bawełnę.
-Oho, no dobra. A kim jest Twój chłopak i ten jego kolega, w sensie jaki zawód, czy coś? Zdradź cokolwiek!- Widać było, że spodobał jej się ten pomysł.
-To piłkarze. Więc co, mam napisać, że chcesz ich poznać?
-Jasne!- Wzięłam telefon i napisałam sms.
"Zgodziła się. Wpadnijcie do tej kawiarni co kiedyś w niej byliśmy. To ta w tym centrum handlowym, Ell." - Miałam nadzieję, że plan wypali i wszystko będzie dobrze. W przeciwnym razie, jak mówił Mesut, to Sergio nie da mu spokoju.
-Już napisałam. Na pewno chcesz poznać mojego chłopaka i jego kumpla?- spytałam.
-Tak, tak i jeszcze raz tak! Ty i piłkarz, no nie podejrzewałam Ciebie o to, ale z drugiej strony powinnam być zła, że mi nie powiedziałaś, że masz chłopaka.- powiedziała i pokręciła głową. Upiłam trochę soku i w tym momencie usłyszałam dźwięk swojej komórki. Odblokowałam klawiaturę i przeczytałam wiadomość.
"Będziemy za jakieś 15 minut. Przygotuj się na to, że ktoś może nas rozpoznać, M."
-Mesut napisał, że za kwadrans będą.- powiedziałam chowając komórkę do torebki.
-A więc tak się nazywa! Imię Mesut, piłkarz... W jakim klubie gra?- spytała zaciekawiona. Zastanawiałam się czy odpowiedzieć, czy nie.
-No jak myślisz, skoro mieszka w Madrycie, to oczywiście, że gra w... - Moja przyjaciółka nie pozwoliła mi dokończyć i przerwała mi w połowie zdania.
-Realu Madryt?!- wykrzyknęła i w tym momencie prawie wszyscy obecni w kawiarni spojrzeli się na nas jak na idiotki.
-Ciszej i tak, tam. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać z jej reakcji. Nigdy jej nie widziałam tak podekscytowanej, a jak ludzie patrzyli na nas jak na wariatki to już w ogóle bardziej się śmiałam.
-To, to... Wiem kto to jest! Mesut Özil?
-W rzeczy samej.- odpowiedziałam i postanowiłam się uspokoić.
-A ten jego kumpel?
-Co ten jego kumpel?
-No, jak ma na imię?
-Aa, Sergio. W sumie to miałam tego nie mówić, bo chciałam Cię postawić przed faktem dokonanym, ale poznaj moje dobre serce bo powiedziałam Ci to teraz.- Posłałam jej uśmiech, aby czasem się na mnie nie wkurzyła, a ona tylko zaczęła mówić dalej.
-Co?! Ten Sergio?- spytała chyba w lekkim szoku.
-Em, nie wiem co rozumiesz przez "ten Sergio"?
-W sensie, że Sergio Ramos?
-Dokładnie i tak się składa, że on nie ma dziewczyny, a Ty nie masz chłopaka, więc...
-Więc chcecie, abyśmy byli razem?
-Tak, a i najważniejsze to nie bądź na mnie zła.- dodałam szybko. Cała nasza rozmowa zaczęła toczyć się szybciej od kiedy zaczęłyśmy mówić o chłopakach.
-Ja, zła? Nie ma mowy o złości, kochanie.- odparła. Czyli pomysł jej się spodobał i jeżeli wszystko pójdzie w porządku, to może się uda i będą parą.

Dziesięć minut później siedzieliśmy już przy większym stoliku w tej samej kawiarni razem z chłopakami, którzy do nas dołączyli i zamówili sobie coś do picia. Maria ukryła swoje podekscytowanie i starała się być sobą. Przedstawiłam mojej przyjaciółce piłkarzy. Siedziałam naprzeciw Mesuta. Ja i mój chłopak od razu zauważyliśmy, że Maria spodobała się Sergio, który już od pierwszej chwili zaczął się jej przypatrywać i zagadywać.
Po dwudziestu minutach znudziło mi się siedzenie tutaj, a Niemiec chyba to zauważył bo powiedział, że musimy już lecieć bo mamy jeszcze coś do zrobienia i puścił do mnie oko. Wstałam, a zaraz za mną mój chłopak i wzięłam torebkę. Sergio i Maria też wstali. Oboje wymamrotali, że mają coś do roboty i muszą też już iść. Gdy Mesut poszedł zapłacić za to co zamówiliśmy to Sergio zagadał do Marii.
-To mój numer. Zadzwonię wieczorem, kochanie!- rzucił do mojej przyjaciółki gdy położył karteczkę z numerem na stoliku, puścił do niej oko i powoli zaczął wychodzić z kawiarni.
-Dupek!- krzyknęła Maria w stronę Sergio, a ja stałam trochę oszołomiona sytuacją.
-Słyszałem, ale Ci wybaczę i zadzwonię.- odpowiedział do Hiszpanki, a mi pokiwał na pożegnanie.

 -Podsumowując to chyba się udało, co?- odezwał się Mesut gdy wyszliśmy z kawiarni i tego centrum handlowego. Udaliśmy się w stronę samochodu. Chciałam odpowiedzieć, ale w pewnym momencie podeszli do nas mały chłopiec i dziewczynka z rodzicami. Dzieci ubrane były w koszulki Realu Madryt, co wyglądało bardzo słodko. Ich tata spytał się Mesuta czy może podpisać koszulki ich dzieci, na co Niemiec odpowiedział, że z przyjemnością. Stałam obok i wpatrywałam się jak piłkarz uklęknął do tych dzieci, jak uśmiechał się do nich gdy podpisywał ich koszulki. Pomyślałam, ze sprawia mu to radość gdy widzi, że ma swoich małych kibiców. Nagle stało się coś o czym nigdy nie myślałam, że się stanie. Dzieci zbliżyły się do mnie i tak samo ich tata spytał się czy mogę się podpisać na koszulkach. Naprawdę się zdziwiłam, bo po co im mój autograf, ale zrobiłam to z wielką przyjemnością. Największym zaskoczeniem był moment, gdy dziewczynka przytuliła się do mnie, co po chwili uczynił też jej brat. Pierwszy raz w moim życiu ktoś poprosił mnie o autograf nie znając mnie. Przecież nie jestem żadną sławną dziewczyną, ale nie powiem to było miłe, naprawdę miłe. Po chwili dzieci odeszły wraz z rodzicami.
-To Twój pierwszy autograf, kochanie.- powiedział i pocałował mnie po czym objął ramieniem i ruszyliśmy dalej w stronę samochodu.
_________________________________
Mam wrażenie, że ten rozdział nawet się udał. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba, dlatego zostawiajcie komentarze, które są dla mnie bardzo ważne! :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział siódmy : Tajemnica.


Mesut

Staliśmy w deszczu wpatrując się jak czwórka facetów zakopuje trumnę. Przyszło dużo ludzi, zapewne większość z nich to rodzina. Mama Ellie powiedziała, że mamy przyjechać do jej domu.
-Szkoda, że w takich okolicznościach poznasz moją rodzinę.- powiedziała moja dziewczyna. Wsiadaliśmy do taksówki, a ja nadal widziałem jak co jakiś czas łzy spływają jej po policzkach. Wiem, że było jej trudno, ale nie może przecież przez cały czas myśleć o jednym. Nie wiedziałem co mam zrobić, aby poczuła się lepiej. W tej chwili czułem się bezradny. 
Ellie

Od samego ranka, myślałam o jednym. Męczyło mnie już to, chciałam znaleźć się w domu, w Madrycie, zasnąć, a później obudzić się jakby to wszystko było tylko złym snem. Niestety, to była szara rzeczywistość. 
-Jesteś gotowy poznać część mojej rodziny?- spytałam piłkarza. Staliśmy na chodniku, wszyscy goście byli już wewnątrz domu. Wiadome było, że skoro pojawimy się ostatni to fakt, że mam chłopaka zrobi sensację.
-Jak najbardziej.- odparł gdy ruszyliśmy w stronę drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, nie trzeba było dzwonić dzwonkiem, czy pukać, drzwi były otwarte. No tak, pewnie mamie się nie chciało co chwilę podchodzić do drzwi i otwierać każdemu po kolei. Zdjęłam płaszcz, odwiesiłam i powoli  ruszyłam ciągnąc za sobą piłkarza do salonu. Do domu przyjechała tylko najbliższa rodzina, czyli kilka cioci, wujkowie i kuzynostwo. Myślałam, że do salonu wejdziemy niezauważeni. Niestety, wychodząc z przedpokoju natknęliśmy się na mojego kuzyna Pawła. 18-latek, brunet, wysoki. Interesował się piłką i tak się składa, że ligą hiszpańską. Zastanawiałam się, czy rozpozna Mesuta. Bawił mnie fakt, że jeżeliby go rozpoznał to musiałby mówić z nim po niemiecku lub w ostateczności po angielsku, bo hiszpańskiego nie znał wcale, a mój kuzyn niemiecki zna słabo, więc zostaje tylko angielski. Stanęliśmy naprzeciw Pawła, nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście  on przerwał ciszę.
-Cześć, Ellie!-rzucił i przytulił mnie.- Współczuję Ci, co do taty. A tak ogólnie to widać, że Twoja mama się nie trzyma.
-Ehh, dzięki.- odpowiedziałam.Wiedziałam, że będę musiała na spokojnie pogadać z mamą.-To mój chłopak.- wskazałam na niego. Chciałam wypowiedzieć jego imię, ale mój kuzyn już się domyślił i nie pozwolił mi dokończyć zdania.
-Mesut Özil, prawda? Piłkarz Realu Madryt. To niesamowite, że jesteście razem!-odparł Paweł mówiąc po angielsku.-No nie, nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego.- Chłopak podał rękę i przywitał się z piłkarzem. -Dobra, chodźmy. Wszyscy czekają na Was.
-Na "nas"? Przecież, tylko mama wiedziała, że jesteśmy razem bo jej powiedziałam, krótko przed rozpoczęciem pogrzebu.-wtrąciłam, mówiąc w ojczystym języku.
-Ee, to znaczy... Coś jej się wymsknęło chwilę temu, że masz kogoś, ale nie powiedziała kogo.-odpowiedział z zakłopotaniem Paweł.- Dobra, chodźmy już.- odparł po chwili ciszy i ruszyliśmy dalej, do salonu gdzie siedziała moja rodzina.
-Przygotuj się, będzie ciekawie.- powiedziałam do mojego chłopaka po niemiecku, a on tylko skinął głową.

Pół godziny później, siedzieliśmy razem ze wszystkimi. Oczywiście, uprzedziłam ich, że Mesut nie zna naszego języka. Myślałam, że moja kuzynka, Marta odwali jakąś scenę gdy zobaczy, że w końcu mam chłopaka i to nie byle jakiego, ale na szczęście siedziała cicho. Paweł wyjaśnił, że przyprowadziłam do domu piłkarza. Trochę męczące było to, że gdy ciocia chciała się o coś zapytać Mesuta, to ja musiałam tłumaczyć to na niemiecki, wtedy on odpowiadał po niemiecku i znów tłumaczyłam to na polski. Najważniejszy był fakt, że nikt nie miał nic przeciwko, że mój chłopak nie umie mówić po polsku. Traktowali go jak przyjaciela, którego znali od dawna.
-Muszę iść pogadać z mamą, a teraz wyszła do kuchni, więc mam szansę.- powiedziałam do Niemca i dałam mu buziaka w polik.- Jakby co to mów po angielsku, mniej więcej młodzież zrozumie.- dodałam, posłałam mu uśmiech i ruszyłam w stronę kuchni. Musiałam wyjaśnić z matką kilka spraw.
Weszłam do kuchni i poczułam to czego nie powinnam czuć w tej chwili. W całym pomieszczeniu śmierdziało wódką. Weszłam dalej i zobaczyłam ją. Stała przy szafce i piła. Od razu się zdenerwowałam i podeszłam bliżej.
-Co Ty do cholery robisz?!- krzyknęłam do niej.
-Nie widzisz? Idź stąd.- powiedziała i ponownie przyłożyła do ust butelkę z wódką.
-Nie, nie pójdę. Jesteś w ciąży, nie możesz pić!- Chciałam zabrać tą buteleczkę, lecz odsunęła się i piła dalej nie zważając na moje słowa.
-Nie ma już żadnej pieprzonej ciąży!- wykrzyczała i spojrzała mi w oczy. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać, a ja byłam w szoku.
-Co?! Jak to nie ma już żadnej ciąży?! Co ty zrobiłaś?- Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
-A jak myślisz? W tajemnicy przed Twoim ojcem ją usunęłam. To nie miało sensu. Zamierzałam mu powiedzieć o tym co zrobiłam, ale już nie zdążyłam.- powiedziała i dalej zaczęła popijać, jakby bała się, że wytrzeźwieje.
-Jak mogłaś?-spytałam. W tym momencie byłam na nią wściekła, nie wierzyłam, że moja matka mogła coś takiego zrobić.
-Normalnie, nie chciałam tego dziecka. W sumie dobrze, że to zrobiłam. Miałabym zostać sama z tym dzieciakiem, bo Ty oczywiście teraz mieszkasz w Madrycie, z tym swoim kolesiem. Dbasz tylko o siebie, a mnie byś tu zostawiła.- powiedziała już całkowicie pijana. Jak ona mogła doprowadzić siebie do takiego stanu w dniu pogrzebu jej męża?! I jeszcze powiedziała, że jestem egoistką, a przecież sama mnie tam wysłała! Nie mogłam już wytrzymać, więc odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
-Wiedziałam, że mnie zostawisz! A idź w cholerę, nie chcę Cie widzieć!- wykrzyczała, gdy ja już byłam na przedpokoju i ubierałam płaszcz. Nie chciałam dłużej jej widzieć, jak ona mogła coś takiego zrobić i jeszcze powiedzieć, że jej córka jest egoistką?!
-Hej, co się stało?- odezwał się, znajomy, męski głos. Stał przy mnie i swoim kciukiem wytarł łzę, która spłynęła mi po policzku.
-Proszę, zabierz mnie do domu.- powiedziałam, a w odpowiedzi piłkarz przygarnął mnie do siebie.
-Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał.
Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Skoro ona już mnie nie chce to nie będę zostawać na siłę. Nie chciałam jej znać, nie po tym co zrobiła...
________________________________
Przepraszam, że tak długo piszę te rozdziały, ale mam coś w stylu braku weny. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Komentujcie! 

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział szósty : Czy ja śnię na jawie?



Ellie

Siedziałam niecierpliwie i patrzyłam na jego reakcję. 
-"Wszystko zależy od decyzji Mesuta, jeśli się zgodzi to przyjmę pana ofertę." - To są słowa które wypowiedziałam do Jose kilka minut temu, a on od razu ruszył w stronę piłkarzy i wszedł na murawę. Nic nie słyszałam z ich rozmowy. 
Minęło kilka minut. Tak po prostu spojrzałam znów w ich stronę.
-Ile może trwać podjęcie takiej decyzji?- pytałam samą siebie. Nagle zauważyłam uśmiech na twarzy piłkarza. Spojrzał się w moją stronę i zaczął iść w moim kierunku razem z trenerem.- No to teraz będzie ciekawie.- dodałam w duchu. Skoro się uśmiechał, to chyba nie wróżyło to nic złego? Przeniosłam wzrok na resztę piłkarzy rozgrzewających się. Nie wiedzieli o co chodzi, trener nigdy nie daje przerwy nikomu. Niektórzy patrzyli na mnie i zmierzającego ku mnie Mesuta i trenera. 
-A więc... wystarczy tylko załatwić formalności i możesz zaczynać, prawda Mesut?- powiedział Jose, gdy stali obok mnie. Powoli wstałam z krzesła. 
-Tak.- odparł i skinął głową. Patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami i uśmiechał się. Od razu go mocno wyściskałam i pocałowałam, a on odwzajemnił pocałunek. Nie obchodziło mnie, że w tym momencie wszyscy piłkarze Realu patrzą się właśnie na nas. Po chwili usłyszeliśmy krzyki chłopaków. 
-Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam!- Oczywiście to śpiewali Marcelo i Gonzalo, wydzierając się na cały głos i uśmiechając, a jakże by kto inny. Piłkarze zaczęli schodzić z murawy i podążali w naszą stronę. Trzymałam za rękę Mesuta, nie wiedziałam o co chodzi chłopakom. 
-Ej, ej, ej! Chłopaki spokojnie. To jeszcze nie ślub, ani nic z tych rzeczy. - powiedział Mes i zaczął się śmiać. O kurde, oni myśleli, że on mi się oświadczył ?! Wow, nie wpadłam na to.
-Szkoda, stary.- odparł Marcelo poklepując Mesuta po ramieniu.
-A właśnie, to jest Ellie.- powiedział mój chłopak. Każdy z piłkarzy podszedł do mnie po kolei i jak przystało, wziął moją dłoń, delikatnie ucałował i się przedstawił. Mniej więcej znałam ich imiona, ale czułam się wtedy wyjątkowo, że traktowali mnie jak damę, czy coś w tym stylu.
-Ej, Marcelo!-zawołał Gonzalo dodatkowo pogwizdując.- Myślę, że jeżeli ubrałbyś sukienkę to zwróciłbyś uwagę wszystkich obecnych na ślubie!- dodał, a wszyscy wyobrazili sobie Marcelo w sukience i razem wybuchliśmy śmiechem.
-No wiesz... Na tą okazję pozbyłbym się trochę moich mięśni i dodałbym sobie coś w tym miejscu.- powiedział wskazując na piersi, których nie miał. Poprawka, jeszcze nie miał.- A no i oczywiście wyprostowałbym sobie wtedy włosy. 
-Tak, wtedy to by wszyscy szaleli na Twoim punkcie!- zawołał Cristiano.
Trener stał z boku, przypatrując się całej sytuacji. Oczywiście, pozostała część sztabu szkoleniowego również patrzyła się na nas. Zapewne mieli niezły ubaw. 

Trening się już skończył. Godzina około 13. Czekałam tylko, aż Mesut wyjdzie z szatni, żebyśmy mogli wrócić do domu. Czekałam przy samochodzie, z tyłu stadionu. Stałam tyłem do drzwi, którymi Niemiec miał wyjść.  
-Hej, już jestem. - powiedział i pocałował mnie w polik gdy się odwracałam. Byłam tak jakby "lekko" w szoku całą tą sytuacją, więc się nie odezwałam. Otworzył mi drzwi od auta, a po chwili sam wsiadł. Gdy już jechaliśmy, jego głos przerwał ciszę.
-Jesteś zła, co? - spytał, gdy staliśmy na światłach. Wzrok spuścił w dół. Nie uśmiechał się.
-Ja, zła ? Dlaczego tak myślisz?- Nie miałam być za co zła, raczej cholernie szczęśliwa, że mnie tu zabrał. Położyłam mu dłoń na kolanie, a on splótł ją ze swoją.
-Hm... Za to, że powiedziałem o nas moim kumplom. Wiem, że nie chciałaś aby ktokolwiek wiedział.- powiedział i ze smutkiem spojrzał na mnie. 
-Mes... Nie jestem zła, jestem szczęśliwa. Pewnie nie wiedziałeś, że zawsze chciałam zwiedzić ten stadion. Pierwszego dnia zapomniałam, ze ten stadion tu się znajduje. W sumie to nie wiem czemu zapomniałam, no ale mniejsza z tym. To było moje marzenie, aby ten stadion zobaczyć od środka, a co dopiero poznać piłkarzy i mieć tak wspaniałego chłopaka jak Ty. Więc, ogólnie mówiąc, spełniłeś moje marzenia.- mówiłam, a on przechylił się w moją stronę i delikatnie mnie pocałował po czym się uśmiechnął. 
Leżeliśmy w salonie, na kanapie. Właściwie to on leżał oparty o oparcie, a ja się opierałam o niego. Mesut opowiadał o swojej rodzinie i o tym, że musimy ich kiedyś odwiedzić. W pewnym momencie przypomniała mi się jedna sprawa, o której zapomniałam.
-Słuchasz mnie? - spytał, bawiąc się moimi włosami.
-Co?Ahh, tak. Przepraszam. Dzięki Tobie zapomniałam o tym całym jutrzejszym pogrzebie. Mam nadzieję, że pojedziesz ze mną.- odparłam. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam mu w oczy.
-A nie boisz się, że mogą mnie rozpoznać ludzie? Chociażby już w samolocie i wtedy od razu się domyślą, że jesteśmy razem.- powiedział i kciukiem przetarł łzę, która spływała mi po policzku. Nawet jej nie zauważyłam, ani nie poczułam.
-Nie, w sumie to mnie już nie obchodzi. Ważne, abyś Ty tam był i aby moja mama się dowiedziała, że jesteś moim chłopakiem bo to chyba powinna wiedzieć.
-Pewnie, że tam będę. - zapewniał. - A dziennikarze, chcesz żeby też się dowiedzieli?
Zastanawiałam się chwilę, czy to będzie dobry pomysł. Możliwe, że zaczną o nas pisać w gazetach, internecie. No, ale trudno. W końcu on jest moim chłopakiem, kiedyś i tak się o nas dowiedzą.
-Nie ukrywajmy się już i tak się dowiedzą, to jest nieuniknione.
-Spoko, ale wtedy już nie będzie odwrotu.
-Wiem...- powiedziałam spokojnie, a piłkarz nie skupiał się już na moich włosach tylko przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Czułam, że mnie wspiera, że mogę na niego liczyć, a najważniejsze, że czułam, że to on jest tym jedynym.

Godziny mijały, a my oglądaliśmy jakieś filmy. Było już późno, byłam przebrana w jego koszulę w której spałam. Od czasu gdy wróciliśmy do domu z jego treningu, to nigdzie nie wyszliśmy. Dobra przyznaje, to mi się nie chciało nigdzie wyjść na spacer.
-Dobra, Mesut. Trzeba wybrać jakąś koszule dla Ciebie na jutro. - powiedziałam wstając i kierując się w stronę sypialni i szafy .
-Ehh, szczerze to mi się nie chce wstawać z kanapy.
-No chodź! - zawołałam już z innego pokoju. Przeglądałam różne koszule i starałam się wybrać taką, która najbardziej się nada na pogrzeb. Po chwili poszukiwań, znalazłam odpowiednią koszulę, a piłkarza jeszcze przy mnie nie było, żeby mógł ją przymierzyć. Trochę się wkurzyłam, więc odwróciłam się, podeszłam do łóżka, chwyciłam w dłonie poduszkę. Kilka sekund później stanęłam w progu i oczywiście cisnęłam poduszką w piłkarza, który leżał na kanapie i oglądał telewizje.
-Ej, a to za co?! - spytał, podnosząc się z miejsca w którym siedział.
-No jak to za co, nie posłuchałeś mnie.- powiedziałam z tym moim "zadziornym" uśmieszkiem.
-Ahh, tak?- szybko odpowiedział i sięgną po poduszkę, leżącą na kanapie. Tym razem to ja oberwałam.
-A więc, bitwa na poduszki? Dobra, zobaczymy kto wygra. - I w tym momencie zachowywaliśmy się jak dzieci, takie duże dzieci. Na szczęście jak się wprowadziłam do niego, to dokupiłam kilka poduszek, aby dodały uroku, więc teraz mieliśmy czym rzucać. Po kilku minutach oparłam się o ścianę w sypialni, żeby nie stać w progu i móc chwilkę odpocząć.
-To jak poddajesz się?- powiedziałam. Miałam nadzieję, że się podda bo ja już nie miałam siły, ale nie chciałam dać po sobie tego poznać. Cisza, nikt nie odpowiedział.
-Cholera, gdzie on jest? Przecież się teraz nie wychylę, bo nie chcę dostać poduszką.-pomyślałam. Nagle pojawił się obok mnie. Złapał moją dłoń i splótł ze swoją, po czym uniósł nasze splecione dłonie w górę i przycisnął mnie do ściany obdarowując namiętnymi pocałunkami. Nie ukrywam, że mi się to podobało. Nasza "bitwa na poduszki" sprawiła, że po kilku minutach naszych pocałunków, leżeliśmy już na łóżku w sypialni. Niemiec wsunął rękę pod moją koszulę i delikatnie dotykał swoją dłonią moje plecy.
-Mesut...Proszę, nie. Nie mogę..- powiedziałam szeptem, gdy oderwałam się na chwilę od niego.
-Dlaczego?- spytał.
-Jutro jest pogrzeb taty, źle się będę czuła z tą myślą, gdy... no wiesz..- odpowiedziałam. Oczywiście na myśli miałam, że gdy będziemy się kochać, ale nie umiem tego tak po prostu powiedzieć, więc wolałam tego zdania nie kończyć.
-Dobrze, rozumiem.- Pocałował mnie ostatni raz w czoło, i odsunął się.

Siedzieliśmy obok siebie w samolocie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:46.
-Mam nadzieję, że zdążymy.- powiedziałam, zwracając się do piłkarza.
-Spokojnie, zdążymy. -odpowiedział, ściskając mocniej moją dłoń coś na znak, że będzie dobrze. Strasznie się bałam tego w jakim stanie zobaczę matkę, ale miałam szczęście, że mój chłopak jest ze mną. W końcu to on daje mi siłę.
________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze i liczę, że będzie ich jeszcze więcej! Dzięki komentarzom, wiem, że komuś to się w ogóle podoba :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział piąty : Czas niespodzianek.



Otworzyłam oczy, była sobota. Zegarek wskazywał 9:26. Przeniosłam wzrok w stronę okna. Zero chmur na niebie, tylko samotne słońce.
-Piękna pogoda.- pomyślałam. Piłkarz jeszcze spał, a ja przytulałam się do jego klatki piersiowej. Nie chciałam go obudzić, więc nie wstawałam z łóżka. Nie miałam zamiaru myśleć teraz o śmierci ojca, dlatego od razu przyszła mi na myśl noc i to co się stało. Cieszyłam się, ze mam przy sobie tak wspaniałego chłopaka jakim jest Mesut. Inne laski pewnie by mi zazdrościły, oczywiście gdyby wiedziały. Nie obchodzą mnie jego pieniądze, czy sława. Ja chcę z nim być bo go kocham, a największym tego dowodem jest to co się stało tej nocy. 
-No dobra, może i seks nie jest najlepszym rozwiązaniem lub pocieszeniem na smutek po śmierci bliskiej osoby, ale gdybym go nie kochała to bym się na to nie zgodziła.- powtarzałam sobie w myślach. Zamknęłam oczy i chciałam przypomnieć sobie jeszcze raz to co się działo, krok po kroku. Po chwili lekki uśmiech pojawił mi się na twarzy.- Fajnie było...- pomyślałam. Otworzyłam powieki i postanowiłam zrobić jakieś śniadanie. Najdelikatniej jak tylko mogłam wstałam z łóżka, by go nie obudzić. Weszłam do łazienki, stanęłam naprzeciwko lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i na to w co jestem ubrana. Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie, że jako pidżamę używam koszuli piłkarza. Za nic nie mogłam znaleźć swojej piżamy, więc Niemiec jak to on powiedział? Ah, już wiem ! Powiedział, że "tymczasowo" pozwoli mi spać w swojej koszuli. Włosy ułożyłam sobie w kok, umyłam zęby i powędrowałam do kuchni. Nie chciało mi się przebierać z tej jego koszuli, może dlatego, że kiedyś powiedział, że mi pasuje. 
Kończyłam przygotowywać kanapki. Nie stać mnie na nic więcej, niestety nie jestem dobrym kucharzem. Zastanawiałam się kiedy mój chłopak się obudzi. Nagle poczułam kogoś dłonie na moich biodrach. Lekko odwróciłam głowę w jego stronę i dostałam gorącego buziaka prosto w usta. 
-Mmm, nie dość że śpisz w mojej koszuli to na dodatek robisz śniadanie - powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie.
-No widzisz, nie doceniasz mnie. - odpowiedziałam, a po chwili kąciki ust wygięły mi się w delikatnym uśmieszku. 
-A mówiłem, jak Ci w niej ładnie ? - spytał. 
-Tak i to co najmniej tysiąc razy. - odparłam. - Lepiej byś mi pomógł.
-Jasne, szefowo. - odpowiedział po czym kazał mi się przesunąć i sam dokończył kanapki. 
-Od kiedy jestem Twoją szefową ? - spytałam, śmiejąc się.
-Hmm... w kuchni jesteś szefową. 
- Ja ?! Przecież wiesz, że ja gotować nie umiem. Tobie to wychodzi znacznie lepiej ! Ty tu jesteś szefem, to Twoje mieszkanie . - Gdy wypowiedziałam to ostatnie zdanie, mój uśmiech prawie znikł, a Mesut chyba to zauważył. Położyłam rękę na stole, a gdy po chwili chciałam ją cofnąć, piłkarz złapał mnie za nią.
-Kochanie, przestać wypominać, że to moje mieszkanie. To już jest nasze mieszkanie odkąd jesteśmy razem. Przecież sam zaproponowałem Ci, abyśmy razem zamieszkali bo nie wystarczało Ci kasy. - powiedział. Skończyliśmy jeść. Mesut powiedział, że pozmywa, a ja w tym czasie poszłam się przebrać do sypialni. Przypomniała mi się jedna rzecz. Umówiłam się dziś na zakupy z Marią . Jest hiszpanką (dziwnie się wymawia jej imię), poznałam ją w dniu kiedy pierwszy raz poszłam na zajęcia, tu w Madrycie. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy, mówiłyśmy sobie wszystko, tylko nie powiedziałam jej, że mam chłopaka piłkarza. 
-Mesut... - zawołałam.
-Tak ? - odezwał się z salonu, chyba oglądał telewizję.
-Zapomniałam Ci powiedzieć, że umówiłam się z Marią na jakieś zakupy. Hmm, muszę sobie kupić coś na ten... pogrzeb. Nie masz nic przeciwko, żebym z nią wyszła ? - spytałam, przebierając się w sypialni.
-Nie, spoko. 
-Na pewno ? - Byłam już przebrana i szybko usiadłam obok piłkarza.
-Tak, zadzwoń do mnie jak będziesz chciała wracać to przyjadę po Ciebie. Mam dla Ciebie małą niespodziankę.- powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta. 
-Jasne, już nie mogę się doczekać.- odparłam. Kurczę, był jeden problem. Nie miałam kasy, a musiałam sobie coś kupić. Jak ja mam go o to poprosić?
-Mesut... Chciałabym Cię o coś poprosić, ale nie mam pojęcia jak. - dodałam, zakłopotana. Naprawdę wstyd mi było, że nie mam pieniędzy.
-Ej, proś o co chcesz. - powiedział to takim czułym głosem. Spojrzał mi w oczy, a przez to czułam się jeszcze gorzej. 
-Wiesz dlaczego mieszkamy razem, więc... - Zebrałam się na odwagę, żeby mu to powiedzieć, a on mi przerwał. 
-A, już rozumiem. - Wstał i zaczął czegoś szukać. Miałam nadzieję, że się domyślił, o co chciałam go poprosić. - Trzymaj. - powiedział, wyjmując i podając mi kartę kredytową. 
-Nie, Mesut. Nie mogę wziąć tej karty. - zaprotestowałam. - Chciałam Cię poprosić o jakąś małą sumkę, a nie od razu o kartę. 
-Weź i kup co chcesz.- Nadal trzymał ją w ręce . 
-No dobrze, dziękuję.- Wzięłam tą kartę i mocno przytuliłam się do chłopaka. 
-Bierz ją, gdy tylko będziesz czegoś potrzebowała. - dodał gdy już wychodziłam. Rzuciłam mu tylko "cześć" bo Maria czekała na mnie pod domem. Kazałam jej przyjechać pod wskazany adres. Na szczęście ona ma prawo jazdy. Wsiadłam do samochodu i posłałam jej uśmiech. 
-Hej, to jak, gotowa na zakupy ? - spytała gdy tylko ruszyłyśmy.
-Mniej więcej.- odpowiedziałam. Miałam wyrzuty sumienia, z powodu tej karty...
-A tak ogólnie to mieszkasz w ładnej okolicy, nie to co moja.- zagadnęła.
-Oj przestań. Przecież Twoje mieszkanie, też jest ładne.- odparłam. Miałam nadzieję, że nie zapyta ile kosztuje takie mieszkanie czy coś z tych rzeczy. Uff, nie zapytała. 
Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Wielka galeria handlowa. Pełno sklepów, pełno ubrań, no i niektóre ceny też szokowały. Maria, wiedziała, że muszę kupić sukienkę na pogrzeb więc od razu pokazała mi sklepy w których mogę dostać coś takiego. 
Dwie godziny później, kupiłam dwie sukienki, elegancką kamizelkę i buty. Wszystko w jednym kolorze, czarnym. Przyjaciółce powiedziałam, że muszę pozałatwiać kilka spraw. Oczywiście, to było kłamstwo. Trzeba było się jakoś wykręcić, żeby Mesut mógł po mnie przyjechać. Najbardziej martwiłam się, żeby nikt nie zauważył nas razem w samochodzie czy gdzieś po drodze. 
Torby położyłam na siedzenie z tyłu i ruszyliśmy. Chciałam mu oddać od razu kartę, ale powiedział, że w domu mu oddam. Pytałam gdzie jedziemy, a on nic nie zdradził. Odpowiedział tylko, że nie zauważył jak wychodziłam z domu, że w kremowym jak i w niebieskim mi ładnie. W duchu przeklinałam, że nie znam za dobrze Madrytu. Ciekawość zżerała mnie od środka. Nagle samochód się zatrzymał, a Mesut zakazał mi wysiąść. Pięć sekund później, znalazł się po mojej stronie i otworzył mi drzwi samochodu. Wysiadłam, rozglądając się dookoła. 
- Nikogo tu nie ma. To chyba jest jakieś tylne wejście. - pomyślałam, stojąc przed wielkim budynkiem. Co to mogło być ?! Nie wyglądało na zaniedbane miejsce, wręcz przeciwnie, jest to nowoczesna budowla. Już miałam w głowie czarny scenariusz, że piłkarz chce mnie tu zostawić i takie tam. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie jego głos.
-To jak, wchodzimy ? - spytał. Skinęłam głową w odpowiedzi, a on złapał mnie za rękę i weszliśmy. Szliśmy korytarzami, mijaliśmy jakieś pomieszczenia. Trochę się bałam, bo nie wiedziałam co mnie czeka, ale postanowiłam zaufać swojemu chłopakowi. Zeszliśmy małymi schodami w dół i stanęliśmy przed wielkimi drzwiami. W końcu się odezwał.
-Jakby co to w domu będziesz się na mnie złościć.
-Ale, za co ? - spytałam. Gdy otworzył drzwi, zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Tak, to był stadion Santiago Bernabeu. Rozglądałam się w każdą stronę, a Mes mnie prowadził. Gdy weszliśmy bliżej murawy, zobaczyłam ich. Zdałam sobie sprawę, że teraz odbywa się trening Królewskich. Przecież dla każdego kibica Realu to zaszczyt być na tym stadionie, a co dopiero widzieć ich trening! To było niesamowite! Mesut stał obok mnie i wpatrywał się we mnie, a ja starałam się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Po chwili odwróciłam się do niego i go pocałowałam, a gdy już się od siebie oderwaliśmy, odezwałam się.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.- powiedziałam, mając łzy w oczach. Naprawdę się wzruszyłam, w końcu nie każdy może tu od tak sobie wejść.
-Obiecałem Ci to Twojego pierwszego dnia w Madrycie. - odparł, patrząc mi w oczy.- Chodź, przedstawię Cię trenerowi. - dodał i zaczęliśmy iść w stronę Jose .
-Co ? Mesut, jesteś pewien ? - Byłam przerażona, bałam się że nie przypadnę mu do gustu. Czasami jak czytałam różne wywiady z ich trenerem, to wyobrażałam go sobie jako surowego i jakby to powiedzieć. Wrednego człowieka. 
-Spokojnie, mała. Nie masz się co obawiać, nie zje Cię. - dodał i zaczął się śmiać. A ja posłałam mu, chyba za ostre spojrzenie. - Dobra, spoko. Wszystko z nim uzgodniłem, więc on wiedział, że się zjawisz. Inaczej by mi nie pozwolił spóźnić się kilka minut na trening. - spoważniał, bo zobaczył, że ja nie żartuję z tym moim "przerażeniem". Z ciekawości odwróciłam głowę, w stronę trenujących piłkarzy na murawie i zauważyłam, że  większość się mi się przygląda, a Sami się uśmiechał. Tylko on wiedział, że jesteśmy parą. Moja matka wiedziała, że razem mieszkamy i że jest moim "przyjacielem". Oczywiście, w odpowiedzi uśmiechnęłam się do Samiego i z powrotem odwróciłam głowę. Staliśmy z trenerem. Trochę się uspokoiłam, bo widziałam lekki uśmiech na twarzy trenera. 
-Trenerze, to jest Ellie. Moja dziewczyna. - powiedział po hiszpańsku, Mesut. 
-Miło mi panią poznać. - odpowiedział, podając mi rękę.
-Mi również. - Miałam szczęście, że w Polsce chodziłam do szkoły w której uczyli hiszpańskiego i dzięki temu miałam jakieś szanse na rozmowę z takim trenerem jakim jest Jose Mourinho . Hm, pewnie mówił też po angielsku.
-Dobrze, a teraz ja lecę się przebrać. - odparł mój chłopak i poszedł w stronę z której właśnie przyszliśmy i zniknął za drzwiami, którymi weszliśmy. Odwróciłam się tylko na chwilkę, aby odprowadzić go wzrokiem.
-A więc, opowiedz mi coś o sobie. Wiesz, jako trener powinienem choć trochę wiedzieć o partnerkach swoich piłkarzy.- dodał, a na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech. Może za surowo go oceniłam? Może nie jest taki, jak go opisują w gazetach?
-Nie lubię mówić dużo o sobie, więc co chciałby pan wiedzieć? - spytałam. W pewnym sensie byłam nieśmiała, dlatego wolałam siedzieć cicho. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać.
-Chodź, usiądźmy póki jeszcze mam czas, zanim chłopacy się porządnie rozgrzeją. - powiedział i wskazał dwa wolne miejsca. Reszta sztabu szkoleniowego miała piłkarzy na oku i dawali im rady co do rozgrzewki. Usiedliśmy, a trener zaczął mówić dalej.- Dobrze mówisz po hiszpańsku, ale nie wydaje mi się, żebyś była hiszpanką. Oczywiście bez urazy. - dodał. Miał racje, przecież jestem Polką. Nie widziałam nic złego, że tak sądził, w sumie co do jednego to się nie zgodzę. Według mnie trochę okaleczałam język Hiszpański.
-Ma pan rację, jestem Polką. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w odpowiedzi, że nie uraził mnie tym.
-Oo, a więc co robisz w Madrycie?- spytał. Wyglądał na zainteresowanego moją "osobowością". Najbardziej martwił mnie jednak fakt, że mam małe szanse na przypadnięcie mu do gustu, przynajmniej tak mi się wydaje. Jose jest ważnym człowiekiem dla Mesuta, więc nie chcę niczego spieprzyć...A znając mnie i tak to zrobię.
-Studiuję medycynę, już drugi rok. Tata mnie tu wysłał pod koniec tych wakacji, uznał, że tu jest znacznie lepsza szkoła.- odparłam. Starałam się wypowiedzieć to ostatnie zdanie jak najbardziej normalnie. Nie chciałam myśleć teraz o śmierci ojca, to nie był odpowiedni moment na to. Starałam się zachować uśmiechnięty wyraz twarzy, ale trochę mi nie wyszło. Na szczęście trener tego nie zauważył.
-A jakaś konkretna specjalizacja?- Domyśliłam się, że o to zapyta.
-Medycyna sportu. -odpowiedziałam, mając nadzieję, że tym chociaż trochę zaimponuję trenerowi. Nie wiedziałam jak te słowa zabrzmiały w moich ustach. Oby nie pomyślał, że mu się podlizuje. Z nerwów zaczęłam delikatnie poprawiać sukienkę.
-Naprawdę? Hm.. Jeśli chcesz to mógłbym załatwić Ci jakiś staż u nas czy coś w tym stylu. Przydałaby się jakaś świeża osoba, a w szczególności tak ładna dziewczyna i na dodatek Polka, że wszyscy moi piłkarze na Ciebie zerkają. - powiedział i zaczęliśmy się śmiać. Nie musiałam widzieć się w lustrze, żeby wiedzieć, że moje policzki lekko się zaczerwieniły, ale i tak nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia się w stronę piłkarzy. Dostrzegłam rozgrzewającego się Mesuta. - Wracając do tego stażu, jeśli tylko się zdecydujesz daj znać.- dodał . Miło wiedzieć, że ktoś kto mnie praktycznie nie zna chce od razu zaoferować mi taką ważną propozycje.
-Dobrze, odezwę się gdy podejmę decyzję.- Rozmowa nawet nam się kleiła. Rozmawialiśmy na różne tematy, Jose od czasu do czasu pytał mnie o różne rzeczy związane z kontuzjami piłkarzy. Najbardziej jednak wzięłam sobie do serca to, że powiedział, że dowiaduje się ode mnie wiele ciekawostek, których jego starsi lekarze nigdy nie mówili gdy o to pytał.

Mesut

Rozgrzewałem się razem z Angelem, Samim i Sergio. Co jakiś czas spoglądałem na Ellie rozmawiającą z trenerem. Kiedyś rozmawiałem z nią o trenerze. Powiedziałem jej wtedy, że on jest dla nas, dla piłkarzy Realu, bardzo ważny. Jest kimś w rodzaju drugiego ojca. Ell bardzo się bała, że gdy zdecydujemy się pokazać wszystkim, że jesteśmy razem to trener jej nie zaakceptuje. Jej wydawał się bardzo surowy. Nie, on nie był surowy, tylko szczery. Jeśli oczekiwał czegoś od piłkarza mówił mu to wprost, nawet jeśli miałoby to zaboleć. Martwiłem się o nią, widziałem to przerażenie w jej oczach gdy powiedziałem jej, że przedstawię jej trenera. Ale w końcu i tak by musiała go poznać, prędzej czy później .
-Chłopie, skąd Ty ją wytrzasnąłeś ? - Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Sergio kładąc mi rękę na ramie.
-Poznaliśmy się w samolocie. - powiedziałem i zacząłem się śmiać sam z siebie, a po chwili dołączył jeszcze Sami.
-Noo. Rzeczywiście fajna nazwa, to jakiś klub w Madrycie w którym jeszcze nie byłem ? - spytał Sergio. W tym momencie Sami i ja spojrzeliśmy na siebie wzrokiem, który mówił coś w stylu "albo on udaje takiego głupiego, albo taki jest"
-Stary, samolot to samolot. Takie latające coś. - odezwał się Angel.
-Aaa, trzeba było od razu mówić. - powiedział Sergio i machnął ręką. Po chwili zaczął mówić dalej.- Czekaj, czekaj... To ona musi znać niemiecki do rozmowy z Tobą, bo Ty przecież nie chcesz, znaczy nie lubisz mówić po hiszpańsku i po angielsku., ale z trenerem musi mówić po hiszpańsku. Ej, to ile ona zna języków? -spytał.
-Niemiecki, hiszpański, angielski i polski.- Gdy zacząłem wymieniać, chłopacy z którymi ćwiczyłem zrobili wielkie oczy. Nawet Sami, który znał ją najdłużej z nich.- Z czego polski zna najlepiej, bo pochodzi z Polski.- dodałem.
-Wow! No to sobie znalazłeś dziewczynę! Mhm, pasujecie do siebie. Tak ogólnie to jak ma na imię?- spytał  Sergio.
-Ellie. Ej, mam nadzieję, że zasada o tym, że nie rozmawiamy z dziennikarzami o życiu prywatnym swoich kumpli z klubu nadal obowiązuje nie ?- spytałem. W klubie mamy pewną zasadę, jeżeli jakikolwiek dziennikarz spyta któregoś z nas o życie prywatne drugiego piłkarza nic nie mówimy, nie wypowiadamy się na temat kogoś innego.
-Spoko, rozumiemy, że nie chcecie być tematem numer jeden w gazetach itp.- odparli chłopacy. Zauważyłem, że trener idzie w naszą stronę. Uśmiechał się, Ellie siedząca na miejscu trenera również się uśmiechała. Nie wiedziałem o co chodzi. Może któryś z chłopaków coś wiedział, dlaczego do nas zmierza gdy rozgrzewka jeszcze trwa. Zawsze czekał do końca rozgrzewki. Chciałem się spytać któregoś z nich, ale trener stał już przy naszej grupce, miałem się odezwać, lecz Angel mnie wyprzedził.
-O co chodzi, trenerze?
_________________________________
Uff, w końcu skończyłam ten rozdział. Chyba trochę długi wyszedł . Komentujcie te moje wypociny ! :) Naprawdę ważne są dla mnie komentarze ! :)